W PodróżyEpidemie XXI w. Zagrożenia, które miały wpływ na turystykę

Epidemie XXI w. Zagrożenia, które miały wpływ na turystykę

Temat koronawirusa nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych, potęgując wśród wielu osób uczucie strachu. Nie ulega wątpliwości, że utrzymywanie się takiego stanu nie będzie korzystne dla branży turystycznej. Nie jest to jednak pierwszy raz, gdy mające miejsce na świecie epidemie wpływają na plany wakacyjne milionów ludzi.

Epidemie XXI w. Zagrożenia, które miały wpływ na turystykę
Źródło zdjęć: © needpix.com
Rafał Celle

21.03.2020 | aktual.: 21.03.2020 13:17

Hasło "koronawirus" odmieniane jest ostatnio przez wszystkie przypadki. Temat dotyczący zagrożenia patogenem całkowicie zdominował debatę publiczną. Są tacy, którzy z olbrzymim niepokojem spoglądają na rozwój wydarzeń, inni starają się tonować nastroje. Nie ulega jednak wątpliwości, że sytuacja w mniejszym lub większym stopniu będzie miała wpływ na wiele dziedzin życia. Obecne zawirowania z uwagą śledzą przedstawiciele branży turystycznej, bo niepokój zawsze sprawia, że ludzie zaczynają rewidować również swoje urlopowe plany.

Już teraz kolejne linie lotnicze korygują swoje rozkłady albo całkowicie zawieszają niektóre połączenia. Podobnie jest z biurami podróży, które muszą bacznie przyglądać się rozwojowi wypadków. Straty mogą zacząć już liczyć hotelarze, restauratorzy czy firmy, których wyniki finansowe korelują z ruchem turystycznym. Pojawiające się właśnie dane wskazują, że poziom rezerwacji mógł spaść nawet o 75 proc., a straty branży już są liczone w dziesiątkach miliardów dolarów.

Wszystko ważne, ale zdrowie najważniejsze

Wirus SARS-CoV-2, który w uogólnieniu często nazywany jest po prostu koronawirusem, nie jest pierwszym czynnikiem chorobotwórczym, który spowodował tak głębokie poruszenie i realnie wpłynął na ruch turystyczny. W XXI w. takich przypadków mieliśmy już co najmniej kilka. W ostatnich latach jednym z najgłośniejszych epizodów był ten związany z zakażeniami wirusem Zika, który jest szczególnie niebezpieczny dla kobiet w ciąży. Infekcja wirusem w tym okresie może skutkować małogłowiem dziecka.

W 2015 r. zwiększoną zapadalność na wywoływaną przez patogen chorobę stwierdzono w Ameryce Południowej. Zaczęło się od Brazylii, a potem wzmożoną zachorowalność odnotowano w kolejnych krajach kontynentu, m.in.: Wenezueli, Portoryko, Salwadorze, Kolumbii, Chile czy Ekwadorze. W 2016 r. ujawniono, że liczba przypadków małogłowia u dzieci zwiększyła się o kilkadziesiąt razy w porównaniu z wcześniejszymi latami (w samej Brazylii ze 150 przypadków do ponad 3,5 tysiąca). To zadziałało na wyobraźnię osób, które wybierały się w te strony, a ostatecznie zrezygnowały z wyjazdu.

Według ekspertów z Banku Światowego, dla gospodarek krajów Ameryki Łacińskiej tylko w krótkiej perspektywie oznaczało to straty w wysokości ok. 3,5 mld dol. Wśród rynkowych sektorów najbardziej dotkniętych tą sytuacją wymieniono turystykę. Jeszcze bardziej sceptyczne było ONZ, które potwierdziło, że powiązanie przez naukowców infekcji wirusem Zika z wadami rozwojowymi dzieci miało katastrofalne konsekwencje dla turystyki w regionie. Jak wynikało z raportu opublikowanego w ramach Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju, w krótkiej perspektywie straty dla gospodarki mogły wynieść od 7 do 18 mld dol., a najbardziej poszkodowana została branża turystyczna.

Wcześniej olbrzymie szkody wyrządziły branży turystycznej także epidemie SARS w 2003 r. oraz ptasiej grypy w 2006 r. Pierwsza z nich szczególnie dotknęła Chiny, Hongkong, Wietnam oraz Singapur, co przełożyło się na straty rzędu 20 mld dol. W przypadku epidemii ptasiej grypy ekonomiści wyliczyli, że liczba turystów, którzy w obawie o własne zdrowie zrezygnowali w wakacyjnych wyjazdów do krajów azjatyckich czy państw Pacyfiku, wyniosła nawet 12 mln.

Obraz
© Puste plaże w Cancun w Meksyku, fot. Paul Mannix/ Flickr

W 2009 r. na językach wszystkich była zaś świńska grypa. Dostało się wtedy szczególnie przemysłowi turystycznemu w Meksyku. Prasę na świecie obiegły wówczas zdjęcia opustoszałego Cancun. W obleganym zwykle przez turystów mieście plaże były puste jak po kataklizmie, a liczba zagranicznych turystów przybywających do kurortu spadła o 82 proc. Kilkadziesiąt hoteli zawiesiło wówczas swoją działalność, a ponad 10 tys. pracowników zatrudnionych przez działające lokalnie firmy z branży turystycznej zostało wysłanych na przymusowe urlopy. Na całym świecie wprowadzono wówczas ostrzeżenia i obostrzenia dotyczące podróży do Meksyku. Dla kraju, dla którego pieniądze z turystyki należą do głównych źródeł przychodu, to była mała katastrofa.

Z powodu epidemii nie mogą rozwinąć skrzydeł

Choroby zakaźne stanowią też poważne utrapienie dla niektórych państw afrykańskich czy karaibskich, stale ograniczając ich rozwój, pomimo olbrzymiego potencjału. Eksperci nie mają złudzeń, że na Czarnym Lądzie nie brakuje miejsc, które mogłyby się stać prawdziwymi wakacyjnymi hitami, ale powracające wciąż epidemie skutecznie odstraszają turystów. Gdyby w krajach tych udało się wyeliminować Ebolę, żółtą gorączkę, dengę oraz malarię, natychmiast przełożyłoby się to na wzrost liczby turystów, którzy z uwagi na bezpieczeństwo zdrowia, w ogóle nie rozważają wyjazdu do tych miejsc.

Badania wykazały, że liczba turystów w krajach, gdzie choroby te stanowią dziś problem, mogłaby się wówczas zwiększyć w skali roku o 10,6 mln, czyli o 14,4 proc. Szacuje się, że przychody z tytułu zwiększonego ruchu turystów, wzrosłyby wówczas o ok. 12 mld dol.

Obraz
© Plaża Nyali w Kenii / Wikimedia

Ale wpływ na sytuację w branży turystycznej, będącej jedną z najbardziej wrażliwych gałęzi gospodarki, mają dziś nie tylko czynniki chorobotwórcze. Prawdziwym koszmarem stają się też zawirowania geopolityczne, niepokoje, klęski żywiołowe czy pogoda. Wydarzenia takie jak: zamachy terrorystyczne z września 2001 r., Arabska Wiosna (2010-2012) czy wybuch wulkanu Eyjafjallajökull uwidaczniały się natychmiast w raportach dotyczących ruchu turystycznego.

Szczęście w nieszczęściu, wiele ze wspomnianych zjawisk ma na turystykę efekt krótkotrwały. Czy zatem epidemię COVID-19, za którą stoi nowy koronawirus, należy traktować tak samo jak wymienione wcześniej przypadki? Nie do końca. Zakażenia powodowane przez wirus SARS-CoV-2 mają bowiem zasięg globalny.

Według ekspertów cytowanych przez dziennik "The New York Times", starając się porównać efekty, jakie seria notowanych na całym świecie zachorowań może mieć na globalną turystykę, trzeba cofnąć się do 2001 r. Po zamachach z 11 września branża lotnicza i turystyczna znalazły się w poważnych tarapatach, a uzdrowienie sytuacji zajęło lata. Koronawirus może mieć na branżę lotniczą równie destrukcyjny wpływ, a zdaniem analityków tegoroczne obroty przewoźników lotniczych mogą zostać uszczuplone nawet o 113 mld dol.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)