Migranci nadal zalewają Mińsk. "Mnie się nie podobają"
Coraz większe chłody nie odstraszają migrantów z Bliskiego Wschodu. Nadal są widoczni w Mińsku. Pojawiają się m.in. w centrach handlowych czy przy hotelach.
"Migranci, którzy pomimo pogarszającej się pogody, ciągle kręcą się w centrum Mińska, są zadbani i dobrze ubrani" - podaje PAP. Okazuj się, że można ich spotkać między innymi w centrach handlowych czy w hotelach.
"No, powiem szczerze, że oni mi się nie podobają. Kręcą się tu, nie chcę, żeby zostali. Mam nadzieję, że wyjadą" - mówi pani Maryna, cytowana przez PAP.
Czytaj także: Prawdziwa rewolucja. Tak chcą przyciągać turystów
Migranci - jak czytamy w depeszy - przekonują, że są "turystami" i nie chcą opowiadać o swoich planach na przyszłość. Z przekazów medialnych wynika, że niektórzy uchodźcy pojawiający się na lotnisku w Mińsku oczekują na bezpośredni transport na granicę - polską lub litewską.
"Na Białoruś uchodźcy przybywają drogą powietrzną, o czym świadczą pieczątki z mińskiego lotniska. Wcześniej pewne "biuro podróży" w kraju wylotu kieruje do konsulatu Białorusi wniosek o 30-dniową wizę (jeśli taka jest wymagana) w imieniu podróżnego, który wcześniej przelał wymaganą sumę na rachunek depozytowy. Waha się ona od 4 do 12 tys. dol." - informuje "Deutsche Welle".
Używają GPS, by nie dać się złapać
Jak podało "Deutsche Welle", niektórzy uchodźcy mówili niemieckiej policji, że białoruscy pogranicznicy nawet pomagali im przekroczyć granicę. Mieli wycinali przejścia w drucie kolczastym lub przy użyciu dronów szukać bezpiecznej trasy.
Z kolei po polskiej stronie granicy migranci używają GPS, by znaleźć osobę, która zawiezie ich jak najdalej na zachód. "To utrudnia działania polskiej straży granicznej, ponieważ nie są prowadzone rozmowy telefoniczne" - tłumaczy "DW".