Kasprowy Wierch - Święta Góra Polaków

Epokowa decyzja, jaką jest przekazanie Polskich Kolei Linowych w ręce spółki Polskie Koleje Górskie, stworzonej przez samorządy Zakopanego, Bukowiny Tatrzańskiej, Poronina i Kościeliska oraz fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners, stawia na nowo pytanie o przyszłość rejonu Kasprowego Wierchu.

Kasprowy Wierch - Święta Góra Polaków
PAP/Grzegorz Momot

03.01.2014 15:28

Osobną kwestią pozostaje jednak ocena stylu i politycznych de facto powodów wyeliminowania z przetargu prywatyzacyjnego słowackiego konsorcjum Tatry Mountain Resorts. Co na ten temat ma do powiedzenia Jacek Kowalski, reprezentujący TatraSkiLobby?

Kasprowy jako dobro narodowe, magnes marketingowy i „Święta Góra Polaków”. Czy i czym ten przeciętny szczyt zasłużył na takie miana – obecne zarówno w obiegu medialnym, jak i w przekonaniu wielu rodaków?

Powinni się nad tym zastanowić zwłaszcza narciarze i Podhalanie (choć nie tylko). Niewykluczone, że w związku z wieszczonym przez wielu naukowców efektem globalnego ocieplenia, czasu do jazdy na nartach mamy w Tatrach niewiele: jakieś kilkadziesiąt lat. Żyjące w tym czasie 3-4 pokolenia mogą albo tu jeszcze pojeździć i żyć dostatnio, albo też stać się, wraz z przyrodą, żywą częścią skansenu „Polskie Tatry i Podhale” - zarządzanego przez kustoszy, ale wyludnionego z młodzieży i narciarzy. Ci ostatni będą zmuszeni jechać w Alpy i Pireneje, jeszcze mocniej niż dzisiaj wspomagając gospodarki rozwiniętych krajów UE.

Już teraz widać wyraźnie, że z Tatr najpierw – wraz z owcami – wypędzono kulturę pasterską, a ostatnio – wraz z narciarzami – kulturę narciarską razem z „klimatami apres ski”. Tymczasem to z obu tych kultur przez lata żyło dostatnio nie tylko Zakopane, ale i całe Podhale ze Spiszem i Orawą włącznie.

Czym Kasprowy nie zasłużył na te miana?

Przede wszystkim dość przeciętną wysokością bezwzględną 1987 m n.p.m. Poza tym trudnymi i zmiennymi warunkami atmosferycznymi, powodującymi konieczność dośnieżania tras i dającymi tylko 80 dni narciarskich ze 150 dni w sezonie zimowym oraz trudną dostępnością - dla narciarzy zjazdowych wręcz nieracjonalną. Wyciągi krzesełkowe w dwu Kotłach wywożą obecnie 3100 osób/godz. By jeździć na Kasprowym najpierw trzeba nań wyjechać koleją linową wywożącą 360 osób/godzinę, czyli 2880 osób/dzień. Załóżmy, że narciarz podczas ośmiogodzinnego dnia narciarskiego na stoku spędza pięć i pół godziny. Okazuje się zatem, że dzisiaj kolej linowa wywozi dziennie z Kuźnic na Kasprowy 2880 narciarzy, czyli tylko 17 proc. czekających na nich wolnych miejsc na krzesełkach w obu kotłach. Te irracjonalne proporcje łagodzą o 1-2 proc. zapaleńcy (głównie młodzież) wychodzący pieszo z nartami na plecach z Kuźnic do dolnej stacji „nad Polakiem”. Po modernizacji tej kolejki do dolnej stacji poniżej „Polaka” będzie to około 3 proc. Efektem
jest kompletne niewykorzystywanie możliwości wyciągów w obu kotłach. Nim krzesełka się zapełnią jest już południe, a w Kuźnicach narciarze czekają dalej w upokarzającej „kolejce do kolejki”. Po każdym sezonie ubywa chętnych.

Trwająca od lat wojna o Kasprowy dotyczy 0,3 proc. powierzchni Tatrzańskiego Parku Narodowego! Są to tereny potrzebne dla lokalizacji kolejek i tras, znajdujące się na obszarze 3 proc. powierzchni polskich Tatr, przyznanej narciarzom 80 lat temu. Tymczasem fabryczna zdolność wywozu kolei linowej wynosi 420 osób/godzinę = 3360 os/dzień. Co więcej na etapie koncepcji zakładano, że sięgnie ona 920 osób/godzinę. Jednak już na w fazie projektu, a więc i zamówienia publicznego zostało to pod naciskiem „zielonych” obniżone do obecnego poziomu 360 osób/godzinę. W efekcie uciekły nam wtedy duże publiczne pieniądze. Nie jedyne zresztą stracone środki w tej dwunastoletniej walce Polskich Kolei Linowych z Tatrzańskim Parkiem Narodowym o pozwolenie na modernizację instalacji narciarskich na Kasprowym.

Tak czy tak jest jasne, że ta kolej nie wystarczy do narciarskiej obsługi Kasprowego i do wykorzystania zdolności wywozowych istniejących wyciągów krzesełkowych. Na dodatek za chwilę zmodernizowany wyciąg w Kotle Goryczkowym uzyska przepustowość co najmniej taką jak ten w Gąsienicowym czyli 2400 osób/godzinę. Wprawdzie na świecie kolejki o tak małej zdolności wywozowej buduje się już najwyżej do punktów widokowych, a nie na potrzeby narciarskie, ale na Kasprowym inwestycja ta dodatkowo pogłębi absurdalne proporcje między możliwościami kolejki linowej i krzesełek.

Dlaczego jednak Kasprowy stał się dla Polaków wartością kulturową i dobrem narodowym?

Kasprowy Wierch ma ponad osiemset-metrową różnicę poziomów dla zjazdów narciarskich, nie występującą nigdzie indziej w Polsce, pięciokrotnie większą niż w podtatrzańskich stacjach narciarskich i w większości krajowych ośrodków. Dodatkowo może poszczycić się romantyczną historią zdobycia dostępu do niego przez polskich narciarzy. Kolej linowa zrodziła się przecież z wielkiej miłości Heleny, córki prezydenta Mościckiego do Aleksandra Bobkowskiego, wiceministra kolei, którzy z silnym poparciem rozmaitych środowisk społecznych II RP dali odpór egoizmowi Ligi Ochrony Przyrody, zaspokajając ówczesne potrzeby narciarzy trasami FIS I, FIS II i nartostradą z Gąsienicowej. Nie bez znaczenia były ambicje i entuzjazm Polaków w 20 lat po uzyskaniu wolności. Nasuwa się porównanie z dzisiejszą sytuacją – tyle że gdzie te ambicje u warszawiaków i ten entuzjazm u zakopiańczyków? Nie mówiąc już o zdumiewającym stosunku polityków (i to wszystkich kolejnych orientacji) do sprawy udostępnienia Tatr narciarzom - tak ważnej dla
rzeszy polskich miłośników białego szaleństwa, chcących aktywnie odpoczywać we własnym kraju.

Szczytowi nie można także odmówić alpejskiego charakteru, dającego narciarzom zjazdowym niezapomniane przeżycia na długich, mierzących ponad 3 km niełatwych trasach, mogących uzyskać akceptację FIS do rozgrywania zawodów slalomu giganta, a nawet biegu zjazdowego juniorów, w Pucharze Świata. Atutem jest również sprawnie zarządzana przez PKL, bezawaryjnie działająca przez 77 lat kolej linowa.

Wspólnie czynniki te działają jak magnes marketingowy ściągając narciarzy – najlepszych gości – nie tylko na Kasprowy Wierch i do Zakopanego, ale na całe Podhale, bo również do kilkunastu podtatrzańskich stacji narciarskich. Początkujący uczą się tam jeździć, bardziej zaawansowani korzystają z tych ośrodków na co dzień, a najlepsi w pozostałe 70 dni, kiedy to nie ma narciarskiej pogody na Kasprowym Wierchu.

Aby uzmysłowić sobie jego rolę, wystarczy wyobrazić sobie, czym i jakie byłyby dzisiaj: Zakopane, dawna – przez 60 lat! – Zimowa Stolica Polski, rodzime narciarstwo zjazdowe i poziom życia ludności Podhala, Spiszu i Orawy – bez dostępu narciarzy do Tatr, który umożliwiła kolej linowa na Kasprowy Wierch.

Co więc sami polscy narciarze mogą zrobić, by mogli korzystać ze swoich Tatr?

Chyba niewiele, bo duża część roboty została już wykonana. Otóż rezultatem obywatelskiej właśnie pracy w ciągu ostatnich lat są dwa uzupełniające się projekty:
– koncepcja urbanistyczna architekta Stanisława Karpiela wraz z zespołem (Jan Modrzewski, Andrzej Bachleda-Curuś i Edward Budny) Resort Narciarski Kurortu Tatrzańskiego - Rejon Kasprowego Wierchu, która winna zostać kanwą urbanistyczną dla lokalizacji infrastruktury narciarskiej w Planie Ochrony Parku
– plan inżynierski rzeczoznawcy budowlanego Jacka Kowalskiego - Wniosek do Planu Ochrony Parku, będący programem inwestycyjnym budowy nowych i rozbudowy istniejących kolejek krzesełkowych wraz z trasami w ciągu najbliższych 20 lat.

Tekst: Jacek Kowalski

_ Jacek Kowalski reprezentuje TatraSkiLobby, stowarzyszenie propagujące „udostępnienie Tatr narciarzom w sposób pozwalający zachować przyrodę dla następnych pokoleń” oraz „wspierające narciarzy i parki narodowe w Tatrach Polskich i Tatrach Słowackich”. Blog.siuhajek.pl _

Źródło: SKI Magazyn

Polecamy w wydaniu internetowym SKI Magazyn

[

]( http://www.skimagazyn.pl )

IF/PW/UDM

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)