Arkadia, czyli jak marzenie stało się rzeczywistością
Zachód słońca w kolorach lila róż, szum oceanu, gin ze świeżym sokiem z kokosa obrabianego własną maczetą. Marzenie? Dla niektórych codzienność. Polacy wpadli na pomysł, by wybudować domki na Filipinach i żyć jak w raju. Wielu pukało się w czoło. Inni podchwycili temat i postanowili dołączyć do tego, bądź co bądź, szalonego pomysłu. Dziś pierwsze domki już stoją, a Tomasz Kosiński i Gerard Majcher cieszą się życiem na rajskiej wyspie.
Kosiński i Majcher wraz z rodzinami zjechali na Filipiny w marcu br. Założyli firmę, a żeby ją zarejestrować musieli znaleźć trzech filipińskich wspólników, bo zgodnie z lokalnymi przepisami jest wymagany ich 60 proc. udział. Nastepnie kupili samochód i wydzierżawili działkę na wyspie Palawan. - Mamy bardzo dobre warunki umowy dzierżawy na 15 lat. Właściciele praktycznie nie mogą nam jej wypowiedzieć, dlatego możemy spokojnie na niej inwestować - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Kosiński. A więc inwestują.
Już na swoim
1 czerwca przeprowadzili się do prywatnych domków dwuosobowych. - Wyglądają tak jak je zaprojektowaliśmy, z tą różnicą, że do głównej konstrukcji użyliśmy bambusa, a nie drewnianych kantówek, bo wciąż czekamy na pozwolenie na wycinkę mahoni na naszej działce, które chcemy wykorzystać do budowy. Nie jest to prosta sprawa, bo pierwsza działka, którą dzierżawimy leży w otulinie Parku Narodowego Podziemna Rzeka - jednego z 7 Światowych Cudów Natury. Dlatego procedury się wydłużają – opowiada Tomasz Kosiński. - Nasze domki mają ok. 22 m kw., prywatną łazienkę i zadaszony taras.
Gdy na grupie facebookowej pojawiły się zdjęcia domków, to internauci od razu wychwycili pewien szczegół. Niektórym nie spodobały się... plastikowe okna.
- Nie rozumiem niektórych ludzi, którzy zawsze szukają dziury w całym, jakby za wszelką cenę chcieli nam dokopać i cieszyć się, że nam coś się nie uda. Najczęściej taką postawą charakteryzują się osoby, które nawet nie poprosiły nas by im wysłać bliższe informacje o naszym projekcie. Wygląda to na zwykłą zawiść niestety, a jej efektem są ataki personalne i hejt, co nam trudno tolerować w naszej fejsbookowej grupie – mówi Kosiński. - Okna plastikowe kupiliśmy, bo takie tylko były na stanie i nie chcieliśmy czekać kolejnych trzech tygodni na drewniane o wątpliwej jakości. Są funkcjonalne i szczelne, łatwo się przesuwają, nie zacinają się, nie wypaczają i mają wmontowane moskitiery. Jak znajdziemy drewniane o podobnej jakości to je wymienimy i zamówimy do reszty domków. Lokalsi takich nie używają, bo są bardzo drogie, a z kolei turyści nie chcą mieszkać dłużej niż jedną noc w chatkach, gdzie zamiast okien są kotary z liści palmowych.
Kolejne domki wkrótce
Na terenie działki przy Panaguman Beach na Palawanie powstanie jeszcze 26 domków. Wszystkie mają już swoich właścicieli, dlatego dla innych zainteresowanych Kosiński i Majcher szukają kolejnych działek.
- Obecnie czekamy na wszystkie pozwolenia na budowę. Niektóre procedury trwają dłużej niż myśleliśmy, bo to obszar chronionego krajobrazu. Odpowiednie instytucje muszą zaakceptować m.in. wycinkę drzew czy nasz projekt biologicznej oczyszczalni ścieków. Poza tym problemem bywa także konieczność dostaw drogą morską, która przy złej pogodzie jest utrudniona. Póki co, z innymi sprawami radzimy sobie świetnie – wyjaśnia Kosiński. - Mamy nadzieję, że na początek nowego sezonu, który zaczyna się tu w listopadzie, większość domków będzie gotowa. Negocjujemy warunki dzierżawy kolejnych działek. Mamy rekomendacje naszego projektu z lokalnej gminy, co daje nam praktycznie gwarancję jego realizacji.
Dlaczego Filipiny?
Potrzeba zdrowszego życia i spokoju, czysta woda pitna bez chloru, powietrze bez smogu, zdrowe jedzenie bez konserwantów, przyjazna pogoda i słońce. Wszystko to sprawiło, że właśnie tam powstaje Arkadia. -* Dla nas to wymarzone miejsce* – mówi Kosiński i niemalże jednym tchem wymienia to, co urzeka go najbardziej: magiczne zachody słońca widziane z tarasów naszych domków, fluorescencyjny plankton w przeczystej wodzie, piękna szeroka plaża z czyściutkim piaskiem, palmy kokosowe, chlebowce, bananowce, ananasy, pobliskie rafy koralowe, turkusowa rzeka, dżungla z nieskażoną przyrodą, bogatą fauną i florą, poranny śpiew egzotycznych ptaków, widok pięknych, kolorowych, olbrzymich motyli, nocne show świetlików.
Arkadia ma być czymś w rodzaju miniresortu. Domki będą udostępniane do użytkowania w formule STH (share term house)
– okresowy domek gościnny. Zarządcy będą płacić za dzierżawę działki, wybudują domki, zajmą się obsługą gości oraz utrzymaniem, remontem i serwisem, a zainteresowane przyjazdem osoby zapłacą za eksploatację w ustalonym okresie. Jeden miesiąc użytkowania dwuosobowego domku to ok. 1200 zł.
Budowa dwuosobowego obiektu na terenie Arkadii kosztuje ok. 19 tys. zł (w najtańszej wersji), a koszt utrzymania to 300 zł miesięcznie (w tym media). - Ok. 90 proc. z nich to domki na wynajem i zwykła inwestycja dla ich właścicieli lub tzw. bezpieczna przystań. Tylko ok. 10 proc. to domki rezydenckie, więc trudno tu mówić o "polskiej wiosce", co przylgnęło do naszego projektu, po kilku tytułach medialnych – dodaje Kosiński.
Realizują marzenie
Na razie rodzinom Kosińskiego i Majchra mieszka się świetnie. Postępy prac oraz ich codzienne przygody można obserwować na facebookowej grupie Arkadia – Filipiny.
- Cieszy nas każdy nowy element podczas prac wykończeniowych, jak dostawa mebli bambusowych, budowa schodów czy impregnowanie konstrukcji. Wiele prac robimy samodzielnie, pomagają nam też sąsiedzi, którzy najpierw ze zdziwieniem, a potem podziwem i zazdrością patrzą na nasze standardy, jak choćby te okna plastikowe, toalety w domkach czy pompę elektryczną do studni – opowiada Kosiński. - Jeszcze sporo roboty przed nami, ale ona nas wciąga i daje satysfakcję, że z każdym dniem realizujemy nasze marzenia.
Na Palawan przyjechało już sporo Polaków, by zobaczyć na własne oczy, że coś, w co wielu nie wierzyło faktycznie się dzieje. Niektórzy zweryfikowali swoje oczekiwania i zrezygnowali, inni byli zachwyceni.
- Wiemy, że to nie jest miejsce dla każdego, bo gościliśmy już sporo osób i niektórzy byli zaskoczeni trudnymi warunkami socjalnymi, jakie mogliśmy im zaoferować czy też meszkami. Przecież w raju to niedopuszczalne – ironizuje Kosiński. - Życie eko i off grid w zgodzie z naturą nas kręci i utwierdzamy się w przekonaniu, że to był dobry wybór. Jesteśmy gotowi na ewentualne problemy i kolejne wyzwania, bo mamy w sobie dużo pozytywnej energii i wewnętrznej motywacji. I żadni anonimowi hejterzy tego nie zburzą. My robimy swoje, a radości z tych wszystkich cudownych chwil, które tu przeżyliśmy, nikt nam nie odbierze.