Polka na Azorach. "Nie ma ciągłej gonitwy"
Azory składają się z dziewięciu wysp położonych na środku Oceanu Atlantyckiego. W jednej z nich zakochała się Milena Dąbrowska, przewodniczka i autorka strony milenadabrowska.com. – Polecam zacząć przygodę od Terceiry. Można tu podziwiać m.in. wulkan Algar do Carvão, a nawet wejść do środka stożka wulkanicznego, gdzie dawniej płynęła lawa – opowiada w rozmowie z WP.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Karolina Laskowska: Dlaczego postanowiła pani rzucić pracę w korporacji i przenieść się na Azory, które bywają nazywane "Hawajami Europy"?
Milena Dąbrowska: W Polsce miałam różne zajęcia. Grałam w ramach hobby w teatrze. Współpracowałam z muzykami i innymi artystami. Podczas pracy w korporacji, cały czas działałam w teatrze studenckim, mimo że już dawno nie byłam studentką. Cieszyłam się z ówczesnej pracy i relacji z pracownikami, ale chciałam spróbować czegoś nowego – sprawdzić, jak żyje się poza Polską.
W czerwcu 2015 r. przyleciałam po raz pierwszy na Azory i zakochałam się w tym miejscu. Wylądowałam akurat w czasie hucznych obchodów święta Sanjoaninas poświęconego stolicy Terceiry – Angra do Heroísmo. Byłam również absolutnie oczarowana bliskością natury i życzliwością mieszkańców, którzy chętnie wskazywali mi drogę, a nawet podprowadzali do celu. Ludzie szczerze się do siebie uśmiechali, a nie po to, by np. wcisnąć komuś jakąś ulotkę. Widać było szacunek do drugiego człowieka.
Wróciłam do Warszawy i wspominałam wspaniały pobyt. Potem poleciałam raz jeszcze zimą, która bywa uciążliwa. Dalej mi się bardzo podobało i zaczęłam szukać pracy, ale wtedy nie mówiłam po portugalsku. W momencie znalezienia pierwszego zatrudnienia na wyspie Terceira, kupiłam bilety lotnicze, złożyłam wypowiedzenie w Polsce i powiedziałam szefowi, że będzie miał, gdzie przylecieć na wakacje. Przeprowadziłam się na stałe w styczniu 2017 r.
Na Azorach mówi się, że w archipelagu jest osiem wysp i jeden park rozrywki. Ten park rozrywki to właśnie Terceira – tak pisała pani na swojej stronie o nowym miejscu zamieszkania. Czemu wybór padł akurat na Terceirę?
Trochę przez przypadek. O istnieniu Azorów słyszałam oczywiście na lekcjach geografii, ale nie znałam specyfiki poszczególnych dziewięciu wysp wchodzących w skład archipelagu. Podczas samodzielnej wycieczki do Barcelony, poznałam późniejszego przyjaciela, który pochodził właśnie z Terceiry (spoiler: to nie love story). Zaczął mi opowiadać, jaki to jest niesamowity kawałek świata. Początkowo myślałam, że trochę przesadza, ale stwierdziłam, że mogę przecież to sprawdzić. Poleciałam na Terceirę i się nią po prostu zachwyciłam. Nie szukałam już żadnych innych wysp do zamieszkania.
Każda z azorskich wysp (Flores, Corvo, Faial, Pico, São Jorge, Graciosa, Terceira, São Miguel, Santa Maria) jest na swój sposób wyjątkowa. Mieszkańcy Terceiry lubią cieszyć się życiem i świętować nawet z pozornie błahych powodów.
Celebrowanie chwil spędzanych wśród znajomych czy rodziny wpisuje się w ich filozofię życia, którą wyraża myśl "Um dia de cada vez" ("Jeden dzień na raz"). Które imprezy są najbardziej popularne?
Wspomniane wcześniej Sanjoaninas to największy świecki festiwal, który trwa aż 10 dni. Codziennie odbywają się koncerty, aktywności sportowe, zabawy dla dzieci, pokazy na ulicach. Co istotne, uczestniczą w nich zwykli mieszkańcy a nie wynajęci aktorzy. Ważnym elementem obchodów są marchas, czyli parady z grupami tańczących, grających i śpiewających osób w specjalnych strojach. Może w nich wziąć udział każdy, bez względu na posiadanie lub brak talentu. Co ciekawe, udział nie jest wcale darmowy, bo trzeba zapłacić za własny kostium albo zorganizować loterię, z której dochody "opłacą" zabawę. Co roku wybierany są król i królowa Sanjoaninas, którzy podążają na czele orszaku otwierającego festiwal. Podczas tej imprezy można naprawdę poczuć się członkiem wspólnoty.
Z kolei w trakcie karnawału działają grupy teatralne – bailinhos. Tradycja przybyła z Brazylii, ale mieszkańcy Terceiry przerobili ją trochę po swojemu. W grupach działają głównie amatorzy, którzy w ostatni weekend karnawału (od piątku aż do wtorku, który jest wtedy dniem wolnym od pracy), jeżdżą od ośrodka kultury do ośrodka kultury. Ich przybycie do danego miasta jest ogłaszane wystrzeleniem racy. Nie ma żadnego harmonogramu spektakli, więc ludzie przychodzą na miejsce zimą z kocami, siedzą i czekają na kolejne grupy, nie wiedząc, kiedy dokładnie one przyjadą. Przedstawienia dotyczą zaś wydarzeń na wyspach czy na świecie i stanowią zabawny komentarz społeczno-polityczny.
Popularnością cieszą także Festas do Espírito Santo, czyli uroczystości ku czci Ducha Św., które promują idee dzielenia się z innymi i bycia razem. Odbywają się przez wszystkie niedziele wielkanocne, ale mieszkańcy lubią je tak bardzo, że czasem przeciągają je aż do końca sierpnia. Podczas obchodów organizowane są procesje z koronami Ducha Św., które wędrują od domu do domu. Do mieszkań ich tymczasowych opiekunów przybywają znajomi i rodzina, by się wspólnie modlić i ucztować. Często rozstawiane są też długie stoły na ulicach, przy których siadają mieszkańcy okolic danego império – kolorowej kapliczki, i wspólnie jedzą posiłki oraz piją lokalne wino przywiezione wcześniej w tysiąclitrowych zbiornikach ze stali nierdzewnej.
Czasem można otrzymać w prezencie bochenek chleba, a nawet wziąć udział w licytacji wołowiny, która jest na Azorach często spożywana. Te święta żyją, bo jednoczą mieszkańców i stanowią świetną rozrywkę na wyspie, gdzie nie ma 10 kin, 15 kręgielni czy parków trampolin.
Bardziej kontrowersyjną rozrywką są tourady, w których główną rolę odgrywają byki. Na czym one polegają?
Na Terceirze mamy dwa rodzaje tourad. Pierwsza z nich ma miejsce na arenie byków. Posiada wielu przeciwników, w tym mnie. Wygląda trochę podobnie do hiszpańskiej corridy, z tym że nie zabija się byka, lecz go rani.
Zdecydowanie bardziej popularna jest tourada à corda, podczas której byki biegają po zamkniętych fragmentach ulic. Biorą w niej udział cztery byki, wypuszczane pojedynczo. Każdy biega przez 20 minut i jest trzymany na linie przez kilku pastores – pasterzy w białych strojach i czarnych kapeluszach. Przed byka wyskakują zaś młodzi mężczyźni, którzy go drażnią jakąś płachtą lub parasolką – na tym polega show.
Co ważne, nie zadaje się bezpośredniego cierpienia zwierzęciu, choć wiadomo, że jest to na pewno dla niego stresujący dzień. Oglądający widowisko powinni siedzieć natomiast na wysokich murach lub za ogrodzeniami. Nie zawsze się do tego stosują, czasem też próbują drażnić zwierzę i bywa, że lądują potem w szpitalu. Żadne ubezpieczenie nie obejmuje spotkania z bykiem.
Pomocne są także komunikaty. Jeden wystrzał racy oznacza konieczność schowania się, bo byk zostanie zaraz wypuszczony. Dwa wystrzały zwiastują zamknięcie byka i chwilę przerwy, podczas której można skorzystać z taszek – azorskich foodtrucków.
Po czwartym byku nadchodzi czasem jeszcze jeden, znacznie bezpieczniejszy – quinto touro, czyli po prostu wielka impreza w pobliskim domu. Niektórzy mieszkańcy chcą zobaczyć właśnie tylko tego "piątego byka", który gwarantuje dużo zabawy, picia i jedzenia.
A jakich potraw szczególnie warto skosztować na Azorach?
Na Terceirze na pewno warto spróbować alcatry. Można ją trochę porównać do polskiego gulaszu, z tym że nie zawiera w ogóle warzyw, lecz "mięso z mięsem przekładane mięsem".
Poza tym mamy też pyszne ryby i owoce morza. Polecam szczególnie lapas – skałoczepy, czyli małe zwierzątka żyjące w muszli przytwierdzonej do skały. Odczepia się je, obrabia, piecze i podaje z masłem i czosnkiem.
Oryginalne są także cracas – pąkle, które jednak nie każdemu będą smakować. Jak dla mnie smakują "morzem".
Bardzo polecam też skosztować dżemu paprykowego podawanego z serem, a także potraw z wołowiny. Wszystkich przysmaków mamy tu zdecydowanie więcej.
Różnorodna kuchnia i liczne okazje do świętowania to plusy życia na Azorach. Jakie inne najważniejsze zalety jeszcze pani dostrzega?
Ogromnym plusem jest wysoki poziom bezpieczeństwa. Nie trzeba przejmować się włamaniami do samochodu czy domu. Zawsze mogą być wyjątki, bo wszędzie są dobrzy i źli ludzie, ale tu jest znacznie więcej tych pierwszych. Niebezpieczne mogą być za to trzęsienia ziemi czy wybuchy wulkanów, ale na szczęście nie zdarzają się one często, choć trzeba się liczyć z możliwością ich wystąpienia, żyjąc na wyspach wulkanicznych.
Co ważne, ludzie troszczą się o siebie nawzajem, co było szczególnie widoczne w okresie pandemii, gdzie odpowiedzialność społeczna była naprawdę duża. Podmiotowy a nie przedmiotowy stosunek do drugiego człowieka stoi na pierwszym miejscu. Jest też czas na spotkania z innymi i nie ma ciągłej gonitwy. Oczywiście, zdarzają się także jakieś niesnaski, bywają ludzie pokłóceni na śmierć i życie, ale ogólnie tworzą się tu prawdziwe wspólnoty.
Poza tym bardzo cenię też bliskość natury i dostęp do Oceanu Atlantyckiego.
A minusy?
Zimą w mieszkaniach jest naprawdę zimno. W większości nie ma izolacji ani ogrzewania centralnego. Na Azorach jest bardzo wilgotno, co bywa uciążliwe, np. gdy nie schną ubrania.
Brakuje dobrego dostępu do szpitali. Znajdują się na zaledwie trzech z dziewięciu wysp. Trzeba czasem przetransportowywać helikopterem pacjentów na sąsiednie wyspy albo do Lizbony, gdzie pracuje znacznie więcej lekarzy o różnych specjalizacjach. Wszystko wiąże się ze stratą cennego czasu.
Zdarza się też, że np. osoba, która potrzebuje dializy, musi przeprowadzić się na inną wyspę, bo takie usługi medyczne nie są oferowane, tam gdzie mieszka. Nie wszyscy mają również lekarzy rodzinnych. Ja ostatnio czekałam ok. dwa miesiące na wizytę. Mieszkańcy z mniejszymi dolegliwościami często chodzą od razu na pogotowie, bo tylko tam zostaną w miarę szybko przyjęci. I tak powstają kolejki. Specjaliści przylatują na wyspę, np. raz na miesiąc czy kilka miesięcy. Prywatne wizyty są zaś bardzo drogie.
Bezrobocie jest tu spore. Nie ma dużo ofert pracy, choć zawsze znajdą się w restauracjach czy hotelach, gdzie pracuje się bardzo ciężko i długo. Dużo osób żyje na zasiłkach, co staje się problemem społecznym. Mobilność pracy jest mała. Ważną rolę odgrywa sektor turystyczny, który coraz bardziej się rozwija. Na Azory przybywają rekordowe liczby turystów, ale mimo to nadal te wyspy nie są przez nich zadeptane. Cały czas można odpocząć w spokoju na łonie natury.
Które miejsca na Azorach szczególnie warto zobaczyć?
Polecam zacząć przygodę z Azorami od Terceiry, która nie jest miejscem pierwszego wyboru. Można tu podziwiać wulkan Algar do Carvão, a nawet wejść do środka stożka wulkanicznego, gdzie dawniej płynęła lawa. Przepiękne widoki na zielone pastwiska i murki z kamieni wulkanicznych oferuje zaś Serra do Cume przypominająca "koc patchworkowy". Ponadto warto odwiedzić wyjątkowe winnice i wykąpać się w naturalnych basenach skalnych.
Bardzo lubię też wyspę São Jorge z pięknymi strukturami geologicznymi, gdzie wydaje się, że świat się po prostu zatrzymał. Można też pójść tam na plantacje kawy czy do fabryki sera.
Na wyspie Pico warto z kolei wspiąć się na najwyższy szczyt Portugalii (2351 m n.p.m.), a na najpopularniejszej wyspie São Miguel podziwiać liczne jeziora, plantacje ananasów, a także jedyne w Europie plantacje herbaty.
Na każdej z dziewięciu wysp naprawdę jest co robić. Trzeba się jednak przygotować na to, że Azory nie są tanim kierunkiem, a zmiany planów związane chociażby z warunkami atmosferycznymi są tu czymś naturalnym. Dla osób chcących tylko poimprezować i poplażować są zdecydowanie lepsze miejsca.
Podróżując, pamiętajmy również o zasadach zrównoważonej turystyki – dbaniu o przyrodę i wspieraniu lokalnej społeczności
Sztuka podróżowania - DS7
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.