Dramat Polki w Kenii. Buldożery zniszczyły jej dobytek
Goście hotelu Sonrisa w Diani Beach położonego niedaleko Mombasy nie mogli uwierzyć własnym oczom. 18 lutego na teren obiektu, w którym mieszkali niespodziewanie wjechały koparki i rozpoczęły jego rozbiórkę. Właścicielka - pani Iwona Strzelecka - z dnia na dzień została z niczym.
Prawdziwe chwile grozy przeżyła niedawno Polka, właścicielka hotelu Sonrisa w Kenii, która w ciągu kilku chwil straciła cały swój dobytek.
Jak możemy zobaczyć na nagraniu, które opublikowano w piątek 18 lutego w mediach społecznościowych, na terenie posesji pojawiły się niespodziewanie dwie koparki i - pomimo protestów obsługi hotelu - zaczęły go burzyć. Wszystko to wydarzyło się na oczach zdezorientowanych gości oraz w obecności funkcjonariuszy kenijskiej policji.
Lokalny potentat rości sobie prawa do działki, na której stał hotel Sonrisa
Jak się okazuje, za decyzją o rozbiórce hotelu Sonrisa stoi Samuel Kamau Macharia, lokalny przedsiębiorca, który nie tylko pozostaje od dłuższego czasu w konflikcie z panią Iwoną, ale dodatkowo twierdzi, że to on jest właścicielem terenu, na którym stał hotel. Pani Iwona zakupiła prawa do działki w 2007 roku od spółki Estate Sonrisa Limited i natychmiast przystąpiła do budowy hotelu. Działalność rozpoczął on w 2013 roku i szybko zyskał sympatię wśród odwiedzających go gości.
Tymczasem Samuel Kamau Macharia twierdzi, że dysponuje dokumentem potwierdzającym nabycie prawa własności już w 1981 roku. Wobec oświadczeń obu stron sprawa znalazła się w sądzie. Jednak prawdziwe czarne chmury zebrały się nad panią Iwoną 18 lutego, gdy domniemany właściciel - nie czekając na ostateczny wyrok sądu - przystąpił do rozbiórki hotelu.
"Mamy orzeczenie sądowe wydane 17 lutego, które potwierdzało, że otrzymamy pomoc policji w wykonaniu dekretu z 13 października 2014 roku" - powiedział w rozmowie z lokalnymi mediami Janvan Ngunda, który jest jednym z przedstawicieli firmy Five Eleven Traders & Auctioneers wykonującej nakazy sądowe.
Jak dodał, jego zdaniem żadna sprawa nie toczy się przed sądem, gdyż spór o grunty został już dawno zamknięty.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Właścicielka hotelu Sonrisa opuściła Kenię
Co dalej ze sprawą pani Iwony? Jak słyszymy od jej bliskiej przyjaciółki, kobieta opuściła Kenię. - Po prostu na tę chwilę nie czuła się tam bezpiecznie - wyjaśnia w rozmowie z WP pani Aneta. - Dodatkowo cała ta sytuacja kosztowała ją bardzo wiele nerwów i niestety trafiła do szpitala - dodaje.
Jakby tego było mało, okazuje się, że w ferworze walki o uratowanie hotelu pani Iwona została uderzona przez jednego z kenijskich policjantów. Na szczęście jej przyjaciółka potwierdza, że kobieta może liczyć na wsparcie. - Iwona przyznała, że w tym trudnym dla niej momencie, polska ambasada w Kenii dobrze się spisała i okazała pomoc - mówi. - Na szczęście są przy niej też prawnicy, którym ufa. Na bieżąco monitorują oni sytuację - dodaje.
Sprawa rozbiórki hotelu Sonrisa znajdzie finał w sądzie
Jak sytuacja wygląda obecnie? Wszystko wskazuje na to, że zarówno pani Iwona, jak i jej sądowy przeciwnik dysponują prawem własności do działki. Na pewno sprawy nie ułatwia brak przejrzystości w sferze prawnej i fakt, że lokalny przedsiębiorca cieszy się dużymi wpływami, także wśród miejscowych polityków.
- Sytuacja jest o tyle smutna, że Iwona naprawdę bardzo skrupulatnie przygotowywała się do tej inwestycji - podkreśla pani Aneta. - Starała się zadbać o każdy szczegół i sprawdzić wszystko dokładnie, także od strony prawnej - zapewnia. - Znam ją, nie kupiłaby niczego od osoby, czy firmy, której by wcześniej nie sprawdziła. Tymczasem teraz została z niczym, straciła nawet osobiste przedmioty - kończy pani Aneta.
Niestety nie wiadomo, czy pani Iwona ma szansę odzyskać ziemię i czy może liczyć na konkretne odszkodowanie za poniesione straty. Obecnie nadal oczekuje na opinię prawników. Pozostaje jeszcze sprawa użycia przemocy przez funkcjonariusza policji. Tutaj pani Iwona również nie zamierza odpuścić. - To na pewno nie jest zakończona sprawa. Nie wyobrażam sobie wręcz, żeby było inaczej - potwierdza w rozmowie z nami pani Aneta.
Próbowaliśmy skontaktować się z osobami reprezentującymi Samuela Kamau Macharię, ale do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.