Nadleśnictwo Lubsko. Hałda opon w lesie. "Straszne. Ręce opadają"
Na profilu Lasów Państwowych na Facebooku pojawiło się wideo nagrane przez Ośrodek Edukacji Przyrodniczo-Leśnej w Jeziorach Wysokich. Rozgoryczony leśniczy wzywa na nim do ujawnienia sprawcy odpowiedzialnego za wyrzucenie sterty opon. - A teraz my to posprzątamy i zawieziemy do zakładu utylizacji - mówi Paweł Mrowiński, rzecznik prasowy nadleśnictwa Lubsko.
Wideo przygotowane przez Ośrodek Edukacji Przyrodniczo-Leśnej w Jeziorach Wysokich pojawiło się w mediach społecznościowych w środę, 21 kwietnia. W wideo wystąpił leśniczy stojący na tle sterty zużytych opon. Nie kryje zniesmaczenia i wzywa odbiorców nagrania do wskazania sprawcy procederu.
- Kiedy pojawiła się ustawa o odpadach, myśleliśmy, że problem zniknie. Jednak leśnicy ciągle borykają się z takimi obrazkami, jak ten za moimi plecami. Ktoś wyrzucił stertę starych zużytych opon. Oprócz opon jest tutaj papa rozbiórkowa, wełna mineralna, folia jakaś. Mówię o tym tak szczegółowo, bo może ktoś z państwa zna te odpady. Może ktoś wie, gdzie te odpady były składowane - mówi w opublikowanym wideo Paweł Mrowiński, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Lubsko.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Leśnicy apelują o współodpowiedzialność
Odpady zostały porzucone na terenie leśnictwa Marianka w Nadleśnictwie Lubsko ok. 100 m od drogi Brody - Zasieki. Policja nadal szuka sprawcy, a leśnicy apelują do odbiorców materiału o odpowiedzialność i zaprzestanie działań na szkodę środowiska.
- Nam, leśnikom zarzuca się złe gospodarowanie lasami. Dyskutanci domagają się współuczestnictwa w zarządzaniu. Współodpowiedzialność proszę państwa. Współodpowiedzialność. A teraz my to posprzątamy i zawieziemy odpady do zakładu utylizacji - dodaje Mrowiński.
"Takiemu oponiarzowi to milion zł kary się należy" - piszą internauci w komentarzach pod postem. "Straszne. Ręce opadają"; "Co trzeba mieć w głowie, aby zrobić coś takiego?" - nie dowierzają czytelnicy.
Inni proponują zaś, aby miasta podjęły współpracę z mieszkańcami i umożliwiły darmową utylizację odpadów. Zdaniem internautów mniej z nich trafiałoby wówczas na łono natury. "Niech miasta zrobią punkty odbioru takich odpadów. Na dzień dzisiejszy nie ma się gdzie tego pozbyć za darmo, to i ludzie wywalają, gdzie popadnie. Wielka afera, a co z tym robić?" - komentuje internautka.
Za niskie kary za śmiecenie w lasach
Niestety, jednym z problemów, które utrudniają rozwiązanie kwestii śmieciowej w polskich lasach, są nadal zbyt niskie kary dla sprawców. Za wyrzucanie śmieci do lasu obecnie grozi jedynie mandat w wysokości 500 zł.
Minister środowiska Michał Woś zapowiadał w lipcu 2020 r. zaostrzenie kar za śmiecenie w lasach oraz zwiększenie liczby fotopułapek. Jak przyznają Lasy Państwowe, zmiana przepisów o gospodarce odpadami niewiele zmieniła i lasy wciąż są zaśmiecane. Jednym z powodów jest właśnie niskie ryzyko wykrycia takiego wykroczenia oraz relatywnie niewysokie kary.
- Sprawa jest w dalszym ciągu procedowana. W tej chwili zajmuje się nią Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Mandat za śmiecenie w lasach wciąż wynosi do 500 zł. Wszystko zależy od skali szkody, bo wniosek o ukaranie może być również skierowany do sądu - mówi w rozmowie z WP Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
Najistotniejsza jest jednak zmiana polityki śmieciowej. Leśnicy z całej Polski często podkreślają, że na leśne wysypiska trafia najwięcej odpadów wyrzucanych przez drobnych przedsiębiorców i zwykłych mieszkańcy, którzy do lasu nie zaglądają w celach turystycznych.
- Ludzie, którzy chcą w ten sposób pozbyć się kłopotu, nie boją się konsekwencji. Są zapowiedzi ministerstwa, że już niedługo za taki proceder będzie groził mandat w wysokości 5 tys. zł. i dodatkowo kara w postaci obowiązku sprzątania w lesie przez miesiąc. Bardzo na to czekam. Myślę, że taka kara ma szansę poprawić sytuację - ocenia Małgorzata Olszewska-Hagno z Nadleśnictwa Kolbudy.