Trwa ładowanie...

Kontrolerzy ruchu lotniczego odchodzą z pracy. Będzie paraliż na polskim niebie?

Aż 175 pracowników z liczącej 208 osób załogi kontrolerów Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej obsługującej kluczowe obszary ruchu lotniczego odchodzi z pracy. O niezwykłej sytuacji w PAŻP rozmawiamy z przewodniczącym Związku Zawodowych Kontrolerów Ruchu Lotniczego i kontrolerem z 26-letnim stażem, Maciejem Sosnowskim.

Maciej Sosnowski Maciej Sosnowski Źródło: Archiwum prywatne, fot: Hubert K. Adamczyk
d2h760d
d2h760d

Pod koniec ubiegłego roku p.o. prezesa PAŻP Janusz Janiszewski wprowadził nowy regulamin i wręczył pracownikom nowe umowy. Wielu kontrolerów nie zdecydowało się na ich podpisanie, m.in. ze względu na niebezpieczny wg nich sposób organizacji pracy oraz obniżkę wynagrodzeń.

Magda Bukowska: Rozmawiamy w nietypowym momencie. Bardzo poważna kwestia, która miała być głównym tematem naszej rozmowy, przynajmniej na chwilę schodzi na drugi plan.

Maciej Sosnowski: To prawda. Dramatyczna sytuacja na Ukrainie sprawia, że wszyscy zostawiamy na chwilę swoje sprawy i staramy się działać tam, gdzie jest to teraz najważniejsze.

d2h760d

Wiem, że bezpośrednio zaangażowaliście się w pomoc waszym kolegom z pracy - kontrolerom lotów zza naszej wschodniej granicy. Na czym polega ta pomoc?

Koleżankom i kolegom, przyjaciołom, ich rodzinom. Jak tylko nastąpił pierwszy atak, zapewniliśmy ich, że zorganizujemy dla nich miejsca zakwaterowania, zajmiemy się transportem, zapewnimy pomoc prawną, logistyczną i każdą inną, jaka będzie potrzebna.

Nasi koledzy, jak inni mężczyźni, zostali na Ukrainie, by walczyć o swój kraj. Do nas przyjeżdżają ich żony, dzieci. Organizujemy im miejsca zakwaterowania, starając się uwzględnić fakt, że wiele osób chce zostać jak najbliżej granicy, czyli jak najbliżej bliskich, którzy zostali w kraju. Współpracujemy z władzami na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie, ale wielu z nas zaoferowało też miejsca u siebie w domach.

Odbieramy rodziny naszych przyjaciół z granicy, rozwozimy do miejsc, gdzie znajdują tymczasowy dom, staramy się im pomóc zorganizować tu sobie nowe życie. To teraz najważniejsze.

Co do tego nie mam wątpliwości. Jednak czas płynie nieubłaganie i za chwilę będziemy musieli zmierzyć się z innym problemem: paraliżem na polskim niebie, jak nazwaliście tę sytuację w komunikacie prasowym. Naprawdę nam to grozi?

Niestety tak. W tej chwili 175 kontrolerów z liczącej 208 osób załogi, która obsługuje w Warszawie kluczowe organy ruchu lotniczego, jest na wypowiedzeniu. Kilka osób jeszcze nie dostało nowych warunków zatrudnienia, więc ta liczba może jeszcze wzrosnąć.

d2h760d

Łatwo sobie wyobrazić, że jeśli obsada zmniejszy się z ponad 200 do ok. 30 osób to nie dadzą one rady wykonać wszystkich zadań. W efekcie loty będą miały wielogodzinne opóźnienia, a wiele z nich trzeba będzie po prostu odwoływać.

Na czym polega problem? To niezwykła sytuacja, że tak duża grupa osób decyduje się odejść z pracy. PAŻP argumentuje, że systemy zarządzania przestrzenią powietrzną są bezpieczne, a pensje polskich kontrolerów są jedynymi z najwyższych w Europie. Jak to wygląda z waszej perspektywy?

W mediach problem jest często spłycany. Powtarza się informacja, że odchodzimy z pracy, bo nasze pensje zostały obniżone. Ale to tylko jeden - do tego wcale nie zasadniczy - aspekt całej sytuacji.

d2h760d

Oczywiście nikt nie jest zadowolony, kiedy po 20 czy 40 latach służby proponuje mu się znacznie niższe wynagrodzenie, ale zarobki w naszym zawodzie nadal są bardzo dobre, więc trudno chyba uwierzyć, że nagle aż tyle osób decyduje się z nich zrezygnować.

W takim razie dlaczego składacie wypowiedzenia?

Zacznę od tego, że nie złożyliśmy wypowiedzeń.

Nowy zarząd PAŻP - na czele z pełniącym obowiązki prezesa, który dziś pomawia nas i nazywa sabotażystami - wprowadził nowy regulamin i wręczył nam nowe umowy ze znacznie gorszymi warunkami pracy. Mogliśmy je przyjąć lub nie. Postanowiliśmy skorzystać z przysługującego nam prawa do wyboru i nie podpisaliśmy umów.

d2h760d

Na czym polega to pogorszenie warunków pracy?

Na obniżeniu warunków bezpieczeństwa. Postrzegamy naszą pracę jako służbę - bardzo odpowiedzialną - której celem jest zapewnienie wszystkim uczestnikom ruchu powietrznego pełnego wsparcia i właśnie poczucia bezpieczeństwa. Nowe warunki pracy, ale także atmosfera, która panuje w PAŻP nam to uniemożliwia.

d2h760d

Jednym z punktów, który budzi nasz największy sprzeciw, jest redukcja liczby osób pracujących w zespole. Zwykle działamy w dwuosobowych, ale na wieżach, gdzie ruch lotniskowy i okołolotniskowy jest bardzo duży, zespoły są większe. W tej chwili proponuje nam się pracę jednoosobową. Dopóki nic się nie dzieje, wszystko idzie gładko, według planu - nie ma problemu.

Jedna osoba sobie poradzi, choć jest to balansowanie na granicy bezpieczeństwa. Jeśli jednak dojdzie do jakiegokolwiek incydentu robi się naprawdę groźnie. Wtedy zwyczajnie nie ogarnie ona jednocześnie wszystkich samolotów w powietrzu, na lotnisku oraz dodatkowej sytuacji wymagającej np. wezwania służb czy koordynowania dodatkowych działań. A przecież jesteśmy właśnie po to, aby każdy pilot, jego załoga i pasażerowie mieli pewność, że zostanie im udzielona wszelka możliwa do zorganizowania z ziemi pomoc. Tego nas uczono, po to przechodziliśmy bardzo długie, trudne i kosztowne szkolenia - żeby móc działać, a w takich warunkach, jakie proponuje nam się dziś, nie możemy tego robić.

Czujemy się po prostu odpowiedzialni za bezpieczeństwo ludzi w powietrzu. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to może przekona go to, że jest nie tylko zwykła ludzka odpowiedzialność, ale też spoczywająca na nas odpowiedzialność karna. Za samo sprowadzenie zagrożenia katastrofy - dodam, że nieumyślne - grozi nam do ośmiu lat pozbawienia wolności. Wszyscy mamy to z tyłu głowy w każdej minucie pracy. A w tym momencie - przy takim podejściu naszych władz do kwestii bezpieczeństwa, regulaminu, atmosfery w pracy, do nas - pracowników - czujemy, że nie możemy liczyć na wsparcie przełożonych.

d2h760d

Przeciwnie, obawiamy się, że w razie jakiegoś wypadku, stalibyśmy się kozłami ofiarnymi ponoszącymi odpowiedzialność za złą i zagrażającą życiu ludzi organizację pracy. Na to się nie zgadzamy. Każdy z nas ma w głowie tę jedną niebezpieczną sytuację, która zawsze się może zdarzyć i poczucie, że będziemy w tym momencie pozbawieni realnej możliwości udzielenia pomocy.

Zdaję sobie sprawę, że osobom z zewnątrz, które nie wiedzą, jak naprawdę wygląda nasza praca, niełatwo to zrozumieć. Do czego prowadzi upadek kultury bezpieczeństwa w organizacjach lotniczych pokazuje film "Upadek - Sprawa Boeinga". Polecam obejrzeć. Nie chcemy mieć na sumieniu tragedii, do których obecna sytuacja w PAŻP może doprowadzić.

Lotnisko Chopina w Warszawie Adobe Stock
Lotnisko Chopina w Warszawie Źródło: Adobe Stock, fot: Piviso.com

W takim razie w jakiej realnej sytuacji znajdziemy się w maju? Pytam jako turysta i osoba, która korzysta z połączeń lotniczych.

Paraliżu. Utrudnienia, opóźnienia, przekładnie lotów - to wszystko zacznie się już w kwietniu, kiedy skończą się umowy części obsady. Od 1 maja zostanie tylko garstka ludzi. Nie da się ich szybko zastąpić, bo proces wyszkolenia nowego kontrolera trwa minimum dwa lata. Odsiew jest ogromny, a szkolenie trudne i kosztowne. W całej Polsce jest tylko ok. 600 osób, które mają odpowiednie kwalifikacje. To najlepiej pokazuje, jak wąska jest to grupa i jak specyficzne kwalifikacje musimy posiadać.

Przy takim braku obsady trzeba będzie zredukować liczbę lotów - i to drastycznie. W pełnym składzie w maju obsługiwalibyśmy około 2-2,2 tys. operacji dziennie, każda z nich to przelot jednego samolotu. 20-30 osobowa grupa będzie w stanie obsłużyć 300, może 500 operacji. W każdej godzinie 20-30 zamiast kilkuset. A to znaczy, że wiele samolotów zostanie na ziemi.

Generalna zasada jest taka, że nie opóźnia się tych samolotów, które są w powietrzu. Czyli jeśli nad Polską leci samolot z np. Bliskiego Wchodu do Ameryki to on ma priorytet. Zamiast niego opóźnimy te, które stoją w Polsce lub są w promieniu dwóch godzin od nas. Dla turysty znaczy to realnie tyle, że jeśli wyleci na długi weekend w kwietniu, to trudno przewidzieć, gdzie i kiedy uda mu się wrócić.

Czy jest jakakolwiek szansa, że do tej sytuacji nie dojdzie?

Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Pracuję w tym zawodzie od 26 lat. Jestem przewodniczącym związku zawodowego, ale przede wszystkim kontrolerem, instruktorem i egzaminatorem. Wśród osób, które odchodzą są pracownicy z 30-, 40-letnim stażem. Nikt z nas nigdy nie zetknął się z taką sytuacją, z takim brakiem zrozumienia dla tego, co robimy, brakiem odpowiedzialności i troski o bezpieczeństwo.

Nasza decyzja nie jest pochopna. Od dwóch lat nasze raporty dotyczące bezpieczeństwa i organizacji pracy są ignorowane, jesteśmy nakłaniani do działania, która naraża nas na większe ryzyko popełnienia błędów. Od dawna informujemy o tych nieprawidłowościach Ministerstwo Infrastruktury, ale na razie nikt nic z tym nie robi.

W tej chwili rozwiązanie tego problemu jest już tylko w rękach ministra, który nie podjął dotąd z nami żadnego dialogu. Doskonale zna nasze oczekiwania - w tym to najważniejsze - zmianę zarządu, który doprowadził do degradacji naszej pracy na taki, który będzie chciał ratować PAŻP i zadba o bezpieczeństwo zarówno swoich pracowników, jak i - przede wszystkim - o pasażerów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Barbarzyńskie działania Rosjan. "Najkoszmarniejszy moment we współczesnej historii"

d2h760d
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Paweł Kapusta - Redaktor naczelny WP
Paweł KapustaRedaktor Naczelny WP
d2h760d