Korea Północna – jak wypoczywa Kim Dzong Un?
Olbrzymia prywatna posiadłość na wschodzie kraju opływa w niewyobrażalne wręcz luksusy. Choć o rozległych terenach w sąsiedztwie miasta Wŏnsan wiadomo niewiele, na zdjęciach satelitarnych z serwisu Google Maps widać przepych kurortu "wybitnego przywódcy Partii, armii i narodu".
Korea Północna to raj na ziemi. O ile jesteś przywódcą kraju lub znajdujesz się w najbliższym gronie dyktatora. W innym przypadku to zaprzeczenie raju. Skansen totalitaryzmu i najbardziej odizolowane od reszty świata państwo serwuje swoim obywatelom smutną codzienność. Prawie jedna trzecia 24-milionowej populacji cierpi skrajne ubóstwo, a relacje, które stamtąd docierają za pośrednictwem misjonarzy i uchodźców, mrożą krew w żyłach. Ale nie wszystkim.
Kim Dzong Un, na przykład, nie ma z tym problemu. Gdy ludzie giną z głodu, przywódca zażywa luksusów w swoim prywatnym kurorcie nad Morzem Japońskim. Posiadłość jest gigantyczna i ma wszystko to, co powinna mieć "Ibiza Korei Północnej", jak nazywają resort dziennikarze z Zachodu. Jak wskazują zdjęcia satelitarne udostępnione przez Google, resort zlokalizowany niedaleko miasta Wŏnsan w prowincji Kangwŏn podzielony jest na dwa ogromne obszary o nieco odmiennym charakterze.
Pierwszy jest niemal cały zielony. Pośród połaci drzew można dojrzeć ukryty pałac, wybieg dla koni oraz rozległe pole golfowe. Olbrzymia przystań u wybrzeża Wŏnsan jest prawdopodobnie miejscem, w którym dyktator trzyma swój jacht Princess 95 Motor, o wartości przekraczającej 4 mln. dolarów.
Druga część kurortu to centrum rozrywek i "węzeł komunikacyjny". Prywatna stacja kolejowa i pas startowy, boisko, bieżnia – to tylko część atrakcji, jakie czekają tu na przywódcę i jego gości. Wisienką na torcie jest szeroka piaszczysta plaża otoczona przez sieć lokali, w których bez końca można oddawać się uciechom ciała.
Że Kim Dzong Un ma do tych ostatnich słabość, wiadomo z relacji byłego gwiazdora NBA i przyjaciela dyktatora, Denisa Rodmana. Koszykarz kilka lat temu zawitał w pilnie strzeżonym kurorcie i wspominał, że miejsce to jest niczym Ibiza lub Hawaje. Z tym, że w całości należy do jednej osoby. I wszystko musi tu być "naj".