Brytyjczyk napisał książkę o życiu w Polsce. "Nie od razu pokochałem ten kraj"
Brytyjski pisarz i podróżnik Ben Aitken spędził rok w Polsce. Swoje wrażenia z pobytu w naszym kraju opisał w książce. Co zapamiętał najbardziej? Długość i intensywność polskiego wesela, sto sposobów na surówkę z białej kapusty, kupowanie spodni na kilogramy, pomnik papieża na każdym rogu, zbieranie grzybów jesienią, dzień przeznaczony na jedzenie pączków oraz... skłonność do kiszenia wszystkiego, co się da.
- Zdecydowałem się na przyjazd do Polski w 2016 roku, na kilka miesięcy przed referendum w sprawie brexitu – wspomina Ben Aitken w rozmowie z "The Guardian". - Pomyślałem, że skorzystam, zanim nieodwracalnie utracę moją wolność zarabiania minimalnej płacy w jednym z dwudziestu kilku państw. Byłem też ciekawy, co zostawiają za sobą Polacy emigrujący do Wielkiej Brytanii. Muszę przyznać, że nie od razu pokochałem ten kraj. Było na to za zimno. Przy -4 stopniach naprawdę nie jest łatwo kochać.
Książka Aitkena ("Sklep z frytkami w Poznaniu. Mój nieprawdopodobny rok w Polsce" - tak brzmi tytuł w dosłownym tłumaczeniu) pełna jest zabawnych opisów zderzenia Brytyjczyka z polską kulturą i obyczajami. Momentami jest to jednak gorzka historia o trudzie pracy, uprzedzeniach i niezrozumieniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
- Wsiadając do autobusu przed poznańskim lotniskiem, podzieliłem się z kierowcą jedynym zwrotem, jaki opanowałem podczas podróży z lotniska w Luton: "Kocham cię. Kocham cię" - wspomina pisarz. - Odpowiedzią kierowcy było dziwne uniesienie brwi, potrząśnięcie głową i wprowadzenie mnie do środka. To był dobry początek. Kierowca zawiózł mnie na poznańską starówkę. Tam od razu wzbudziły mój zachwyt kolorowe fasady budynków, misternie wykończone szczyty kamienic, piękny rynek główny. W ciągu godziny byłem już w knajpie Dragon, degustując śliwowicę i pierogi. W ciągu tygodnia dzieliłem mieszkanie z inżynierem Jędrzejem. W ciągu miesiąca miałem pracę w sklepie z rybami i frytkami. I w ciągu sześciu tygodni byłem zakochany.
Czytaj także: Lotnisko Warszawa-Radom. Ważne zmiany dla podróżnych
Polskie Hollywood i pomorska riwiera
Anglik każdy wolny od pracy dzień wykorzystywał na to, aby podróżować po Polsce. Był w Gdańsku i na "polskiej riwierze", pojechał do Warszawy, odwiedził krainę mazurskich jezior, był także we Wrocławiu, w górach oraz jak pisze "w polskim Hollywood", czyli w Łodzi.
Podobały mu się miasta i miasteczka – Szczecin, Białystok, Katowice, nawet przemysłowy Bytom na Górnym Śląsku.
- Te miejsca nie znajdują się w czołówce turystycznych list przebojów. Są to polskie odpowiedniki Bradford, Wrexham, East Kilbride i Carrickfergus – podsumowuje Aitken. - Mogą nie mieć charakterystycznych punktów, dzielnic wyglądających jak widokówki ani ogromnej liczby obserwujących na Instagramie, ale mają tę zaletę, że są cudownie normalne. Te miejsca nie pozują - po prostu żyją własnym życiem.
Staromodne przedziały na kolei
Pisarz podróżował dużo pociągami. Oto, jak opisuje to doświadczenie:
"Wiele polskich pociągów ma staromodne przedziały, mieszczące po sześć osób - po trzy na każdej ławce, skierowane twarzami do siebie. Atmosfera w takim przedziale bywa naprawdę napięta, bo choć przeciętny Polak traktuje gościa w swoim domu jak Boga, to nie będzie miał też nic przeciwko siedzeniu naprzeciwko człowieka przez sześć godzin bez jednego nawet słowa. Ale atmosfera w tych staromodnych przedziałach może być również lekka i swobodna, zwłaszcza jeśli jesteś gotów zacząć od powiedzenia czegoś głupiego, na przykład: kocham cię".
Chwile grozy z powodu pierogów
Anglik wspomina także chwile grozy, które u nas przeżył. Na przykład spotkanie z barmanem o imieniu Ziggy, który omal go nie udusił, ponieważ usłyszał, jak Aitken krytykuje polskie pierogi. Albo kontakty z hodowcą bydła, który uparł się, że podwiezie go swoim samochodem z ośrodka narciarskiego w Karpaczu do domu, ale po drodze zawiózł go jeszcze na obiad do swojej babci gdzieś na trasie – i nie było szansy na odmowę - a następnie zaproponował pracę przy dojeniu krów w gospodarstwie przy granicy z obwodem kaliningradzkim.
Książka Bena Aitkena została przetłumaczona na język polski i można ją kupić pod tytułem "Anglik w Poznaniu. Mój nieprawdopodobny rok w Polsce". Wydawnictwo tak promuje tę pozycję: "Ostrzeżenie: w środku znajdziesz opowieść o nietypowym imigrancie, niedoceniany kraj, burzliwy romans, kilka obalonych stereotypów, śladową ilość błyskotliwych przemyśleń, tuzin zakonnic i referendum".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Materiał na podstawie The Guardian