Zjadłem oko barana
Wszędzie kanały, które nawadniają pobliskie pola. Woda nawadnia, ziemniaki, pszenicę. Kiedy przyjdzie lato wszyscy zajadają się arbuzami. Życie Tadżyka na wiosce to monotonia. Godzinami spędzają pijąc herbatę, rozmyślając. Na obszarach wiejskich jedynie jedna trzecia ludności miała dostęp do czystej wody. W kraju rozprzestrzeniał się tyfus, gruźlica, choroby układu pokarmowego. Woda płynie z lodowców, z Kirgizji! Gwiazdy nad wioską rozświetlają noc. Wioska jest bez prądu.
Teren robi się coraz bardziej górzysty. Ciężko pedałować. Mój rower waży 27 kg. Ma metalową ramę. W razie jej pęknięcia mogę ją zespawać w miejscowym warsztacie. Sakwy Crossa ważą po 25 kg. Objuczony jak niegdyś wielbłąd, który przemierzał ten szlak z Kaszgaru w zachodnich Chinach aż do Wenecji, próbuję wjechać na przełęcz na wysokości 3,5 ty. Metrów: Anzob Pass. Droga szutrowa. Kamienienie strzelają spod opon. W połowie drogi schodzę z siodełka. Zadyszka. Prowadzę rower. Na poboczu stoi zardzewiały czołg. Uzyskanie w 1991 r. niepodległości doprowadziło kraj do wybuchu wojny domowej. Wojna domowa wybuchła w Tadżykistanie w 1992 r. i wciągu 5 lat pochłonęła 200 tyś ofiar. Miała złożony charter. Przeciw sobie wystąpiły lokalne klany. Z jednej strony leninabadzki, związany z Uzbekami z Chodżentu na północy kraju oraz kulabski, z którego wywodził się przyszły prezydent Emomali Rachmanow. Pod względem ideologicznym starli się eks-komunisci chcący utrzymać swoje wpływy w republice oraz dążący do świeckości
państwa, a z drugiej strony swoje siły złączyły opozycja demokratyczna i islamska. Od kilku lat sytuacja w kraju jest spokojna. Jednak niektóre drogi w górach są wciąż zaminowane.