Dolce vita, czyli żyć i jeść po włosku
Kiedy Włoch głaszcze się po brzuchu to znaczy, że jest głodny. Kiedy "wkręca" sobie palec w policzek to informuje, że właśnie zjadł coś pysznego. A kiedy cmoka w zebrane palce jednej dłoni, to obwieszcza, że jest cudownie. Gestykulacja Włochów jest językiem samym w sobie. Kiedy ręce idą w ruch, nie trzeba już nic mówić. I słusznie, bo na pewne rzeczy słów brakuje... Jest zadowolenie, jest dolce vita. Za resztę zapłacisz kartą.
Wszystko sprzyja
Piękny krajobraz, znakomity klimat, wielka historia i fantastyczna kuchnia. Oto Italia, która nas przyciąga. A jej mieszkańcy – skłonni do żartu, pogodni. Chętnie i długo biesiadują. Gadają. Śpiewają. Grają w karty. Choć głośni i kłótliwi, nie chowają urazy. Szkoda życia na drobiazgi, są ważniejsze sprawy niż gniew, stres, wyścig z czasem. Te ważniejsze sprawy to wino, pomidory, oliwa, pizza, rodzina i dzieciaki (kolejność dowolna).
Kiedy siądziesz do stołu z Włochami, to wiedz, że nie dane ci szybko odejść. Warto. To kupione chwile prawdziwie dobrego samopoczucia.
Z ziemi i słońca
Włochy szczycą się nie tylko doskonałym winem, makaronami, oliwą i pomidorami. Mają też inne skarby kulinarne, za które świat płaci wysokie ceny.
Co roku jesienią, przez pięć kolejnych weekendów, w piemonckiej Albie odbywa się Fiera del Tartufo – Festiwal Białej Trufli. Właśnie w Piemoncie ten grzyb rośnie najchętniej, a jego ceny osiągają kilka tys. euro za kilogram.
W tegorocznej światowej aukcji charytatywnej trufli w zamku Grinzane Cavour w prowincji Cuneo, wylicytowano białe trufle z okolic Alby w sumie za blisko pół miliona euro. Największy okaz za 100 tys. euro nabył szef kuchni z Chin.
Trufle podaje się z makaronem, jajkami i sosami śmietanowymi. W Piemoncie powstaje też słynny ostry ser pleśniowy gorgonzola. Fantastycznie smakuje jako składnik risotto. W regionie piemonckim rosną również orzeszki, które stały się wkładem do słynnych pralin Ferrero Rocher. Z małej firmy w Albie, założonej w latach 40. przez cukiernika Pietro Ferrero, wyrosło przedsiębiorstwo produkujące m.in. takie popularne marki słodyczy na bazie orzechów jak: Rafaello, Tic Tac czy Nutella.
Wina piemonckie to sławne, mocne i cierpkie Barolo i Barbaresco. Toskania natomiast słynie z wina Chianti, oliwy i owoców. Kampania to także wina i owoce, Emilia-Romania, a właściwie Parma, kojarzy się zaś z szynką i serem parmezanem, Sycylia i Kalabria słyną z cytrusów... Właściwie każdy region Włoch ma swoje skarby, które wnosi do wspólnej biesiady. Jest w czym wybierać.
Pasta è pomodoro
Włosi twierdzą, że placki z mąki suszone na słońcu w starożytnym Rzymie są praojcem współczesnej pasty (wł. makaron), ale w rzeczywistości makaron pochodzi z Dalekiego Wschodu, a do Włoch przywiózł go ponoć Marco Polo w XIII w.
Faktem jest jednak, że kulturę jedzenia klusek i całą tę obyczajową otoczkę stworzyli Włosi. Oni nauczyli świat zajadać się pastą z oliwą, czosnkiem i pomidorami (albo czymkolwiek innym). I to w Neapolu wymyślono prasę do różnych rodzajów makaronu, tam też zindustrializowano jego wyrób. To sprawia, że za ojczyznę tego produktu uważa się Włochy i chociaż różne jego rodzaje wyrabiano już w starożytnej Mezopotamii, to raczej nikt nie słyszał o zajadających się kluskami Babilończykach.
Włosi znają ponad 300 rodzajów pasty. My, ignoranci, już wiele z nich potrafimy rozpoznać i nazwać, np. penne (rurki), farfalle (kokardki, wł. motyle), fusilli (świderki), tagliatelle (wstążki), lasagne (prostokąty, płaty) i rzecz jasna spaghetti (grube nitki). Do tego dochodzą makarony faszerowane (ravioli, tortellini), które – choć bardziej przypominają nasze pierożki czy uszka – zaliczają się do kategorii "pasta". Włosi znają się na makaronach i potrafią dobierać do nich dodatki oraz celebrować ich smakowanie. Przykłady? Proszę!
Biesiada i okolice
Włosi jedzą trzy posiłki dziennie – śniadanie (colazione), które często jest tylko kawą, czasem z ciasteczkiem. W środku dnia obiad (pranzo) i wieczorem kolacja (cena, czyt. czena). Ważność i długość spożywania tych posiłków jest odwrotnie proporcjonalna do ich kolejności. Kolacja jest najpoważniejszym daniem dnia. Przynajmniej w dni wolne od pracy. Dobry włoski posiłek zaczyna się od przystawek (antipasti). Na ogół to zimne przekąski, chociaż – jak to u Włochów – nic nie jest ustanowione raz na zawsze.
Zaczynamy więc od sałatki caprese (pomidory, mozarella, bazylia, oliwa). Do tego bruschetta – grzanka z pomidorami, pecorino (ser owczy), mozzarellą, tuńczykiem (do wyboru) i oliwą. Dla chętnych carpaccio (bardzo cienko krojona polędwica wołowa z parmezanem i rukolą plus oliwa) albo crostini (chrupkie kromki z pasztetem z wątróbek). No i mistrzostwo świata – bruschetta z pastą z trufli.
Antipasti może też być wielkim półmiskiem, gdzie wszystkiego jest po trochu – sery, szynka (prosciutto), suszona karkówka (coppa), salame (salami), sałata, rukola, pomidorki, oliwki, karczochy na zimno itd.
Pierwsze danie (primo piatto) to na ogół coś niezbyt ciężkiego, najchętniej pasta. Ale jako się rzekło, nic u Włochów nie jest postanowione raz na zawsze.
Można zjeść gnocchi z ricottą i szpinakiem lub z pesto w sosie pomidorowym. Albo ravioli. Albo spaghetti (aglio è olio – czosnek i oliwa), tagliatelle ai funghi (z grzybami). Nie do pogardzenia są też conchiglioni z łososiem i sosem pomidorowym lub kawałek lazanii. Aha, jeszcze owoce morza: zuppa di pesce, zuppa di cozze (niech słowo zuppa nikogo nie zwiedzie, to nie zupa, a w zasadzie lekki sosik pomidorowy lub bulionowy). Drugie danie powinno być cięższe, ale jako się rzekło: u Włochów nic nie jest postanowione.
Zamawiamy więc straccetti z wołowiny (gorące kawałki mięsa, oprószone mąką, smażone i podduszone w bulionie), podane z waflami z parmezanu, rukolą, pomidorkami. Albo cannelloni (grube rurki makaronowe do nadziewania) ze szpinakiem i szynką, pod beszamelem. Albo risotto z owocami morza, szpinakiem, gorgonzolą. Naturalnie pizza we wszystkich smakach i kolorach (chociaż nie hawajska).
Dla miłośników mięsa – królik z kaparami, kotleciki jagnięce albo bistecca firorentina. Właściwie trzeba to napisać dużą literą Bistecca Fiorentina (stek po florencku) – temat na osobną opowieść. Po takim posiłku można wkręcać palec w policzek, bo na gadanie szkoda słów.
Buonissimo dolce
Kiedy podjemy i napijemy się do woli wina, czas na deser. I tu również słowa nie oddadzą smaku i zapachu. Panna cotta (usztywniona żelatyną słodka śmietanka) z owocami. Tiramisú (lubię to wolne tłumaczenie: tira mi su – poderwij mnie), deser kawowy z serkiem mascarpone i biszkoptami, serniczek z ricotty. Do tego kieliszeczek lodowatego limoncello (likier cytrynowy). Wystarczy?
Ach, jeszcze lody (gelato). Smaki nie do opisania. Niezrównane, niepodrabialne włoskie lody. Wszystkie inne na świecie są tylko aspiracją do nich. Dolce vita.
Partnerem artykułu jest Alior Bank