Czeski skandalik. Nietypowy przewodnik na city break w Pradze
Czy w Polsce przetrwałaby instalacja z postaciami sikającymi do basenu o konturach kraju? Albo rzeźba świętego siedzącego okrakiem na brzuchu zdechłego konia? Czesi to mają, ba, nawet im się podoba!
29.04.2018 | aktual.: 30.04.2018 15:14
"David Černý to dziś najbardziej znany czeski rzeźbiarz. Przedstawiciel sztuki krytycznej (o czym nie wie, bo w Czechach nie istnieje takie pojęcie. A także wulgarny intelektualista (jak napisała polska krytyczka sztuki)..." - przeczytałam w doskonałej książce "pierwszego czechofila RP" Mariusza Szczygła "Zrób sobie raj", wydanej w 2011 r. przez Wydawnictwo "Czarne".
Černý oprowadził polskiego dziennikarza po swoich dziełach w Pradze. Nonszalancja artysty i talent pisarza to mieszanka, która każe zabrać pod pachę książkę, nanieść na mapę około 10 adresów i ruszyć na nietypowe zwiedzanie Pragi - szlakiem rzeźb, które w Polsce pewnie wywołałyby święte oburzenie.
Wystarczy jeden dzień, by "zaliczyć" większość dzieł. Dodatkowym atutem jest to, że w znakomitej większości są one wkomponowane w przestrzeń miejską i podziwiać je można bezpłatnie.
Święty Wacław na koniu
To bodajże najbardziej znana rzeźba Černego, będąca parodią poważnego dzieła Josefa Václava Myslbeka, stojącego na placu Wacława. W pobliżu, w atrium pasażu handlowego Pałacu Lucerna, znajduje zupełnie inny Koń - trzeba zadrzeć głowę by go zobaczyć, bo wisi u sufitu kopytami do góry, a z martwego łba zwisa mu język. Na brzuchu okrakiem siedzi w swojej normalnej pozycji święty Wacław - męczennik, patron Czech. Oto, co Černý zrobił z symbolem narodowym.
Atrium Pałacu Lucerna, Štěpánská 61
Wisielec
Jeszcze wyżej trzeba zadzierać głowę, by dostrzec figurę wiszącego Zygmunta Freuda, przytwierdzoną do dachu kamienicy w pobliżu Starego Miasta. Freud dynda na wysokości 12 m, centralnie nad wąską uliczką, jedną ręką trzyma się szyny, a drugą ma schowaną w kieszeni. Przy dużym zbliżeniu można dostrzec, że wisielec ma obojętny wyraz twarzy. Zygmunt Freud urodził się w mieście Příbor, znajdującym się obecnie na terenie Czech.
Skrzyżowanie ulic Husova i Skořepka
Głowa Franza Kafki
Ma 11 m wysokości, waży 39 ton, składa się z 42 ruchomych, obracających się elementów.
Choć przyjęło się podawać adres Spálená 22, to jednak łatwiej trafić idąc od strony placu Wacława i skręcając we wcześniejszą uliczkę (Charvátova)
Sikający
Na dziedzińcu Muzeum Franza Kafki znajduje się fontanna. Basen ma kształt Republiki Czeskiej, stoją w nim, naprzeciwko siebie dwie męski postaci, woda wypływa z ich obrotowych penisów. Ani chybi sikają na kraj! Rzeźba pochodzi z 2004 r. i podobno artysta chciał w ten sposób uwiecznić wejście Czech do Unii Europejskiej. Jakie emocje budzi? Głównie rozbawienie. Zdarza się, że nocą nie do końca trzeźwi spacerowicze przychodzą tu napić się wody wprost z fontanny, oględnie mówiąc. Ale była także wroga reakcja. Tak pisze o niej Mariusz Szczygieł: "Sikających miał zniszczyć rytualnie pochód czeskich skinów, ale upilnowali ich policjanci. Skini-narodowcy zjechali się z całego kraju i było ich dwudziestu. Tylko tylu znalazło się obrońców honoru Ojczyzny".
Muzeum Franza Kafki, Cihelná 2b
Embrion
Trudno go zauważyć - jest przylepiony do rynny w niepozornej uliczce blisko Mostu Karola. W dzień wygląda po prostu jak zdeformowana rura, z brzydką naroślą. Wieczorem zaczyna pulsować czerwienią. Gdy szuka się informacji o Embrionie w internecie, można wyczytać, że przepychający się przez rurę, stanowi alegorię rodzących się w bólach dzieł sztuki...
Namesti U Sv Anny
Quo vadis?
Enerdowski trabant, kroczący na grubych ludzkich nogach, schowanych jest w ogrodzie ambasady Niemiec, można go zobaczyć przez płot. Rzeźba powstała w 1990 r. Artysta chciał w ten sposób upamiętnić masowe ucieczki Niemców z NRD do RFN przez ambasadę w Pradze. "Tysiące wschodnich Niemców latem 1989 r. wdzierało się na tereny zachodnioniemiekcich ambasad w Pradze, Warszawie czy Bukareszcie, pozostawiając komunizm i trabanty" - opowiadał Černý Szczygłowi. Wspomniał też, że początkowo trabant miał... jądra pomiędzy tylnymi nogami, które pewnego razu nieznani sprawcy pomalowali na czerwono.
Ambasada niemiecka w Lobkovickým palácu na Malej Stranie
Niemowlęta
Pełzające po wieży telewizyjnej (zwanej przez mieszkańców "wiertarką") są naprawdę okropne. Czarne, wielkie - każde dziecko ma ponad trzy metry długości, a jest ich 10. Właściwie - było. Zdjęto je jesienią dla konserwacji, mają wrócić na miejsce w połowie tego roku.
- Ale można je też zobaczyć przed wejściem do Muzeum Kampa, za Sovovyma Mlynama. Są takie same - podpowiada polski dziennikarz Jakub Medek, prażanin.
Wyglądają zupełnie jak te raczkujące po wieży telewizyjnej - na buziach mają płaskorzeźby z kodami kreskowymi.
_U Sovovych mlynu 2 _
Nogotyłki
Lepsza nazwa to "włazidupki". Dwie ogromne białe fragmenty postaci (nogi i wypięte tyłki) mają drabiny przystawione do odbytów. Można się po nich wdrapać, włożyć głowę do środka i zobaczyć wideo, na którym były czeski prezydent Vaclav Klaus i Milan Knížák - artysta, dyrektor Galerii Narodowej (serdecznie nie znosi Černego, i z wzajemnością) - karmią się nawzajem kaszą.
_Podwórko Galeria Futura, Holečkova 49 _
Mięso
Dwa krwistoczerwone samochody, na ścianach Międzynarodowego Centrum Sztuki Współczesnej, zawieszone na wielkich rzeźniczych hakach, przypominają kawały mięsa.
Meet Factory, Ke Sklárně 3213/15, Smíchov
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl