Trwa ładowanie...

Górski Karabach. Kraj, którego nie ma

Choć istnieje fizycznie, ma swoje miejsce na mapie, stolicę, wybierane demokratycznie władze, wojsko, policję i flagę, to formalnie nie istnieje. Należy do grona tak zwanych parapaństw, czyli organizmów, którym brakuje międzynarodowego uznania. W niedzielę, 27 września o Górskim Karabachu usłyszał cały świat. Azerbejdżan chce odzyskać ten obszar, a Ormianie gotowi są bronić go do ostatniej kropli krwi.

Płot z tablicami rejestracyjnymi z czasów ZSSRPłot z tablicami rejestracyjnymi z czasów ZSSRŹródło: Krzysztof Matys
dyacvtb
dyacvtb

Na początku lat 90. XX wieku, w czasie rozpadu Związku Radzieckiego obowiązywała zasada, że rodzące się do niepodległości państwo może powstać tylko w granicach republik tworzących wcześniej ZSRR. Korekty nie były przewidziane.

Górski Karabach, zamieszkały w przeważającej większości przez Ormian, należał do Azerskiej Republiki Radzieckiej. Zgodnie z zasadą "dziel i rządź" komuniści prowadzili granice republik tak, by utrudniać życie miejscowym i wzmacniać wpływy Moskwy. Od biedy działało to przez siedemdziesiąt lat, ale w chwili załamania się radzieckiego państwa, wywołało szereg lokalnych wojen, między innymi i tę o Górski Karabach. Walki, jakie toczyły się na początku lat 90. przyniosły kilkadziesiąt tysięcy ofiar oraz przejęcie kontroli nad Karabachem przez Ormian.

Świat nie uznał Górskiego Karabachu

Świat tego nie uznał, stojąc twardo na stanowisku, że region formalnie należy do Azerbejdżanu. I taki stan mamy do dziś. Niby Karabach podlega rządowi w Baku, ale ten w rzeczywistości nie sprawuje tam żadnej władzy. Azerbejdżan nie przestaje myśleć o odzyskaniu tego obszaru, a Ormianie gotowi są bronić go do ostatniej kropli krwi. Stąd kolejny konflikt, który zaczął się w niedzielę 29 września.

Od zakończenia wielkiej wojny sprzed trzydziestu lat, co jakiś czasu wybuchają graniczne starcia, ale zazwyczaj kończą się po kilku dniach. Mamy nadzieję, że i tym razem będzie podobnie.

Przejście graniczne. Obok siebie flagi Armenii i Górskiego Karabachu Krzysztof Matys
Przejście graniczne. Obok siebie flagi Armenii i Górskiego KarabachuŹródło: Krzysztof Matys

Górski Karabach - o co ten konflikt?

W trakcie wycieczek turyści często pytają, o co ten konflikt. O to, o co często na Kaukazie. Tysiące lat historii, sporów i wzajemnych pretensji. Duma, honor, patriotyzm.

dyacvtb

Plus interesy mocarstw, z których dziś najważniejsza jest Rosja. W jej interesie jest, by konflikt się tlił. Sprzedaje broń jednej i drugiej stronie. Wykorzystując pretekst obrony przed silniejszym Azerbejdżanem, udanie skolonizował słabszą Armenię. Każdy, kto poświęci trochę czasu na analizę sytuacji, dojdzie do wniosku, że oba społeczeństwa, i Azerowie, i Ormianie są zakładnikami i ofiarami tej polityki.

Górski Karabach dla turystów

Do Górskiego Karabachu (gdy nie ma stanu wojennego) pojechać można bez problemu. Wjeżdża się od strony Armenii. Z miasta Goris do granicy jest już ledwie kawałek drogi ładną górską trasą. Granica to jeden nieduży budynek, w którym sprawdza się paszporty i, jeśli nie mamy wykupionej wcześniej wizy (można to zrobić w Erywaniu), to każą nam zgłosić się do odpowiedniego urzędu w stołecznym Stepanakercie i dopełnić formalności.

Stepanakert Krzysztof Matys
StepanakertŹródło: Krzysztof Matys

Wybierając się do Karabachu, trzeba jednak liczyć się z restrykcjami ze strony Azerbejdżanu. Jeśli władze w Baku dowiedzą się o tym, że tam byliśmy, mogą odmówić nam wjazdu do swojego kraju. Azerowie są bardzo wyczuleni na tym punkcie, uznają, że każdy, kto był w Karabachu, wjechał tam nielegalnie.

dyacvtb

Czy jest bezpiecznie? Oczywiście, przynajmniej w czasie pokoju. Ludzie są przyjaźnie nastawieni, cieszą się, że ktoś przyjechał i z właściwą Wschodowi gościnnością zapraszają turystów do domów.

Stepanakert, stolica nieuznawanego kraju, to ładne miasto. Czyste i eleganckie. W centrum, tuż obok budynków lokalnych władz jest dobrej jakości, czterogwiazdkowy hotel Armenia. Do dyspozycji jest też kilka mniejszych pensjonatów. Ruch turystyczny niewielki, ale w ciągu dziesięciu ostatnich lat było widać, że wzrasta, że dzieje się coś pozytywnego.

Górski Karabach - wyzwanie godne miłośnika podróży

Górski Karabach to inaczej Republika Arcach. Niewielki obszar zamieszkuje ok. 150 tys. ludzi. Stolicą jest Stepanakert (60 tys. mieszkańców).

dyacvtb

Parapaństwo funkcjonuje dzięki pomocy Armenii, obowiązującą walutą są armeńskie dramy, a wielu mieszkańców ma armeńskie paszporty, bo tylko z tymi mogą wyjechać za granicę (dokumenty karabaskie nie są uznawane nigdzie w świecie).

Kilkadziesiąt lat temu, w Polsce nazywany był też Górnym Karabachem. Ta błędna nazwa powstała przez pomyłkę w tłumaczeniu, ale wtedy stosowano ją powszechnie, używał jej również Ryszard Kapuściński. Cesarz reportażu był w Stepanakercie w czasie konfliktu na początku lat 90. Opis tych wydarzeń znajdujemy w "Imperium", książce o Związku Radzieckim. Kapuściński pisze tam o Karabachu, że to jeden z najpiękniejszych zakątków świata.

Klasztor Gandzasar Krzysztof Matys
Klasztor GandzasarŹródło: Krzysztof Matys

Turystyczne atuty regionu niewiele różnią się od Armenii. Góry, kuchnia i zabytki zachwycają. Najbardziej doceniany obiekt, klasztor Gandzasar (XIII wiek, wspaniały przykład średniowiecznej architektury sakralnej) oczywiście zasługuje na uwagę, ale nie przewyższa przecież klasztorów z innych ormiańskich regionów. Dlatego niektórzy mogą odnieść wrażenie, że największą atrakcją jest sam przyjazd do tego miejsca, postawienie nogi w kraju, którego nie ma, który oficjalnie nie istnieje. Wyzwanie godne miłośnika podróży.

dyacvtb

Pozostaje nam mieć wielką nadzieję, że wojna szybko ucichnie, a Górski Karabach ponownie otworzy się na turystów.

Autor tekstu i zdjęć prowadzi bloga podroze.krzysztofmatys.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Remont w Prezencie - fragment odcinka nr 3

dyacvtb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dyacvtb