Gwiazda bałtyckich plaż i internetu. Ten to wie, jak sprzedać kukurydzę
"Mistrzostwo świata" – mówią na jego widok. A właściwie ze względu na to, co słyszą, gdy ich mija. "Nadbałtycki mistrz marketingu" – dodaje mężczyzna smarujący się olejkiem, który leży niedaleko mnie wraz z rodziną. Ludzie podnoszą się, obserwują, chichrają i… kupują. Przynajmniej ci obok mnie.
Ten facet wzbudza zainteresowanie i to niemałe. Po pierwsze, śpiewa. Tak, tak, on nie krzyczy "gorąca kukurydza", "pyszna kawa", oj nie. On nuci znane nam melodie. Znane wszystkim bez wyjątków, bo… kościelne. Z daleka rozbrzmiewa psalm, ale nie taki zwyczajny, to "alleluja" zmodyfikowane. Im jest bliżej, tym wyraźniej słyszymy, jak z jego gardła wypływają dźwięki, te wzniosłe nuty na temat… kukurydzy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Mężczyznę można spotkać w Mielnie (miałam ten zaszczyt w zeszłe lato). Przemierza mocno zatłoczone plaże, dzieląc się pieśnią ku radości turystów. Nie widać oburzenia, głosów sprzeciwów. Nikt się nie awanturuje, że nie wypada, że to przesada. Wokoło mnóstwo dzieci i ich uśmiechniętych rodziców – tak reagowali na widok "śpiewaka". Jest tylko jedna para w wieku "dojrzałym", gdzie pani kiwa głową lekko zniesmaczona. Nie wiadomo czy chodzi bardziej o przekleństwa, czy o ten remiks "alleluja". A może o jedno i drugie. Obok nich widzę rodzinę, gdzie ojciec daje chłopcu, na oko 7-latkowi, kilka monet. Ten pędem leci za oddalającym się sprzedawcą. Jak widać, interes się kręci.
Zobacz też: Co nas irytuje na plaży?