Kupiła jacht za 1 euro. Nie mogła uwierzyć, gdy zaproponowali taką cenę
Za 1 euro można kupić chleb, czekoladę albo bilet na autobus, ale na pewno nie jacht. A jednak! Właśnie tyle za Juanitę zapłaciła Justyna Czop z Malborka. By spełniać marzenia, rzuciła wszystko i przeprowadziła się na Maltę
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
WP: Jacht za 1 euro - brzmi jak abstrakcja, ale tobie właśnie za tyle udało się go kupić. Na ogłoszenie trafiłaś przypadkiem?
Justyna Czop: To był zupełny przypadek. Znalazłam je ponad rok temu na znanej w środowisku żeglarsko-podróżniczym grupie facebookowej "Jachtostopowicze, czyli My". Ogłoszenie było napisane w ciekawy sposób, gdyż właścicielowi zależało głównie na tym, by jacht trafił w dobre ręce, najlepiej młodej osoby z marzeniami. Było to 3 miesiące po tym jak w roku 2016 przepłynęłam Ocean Atlantycki i przez miesiąc żyłam na jednej z karaibskich wysp na farmie kakaowca. Wracanie do polskiej szarej rzeczywistości i Politechniki Gdańskiej po ponad 3 miesiącach podróży, przepłynięciu ponad 4 tys. mil morskich i życiu na farmie kakaowca było dość przygnębiające. Napisałam więc maila w odpowiedzi na ogłoszenie. Opisałam swoją historię i żeglarskie doświadczenie (które nie ogranicza się tylko i wyłącznie do przepłynięcia Oceanu Atlantyckiego; pływałam także po Morzu Bałtyckim, Północnym, Śródziemnym, w północnej Norwegii, więc miałam na swoim koncie sporo mil morskich).
Kim byli ludzie, którzy wystawili łódź na sprzedaż?
Właścicielem jachtu był Niemiec (emerytowany pilot), który był w posiadaniu Juanity przez kilkanaście lat. Kilka ostatnich lat używał jachtu coraz mniej i mniej, więc postanowił go sprzedać. Wielu z Was pomyśli sobie zapewne, że to głupota sprzedawać sprawny jacht za euro. Jednak dla poprzedniego właściciela Juanita stanowiła przede wszystkim wartość sentymentalną. Dla niego to nie był tylko jacht, a masa wspomnień, kilkanaście lat żeglowania, wiele przepłyniętych mil morskich i przygód. Zależało mu na tym, by ktoś o Juanitę zadbał i dał jej kolejne życie. Także warto zaznaczyć, że dla niego też nie była to łatwa decyzja, oddawał w inne ręce coś, co kochał i coś, co stanowiło dla niego ważną część życia.
Twój mail przekonał go, że być może to ty jesteś odpowiednią osobą. Poleciałaś na spotkanie i…?
Przyleciałam na Maltę i spotkałam się z właścicielem i jego żoną. Opowiadał mi o historii jachtu i o jego wyposażeniu, wszystkich instalacjach i problemach technicznych. Spędziłam na Juanicie kilka dni. Podczas jednej z kolacji rozmawialiśmy o jachcie. Zapytali mnie ile byłabym w stanie za Juanitę zapłacić. Jednak na tym etapie mojego życia nie miałam praktycznie żadnych oszczędności, o czym oczywiście szczerze im powiedziałam. Jednak właściciel bardzo mnie polubił podczas tych kilku dni i zaufał mi do tego stopnia, że zdecydował sprzedać mi jacht za jedno euro. Powiedział mi, że czuje, że jestem właściwą osobą dla Juanity.
*To naprawdę brzmi jak bajka. Jak zareagowałaś na informację o tej cenie? *
Rozpłakałam się jak bóbr, gdyż nie sądziłam, że taki rozwój wypadków jest w ogóle możliwy. Zapłaciłam, a moneta jest oprawiona w ramkę wraz ze zdjęciem jachtu w ich domu.
W jakim stanie była wtedy Juanita?
Była w stanie, w którym spokojnie można by jacht użytkować. Wymagała niewielkich prac, takich jak malowanie, nowy antyfouling i ogólna kosmetyka. Jednak zdecydowałam się na przeprowadzenie gruntowniejszego remontu. Przede wszystkim stan jachtu trzeba dostosować do swoich celów. Wiadomo, że inaczej trzeba przygotować jacht, którym zamierza się pływać tylko dookoła Malty/Sycylii od jachtu, którym chce się przekraczać Oceany.
Widać, że wiesz, o czym mówisz. A Juanita naprawdę będzie dopieszczana.
Prawda jest taka, że jacht to ciągła praca, niezależnie od tego, w jakim wieku jest jacht, zawsze coś się psuje, coś trzeba naprawić, przemalować, zmienić. Muszą sobie Państwo uświadomić, że jacht jest ciągle wystawiony na działanie bardzo niekorzystnych dla każdego materiału warunków: słona woda, wilgoć, słońce. Na jachcie jest silnik, instalacje elektryczne i wodne, dużo rzeczy, które potencjalnie mogą się popsuć, i oczywiście zgodnie z prawem Murphy’ego zawsze się psują. Nawet, jeżeli nie pływałam jeszcze swoim jachtem zbyt wiele, to tylko żyjąc na nim przez kilka miesięcy, musiałam mierzyć się z awariami. Kiedy zepsuje ci się pompa od toalety, to nie dzwonisz po hydraulika, tylko rozbierasz wszystko na części pierwsze i sama naprawiasz.
Co teraz robisz na Malcie?
Na początku, kiedy przeprowadziłam się na Maltę znalazłam pracę w barze, później chwytałam się różnych dorywczych prac na jachtach. Aktualnie od ponad pół roku mam stałą pracę jako załogantka na 25 metrowym jachcie żaglowym.
Juanita zmieniła twoje życie?
Przede wszystkim była dla mnie bodźcem, by na dobre porzucić schemat studia-praca-ślub-kredyt-dom-rodzina, w którym tak wielu ludzi wciąż pozostaje uwięzionych i porzuca swoje marzenia gnijąc w domu na kanapie przed ekranem laptopa. Oczywiście była to dla mnie duża i trudna do podjęcia decyzja. Wiedziałam, że to nie jest przygoda na trzy miesiące, po których wrócę do domu, przyjaciół i rodziny. Targały mną sprzeczne emocje, strach, że nie podołam odpowiedzialności, bo 11 metrowy, ważący 14 ton stalowy jacht, to także odpowiedzialność i wiele wydatków. Pewnie większość ludzi myśli sobie, że życie na własnym jachcie to spełnienie marzeń. Mając 21 lat wyprowadzałam się na wyspę, na której nie znałam nikogo, by zacząć żyć samotnie na własnym jachcie. Więc warto zdać sobie sprawę, że nie zawsze jest kolorowo. Wszelkie marzenia okupione są ciężką pracą i wyrzeczeniami.
Ale ta praca i wyrzeczenia doprowadziły cię do spełnienia marzeń. I czuję, że to nie koniec – kiedy zamierzasz wyruszyć w podróż Juanitą?
Najpierw oczywiście remont, ale początkowo zamierzam zrobić tylko rzeczy konieczne, by z powrotem ją zwodować i móc zacząć użytkować ją ponownie. Następnie krok po kroczku będę Juanitę ulepszała i personalizowała pod swoje potrzeby. A podróże oczywiście jak najbardziej. Marzy mi się Pacyfik, ale to zbyt odległe marzenie, by nazwać je planem, najpierw oczywiście będę uczyć się Juanity na Morzu Śródziemnym, a później naturalną koleją rzeczy byłoby przekraczanie Atlantyku. Ale jachty mają to do siebie, że nie warto nic planować.
Masz kontakt z byłymi właścicielami Juanity?
Tak. Często bywają na Malcie i widujemy się przy każdej okazji, kiedy zarówno ja jak i oni jesteśmy na wyspie. To na prawdę wspaniałe małżeństwo, można by powiedzieć, że w pewnym stopniu się o mnie martwią, ale są też dumni z tego, jak zmieniłam swoje życie i wierzą że poradzę sobie z Juanitą.
Zobacz też: Największy jacht na świecie.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski