Na tę rybę lepiej uważać. Jej zjedzenie może się nieprzyjemnie skończyć
Turystyka z Krakowa pojechała nad morze i postanowiła spróbować wędzonej ryby. Niestety skończyło się to nieprzyjemnymi dolegliwościami żołądkowymi. Winny był jednak gatunek, a nie świeżość.
18.05.2022 | aktual.: 18.05.2022 11:12
Pani Anna o tym, co jej się przydarzyło opowiedziała "Gazecie Wyborczej". Kobieta przebywa na turnusie leczniczym w Juracie, ale skorzystała z okazji i pojechała na wycieczkę do Helu, gdzie kupiła problematyczną wędzoną rybę.
Zjadła wędzoną rybę. "Nudności, a później ostra biegunka"
Kuracjuszka zakupy zrobiła w polecanym przed przewodnika sklepie w centrum miasta. Jak relacjonuje, wybrała rybę maślaną. - Nigdy jej nie jadłam, ale bardzo dobrze wyglądała, więc się skusiłam - tłumaczy kobieta na łamach "Wyborczej" i dodaje, że mały kawałek zjadła tuż po wyjściu ze sklepu.
Niestety, szybko zaczęła boleć ją głowa i pojawiły się dolegliwości żołądkowe. - Po chwili doszły do tego nudności, a później ostra biegunka. Z częścią objawów wciąż się zmagam - wyjaśnia pani Anna.
Ryba maślana nie dla każdego
Kobieta zaczęła szukać informacji o rybie, którą zjadła i okazało się, że jej dolegliwości zdrowotne są po prostu efektem jej spożycia. Dlaczego? Niektóre gatunki ryb maślanych - m.in. eskolar i kostropak - zawierają woski nietrawione przez człowieka, które mogą powodować zaburzenia pokarmowe, a u osób szczególnie wrażliwych nawet zatrucia pokarmowe. Objawiają się one biegunką, zawrotami głowy, nudnościami i wysypką.
Z tego względu osobom, które po raz pierwszy konsumują ryby z tej grupy zaleca się spożycie małej ilości celem sprawdzenia wrażliwości na woski zawarte w mięsie. Pierwsze objawy ewentualnego zatrucia powinny wystąpić po ok. dwóch, trzech godzinach od spożycia i ustąpić po upływie doby.
Sklep powinien zadbać o odpowiednie oznaczenie
Pani Anna postanowiła poinformować o tym, co się jej przydarzyło również sanepid. - Chciałabym ostrzec innych ludzi, nie życzę nikomu, by przechodził przez to co ja. Z tego co wyczytałam, zgodnie z przepisami unijnymi tymi rybami można handlować, ale musi być przy nich informacja o ryzyku szkodliwego wpływu na układ pokarmowy - tłumaczy kobieta.
Jak się okazuje, tę informację potwierdza rzeczniczka prasowa pomorskiego sanepidu. "Świeże, przygotowane i przetworzone produkty rybołówstwa z rodziny Gempylidae, w szczególności Ruvettus pretiosus oraz Lepidocybium flavobrunneum mogą być wprowadzane do obrotu wyłącznie w formie opakowań jednostkowych/zbiorczych i muszą być odpowiednio oznakowane w celu zapewnienia konsumentom informacji na temat [...] ryzyka związanego z obecnością substancji wywierających szkodliwy wpływ na układ pokarmowy" - napisała Anna Obuchowska w przesłanej "GW" odpowiedzi.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"