La Ghriba, pielgrzymka i tysiące wiernych w tunezyjskim raju
Po niecałych trzech godzinach bezpośredniego lotu z Polski możecie trafić na inny kontynent. Tunezja, a szczególnie należąca do kraju wyspa Dżerba, przyciąga turystów atrakcyjnymi cenami wycieczek czy odpoczynku w hotelach. Ale czy wiecie, że raz w roku odbywa się tam żydowska pielgrzymka przepełniona fascynującymi rytuałami?
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Tunezyjczycy lubią opowiadać pewną legendę o młodej, samotnej dziewczynie, która wieki temu postanowiła zamieszkać w dolinie. Okoliczni mieszkańcy bali się do niej zbliżać. Może uprawia czary? Dlatego gdy pewnego dnia jej szałas stanął w płomieniach, nikt samotnej dziewczynie nie pomógł. Po fakcie mieszkańcy zbliżyli się do zgliszcz i zauważyli, że spłonęło wszystko, ale ciało dziewczyny było nienaruszone. Potraktowali ją jak świętą, pochowali z największym szacunkiem i na jej cześć zbudowali świątynię.
Lata później synagoga La Ghriba ("ghriba", czyli "ta samotna") jest celem tysięcy pielgrzymów nie tylko z Tunezji, ale innych państw Afryki Północnej, Izraela czy różnych zakątków Europy. I choć legend jest kilka, a wersje różnią się od siebie i jakby wciąż ewoluują, to żydzi niezmiennie traktują La Ghribę na tunezyjskiej Dżerbie jako święte miejsce, do którego trzeba przybyć. Nie inaczej było w tym roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie siedź w hotelu! "Tunezja ma do zaoferowania więcej niż hotel all-inclusive"
Tam, gdzie pachnie figowym likierem
Tysiące pielgrzymów przyjeżdża na tunezyjską Dżerbę, by modlić się o cuda i podtrzymywać wielowiekowe tradycje. To niesamowite przeżycie nawet dla turystów - móc przyglądać się żydowskiej kulturze Tunezyjczyków, ich zwyczajom i uczestniczyć w wielkiej fecie pełnej modlitw i muzyki. Nigdy czegoś takiego nie widzieliście.
La Ghriba z cichego, na co dzień spokojnego miejsca zmienia się w świątynię pełną ludzi wierzących, że ich najgłębsze modlitwy zostaną wysłuchane. W tym roku mówiło się o 5 tys. pielgrzymów. Celem dla wszystkich jest przede wszystkim wnętrze synagogi. Piękne, głęboko niebieskie zdobienia świątyni kontrastują z najczęściej białymi chustami żydówek i czarnymi jarmułkami modlących się osobno panów.
Przy wejściu każdy może nakryć głowę, a także wyposażyć się w jajka i świece. Na jajkach pielgrzymi zapisują imiona osób, o które się modlą, swoje życzenia i wersy po hebrajsku. Składają je pod ścianą wyłożoną srebrnymi płytkami z intencjami. Pielgrzymi znoszą do środka dziesiątki, jeśli nie setki jajek. Niektórzy mają ich całe worki.
Każde jajko jest dokładnie oznaczone, następnie wkładane do groty pod ścianą, którą później zajmą się już duchowni z synagogi. Według lokalnych tradycji, jeśli kobieta zje jajko, jej modlitwy o miłość i płodność zostaną wysłuchane i spełnione w przeciągu roku. Mówi się też, że jeśli modlitwy zostaną wysłuchane, trzeba wrócić do świętego miejsca na kolejną pielgrzymkę.
Jak wiele osób przyjechało, by dziękować za cuda? Jedni modlą się w ciszy, inni płaczą, zapalając świeczki w intencjach za bliskich. Ktoś wyciąga mały aparat i robi sobie serię zdjęć, ktoś inny łączy się na wideokonferencji, by z osobą z drugiego końca świata wyśpiewać modlitwę po hebrajsku.
W ramach dobrego uczynku żydzi częstują się orzeszkami. Na zewnątrz za drobną opłatą można poprosić rabina o modlitwę. Kawałek dalej panie i panowie częstują się mocnym likierem figowym, którego aromat szybko rozchodzi się w dusznym pomieszczeniu La Ghriby. Chwile, o których trudno zapomnieć. A naprzeciwko synagogi trwa prawdziwa feta.
Pielgrzymi, piach i wielka feta
Tegoroczna pielgrzymka kończyła się wielką ceremonią 8 maja. To nie był łatwy dzień dla pielgrzymów. Burza piaskowa dawała się wszystkim we znaki. Tłumy zbierały się w karawanseraj - to tradycyjne piętrowe domy zajezdne z placem pośrodku. Przed wiekami służyły karawanom, dziś takie miejsca, m.in. na Dżerbie, przekształca się w restauracje, hotele czy miejsca użytku publicznego. I właśnie naprzeciwko synagogi można wejść do jednego z takich domów. Burza piaskowa szalała na zewnątrz, a wewnątrz białych murów karawanseraj wielka wrzawa, głośna muzyka i spontaniczne okrzyki tłumu.
Pod ścianą ktoś sprzedaje lody i przekąski, zaraz obok można kupić sobie biżuterię na pamiątkę. Komercjalizacja i świętość razem. Pośrodku placu ustawione są ławki, z których pielgrzymi mogą oglądać to, co dzieje się na scenie. Wyśpiewywanie modlitw to jedno. Najważniejsza w ceremonii zamknięcia pielgrzymki do La Ghriby jest licytacja korony z menary. W tym roku cena sięgnęła aż 11 tys. dinarów tunezyjskich, co w przeliczeniu daje prawie 15 tys. zł. Symbolicznie korona trafia do rodziny, która wygrała licytację, a pieniądze wpłacane są na synagogę.
Menara (z arabskiego manara, czyli coś, co wytwarza światło) to pięciopoziomowy kandelabr zdobiony symbolami żydów z Dżerby, ich historii, symbolami upamiętniającymi słynnych tunezyjskich rabinów itd. Całość pokrywają kolorowe jedwabne chusty, wiązane przez pielgrzymów oraz kwiaty.
Po zakończonej aukcji menara zostaje wyprowadzona na zewnątrz i rozpoczyna się krótka procesja, przypominająca - nie bez powodu - tradycyjną ślubną paradę. Mówi się, że "podróż" menary jest celebracją więzi, niemal małżeńskiej, żydowskiej społeczności z Bogiem. Procesja przypomina więc to, jak dawniej lokalni mieszkańcy Dżerby świętowali śluby - z panną młodą, która podróżowała na przyozdobionym kolorowymi szatami wielbłądzie z domu swojego ojca do domu pana młodego.
Krótka parada kończy pielgrzymkę, która przyciąga już nie tylko wierzących żydów, pragnących pielęgnować swoje tunezyjskie korzenie, ale także coraz więcej turystów. Ci mogą odkrywać kulturę żydowską Dżerby nie tylko w La Ghribie, podczas pielgrzymki.
Bonjour, shalom
O kulturze żydowskiej na Dżerbie nie mówi się wiele, a to temat nawet ciekawszy niż te piękne piaszczyste plaże, które docenia dziś coraz więcej turystów, także z Polski. Społeczność żydowska skupia się wokół dwóch wspólnot: Hara Kebira i Hara Seghira. Jedni nazywają to gettami, inni wioskami, ale to integralne części miasteczek Dżerby. Hara Kebira obejmuje większy obszar. Tu mieszczą się między innymi talmudyczne szkoły.
Wkraczając do Hara Kebira, zobaczycie od razu małe knajpki serwujące brik, czyli tradycyjny pieróg w kształcie trójkąta. Smażone w głębokim oleju ciasto wypełnione jest jajkiem, przyprawami, warzywami, czasem z dodatkiem tuńczyka. Miejscowi mówią, że w Hara Kebira serwują najlepszy. Dowody same wyrastają szybko przed oczami. Wystarczy kilka kroków, by trafić na knajpkę Króla Brika. Gdzieś obok na ulicy starsze żydówki sprzedają ciasta na bazie sorgo.
- Kuchnia żydowska przenika do tradycyjnej kuchni tunezyjskiej. Lubię tu przychodzić, zwłaszcza zimą, bo serwują tu najlepszą zupę na bazie fasoli – opowiada mi Jalel, nasz przewodnik.
Działająca w Hara Kebira talmudyczna szkoła zaskakuje nas... spokojem. Dzieciaki mają właśnie lekcje.
Na pustych wewnętrznych dziedzińcach możemy podziwiać niebiesko-białą mozaikę, która pokrywa wszystkie ściany i podłogi, wszędzie rozwieszone są kolorowe tablice z hebrajskimi tekstami.
Hara Seghira to przede wszystkim teren wokół La Ghriby. Choć na początku maja to miejsce pełne jest turystów i pielgrzymów, w każdym innym momencie roku możecie spokojnie i w ciszy zwiedzać to miejsce. Fascynujące pod względem architektury, historii i religii.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski