Mieszkają na archipelagu pośrodku oceanu. "Jesteśmy tu zdani tylko na siebie"
- Popatrz na mapę, wokół ocean i długo, długo nic – mówi Jorge, mieszkaniec Ponta Delgada. - Jesteśmy tu zdani tylko dla siebie. Sąsiada lepiej tolerować, bo może okazać się pomocny. W takim miejscu nie możesz sobie pozwolić na posiadanie wrogów, bo nie przetrwasz.
23.11.2023 | aktual.: 23.11.2023 22:26
Archipelag Azorów znajduje się na środku Atlantyku. Wydaje się leżeć niemal dokładnie pomiędzy Europą, Grenlandią, Amerykami i Afryką. Wyspy należą do Portugalii, ale przypominają osobną, odległą krainę. Nic dziwnego, od zachodniego wybrzeża Półwyspu Iberyjskiego dzieli je około 1500 km.
Dziewięć wysp pochodzenia wulkanicznego jest zamieszkanych od czasów portugalskiej kolonizacji w XV w., choć miejscami sprawiają wrażenie bezludnych. Turyści przyjeżdżają tu zwabieni nieskażoną naturą, różnorodnymi krajobrazami, łagodnym klimatem i wszechobecnym spokojem.
Stawiają na swojskość
- Właśnie to nas wyróżnia – podkreśla Paolo, lokalny przewodnik. – Mamy przestrzeń, kameralne miejscowości, niemal rodzinną atmosferę. Niepotrzebne nam tłoczne kurorty z wielkimi hotelami. Nie pali nam się do nowoczesności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozumiem, o czym mówi, kiedy zatrzymujemy się na lunch w jednym z miasteczek na wyspie São Miguel. W niedużym barze panuje swojska atmosfera. Za stołami siedzi kilka grupek turystów, pomiędzy nimi krążą kelnerki i właściciel. Co chwila otwierają się drzwi, mężczyźni z sąsiedztwa podchodzą do baru po kawę albo kieliszeczek rumu. Poklepują się po plecach, śmieją, zagadują barmana. Całość przypomina raczej rodzinne przyjęcie niż restaurację.
Wyspiarska samowystarczalność
Jest jesień, po sezonie. Brak masowej turystyki ma swój urok, ale co z pracą dla miejscowych?
- Pracuję dla tej samej firmy od trzynastu lat – mówi Paolo. – Mamy zasadę, że poza szczytem sezonu wakacyjnego, czyli późną jesienią, zimą i wczesną wiosną wymieniamy się dyżurami: jedna grupa codziennie ma innego przewodnika, w ten sposób każdy z nas może pracować.
Azorczycy przemyśleli wiele innych aspektów życia na odległych wyspach. We wszystkich restauracjach podają herbatę z miejscowej uprawy. Choć susz nie należy do najbardziej aromatycznych, wyspiarze stawiają na lokalność. Założona w XIX w. Gorreana jest najstarszą wciąż działającą plantacją herbaty w Europie.
Piwo, rum, likiery też są produkowane na archipelagu i przeważnie to one występują w miejscowym menu. Podobnie jak doskonałe sery, którymi zajada się cała Portugalia.
Nie ma w tym nic dziwnego – na Azorach żyje więcej krów niż ludzi. Czarno-białe łaty na tle zielonych łąk to najczęstszy widok na wyspach, dużo łatwiejszy do uchwycenia niż wieloryby, na które turyści polują z aparatami podczas specjalnych rejsów wycieczkowych. Nie ma jednak gwarancji, że uda się spostrzec lśniący ogon pośród fal. Na Azorach pewne są tylko krowy. I deszcz.
Czytaj także: Polka na Azorach. "Nie ma ciągłej gonitwy"
Kuchnia geotermalna
Klimat na wyspach jest łagodny, temperatury rzadko spadają poniżej 15 stopni Celsjusza, ale należy się liczyć z częstymi opadami. Na szczęście nie są dotkliwe i szybko mijają. Chmury i mgły mieszają się z kłębami pary wydobywającymi się z gorących źródeł, których na aktywnym sejsmicznie archipelagu jest mnóstwo. Azorczycy potrafią zrobić użytek także z nich, nie tylko w postaci relaksujących ciepłych basenów.
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę systematycznie budują swoją energetyczną niezależność z użyciem geotermalnej energii. A na co dzień bez użycia wielkiej technologii używają gorących źródeł do gotowania.
We wnętrzu wydrążonej studni nad powierzchnią bulgoczącej wody zawiesza się zamknięty kociołek z różnymi rodzajami mięsa i warzywami. Po sześciu godzinach wyjmuje się zachwycająco soczystą, aksamitnie miękką i aromatyczną potrawę. I wcale nie trąci ona siarką!