Najbardziej magiczny jarmark. "Gdybym miała wybrać jeden, to byłby ten"
Podobno uczeń przerósł mistrza. Słynący z organizacji magicznych świątecznych kiermaszy Niemcy zachwycają się polskimi jarmarkami. Czy faktycznie przebiliśmy pod tym względem naszych sąsiadów? Po wizycie na trzech jarmarkach w południowo-zachodnich Niemczech, wcale nie jestem tego pewna. Za to jestem absolutnie przekonana, że warto się na nie wybrać. Dlaczego?
13.12.2023 | aktual.: 13.12.2023 12:39
Biorąc pod uwagę ceny energii, takich iluminacji naprawdę się nie spodziewałam. Niemal całe stare miasto w Stuttgarcie aż błyszczy od iluminacji.
Stuttgart tonie w światłach
Niemcy zamiast rezygnować z tradycyjnych światełek, sięgnęli po różne energooszczędne rozwiązania - jak np. stosowanie pobierających minimalne dawki prądu LED. Efekt? Wyjątkowy! Choć kiedy przyjechałam do Stuttgartu śniegu akurat nie było, przy takich dekoracjach naprawdę trudno nie poczuć świątecznego klimatu.
Ogromne wrażenie robią też ozdoby straganów. Niemal na każdym drewnianym daszku rozgrywa się jakaś świąteczna scenka. Tu szopka, tam Mikołaj ciągnięty przez renifery, gdzie indziej scenka zimowa z udziałem zwierząt lub tradycyjne żołnierzyki z "Dziadka do orzechów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mnie najbardziej urzekły owce, które bardzo licznie występują w świątecznych dekoracjach na niemieckich marketach. Ozdoby stoisk tym bardziej mnie oczarowały, że większość z nich wygląda, jakby były ręcznie wykonane i dobrze przemyślane na długo przed świętami.
Wrażenie robi też rozmiar jarmarku. Kiermasz nie jest ograniczony do jednego placu czy ulicy. Stragany rozstawione są na ogromnej przestrzeni, przez co bardziej przypominają gdański Jarmark św. Dominika, niż nasze lokalne kiermasze bożonarodzeniowe.
Czytaj także: Polska ma jeden z najpiękniejszych jarmarków w Europie. "Doceniają go goście z całego świata"
A co na samych stoiskach? I to jest właśnie najpiękniejsze. Na setki stoisk, które oglądałam, tylko na kilku nalazłam przedmioty, które nie były bezpośrednio związane ze świętami i które można kupić w zwykłych sklepach przez okrągły rok. U nas niestety to jarmarczna norma.
Na niemieckich jarmarkach dominują stoiska z jedzeniem i oczywiście grzanym winem. Dla mieszkańców to okazja do spotkań z bliskimi lub przyjaciółmi. Wszędzie stoją małe stoliki, przy których ludzie ucztują na stojąco, rozmawiają, żartują, a kiedy już się najedzą, ruszają na łowy.
Wśród oferowanych produktów znajdziemy przede wszystkim świąteczne ozdoby - często drewniane i ręcznie robione. Można też znaleźć stare bombki i zabytkowe zabawki. Już samo patrzenie na nie sprawia wielką przyjemność i wprawia w świąteczny nastrój.
Polskie stoisko we Fryburgu
Jeśli chodzi o asortyment, niemieckie jarmarki nie różnią się specjalnie od siebie. Jednak na każdym takim targu są stoiska, które robią szczególne wrażenie. We Fryburgu niemal wszyscy zachwycali się straganem z piękną ceramiką. Nawet przewodnik po Fryburgu, zatrzymuje się przy nim i prosi, żebyśmy zwrócili na nie szczególną uwagę, bo jest wyjątkowe. - Magda zobacz, jakie cuda. Wy chyba macie podobne, prawda? - zagaduje mnie koleżanka z Francji. - Bardzo podobne - dodaję i patrzę zaskoczona. Po chwili odkrywam, że to nasz Bolesławiec!
Przemiła sprzedawczyni zapewnia nas po angielsku, że wyroby są oryginalne, opowiada o sposobach ich wytwarzania i dodaje, że pochodzą spod Wrocławia. - Czyli możemy spokojnie rozmawiać po polsku? - pytam.
Czytaj także: Przyciągają tłumy, także z zagranicy. Oto najpiękniejsze jarmarki bożonarodzeniowe w Polsce
Krótka rozmowa, trochę śmiechu, a ja czuję się naprawdę dumna, że na niemieckim jarmarku polski asortyment budzi taki podziw. Co więcej, wcale mnie to nie dziwi. Stoisko i same wyroby są naprawdę piękne.
Jarmark we Fryburgu jest mniejszy niż ten w Stuttgarcie. Dekoracje są subtelniejsze, za to ludzi mnóstwo. Jeśli jednak tłumy was nie zniechęcają, warto jeszcze w grudniu wybrać się na chwilkę do tego niemieckiego miasta.
Tym bardziej, że poza jarmarkiem przyciąga on niesamowitą malowniczością. To miasto kanałów, rowerów, pięknych szachulcowych budynków, miłości i imponującej romańskiej katedry Najświętszej Marii Panny, której ażurowa wieża góruje nad dachami.
Świętowanie pod mostem
Jarmark pod mostem? Brzmi dziwnie. Okazuje się jednak, że wszystko zależy od tego, jaki to most, a właściwie kolejowy wiadukt (choć przepływa też pod nim rzeczka). Jarmark w maleńkiej miejscowości przy drodze do Szwarcwaldu zostawiłam na koniec z premedytacją.
Kiermasz w wąwozie rzeki Rawenny, w pobliżu Breitnau, różni się od pozostałych dwóch pod wieloma względami. Po pierwsze jest niewielki. W tym samym czasie może na nim przebywać maksymalnie trzy tys. osób. Po drugie jest czynny tylko od piątku do niedzieli od godz. 15:00 do 21:00, w cztery weekendy od 24 listopada począwszy.
Żeby więcej ludzi mogło go odwiedzić, maksymalnie możemy na nim spędzić dwie godziny. Poza tym nie znajduje się w centrum miasta. Żeby do niego dojechać trzeba sobie zadać odrobinę trudu. Mimo tych wszystkich obostrzeń i utrudnień, gdybym mogła polecić tylko jeden z niemieckich jarmarków świątecznych, postawiłabym właśnie na ten.
A wszystko przez jego położenie. Drewniane stragany rozstawione są u stóp imponującego, liczącego sobie blisko 100 lat, kamiennego wiaduktu, który stanowi główną dekorację kiermaszu. Konstrukcja jest pięknie podświetlona, a górą co kilkanaście minut przejeżdża pociąg.
Pod mostem płoną ogniska, pachnie grzanym winem i świątecznymi smakołykami, a wzdłuż rzeczki ustawione są drewniane rzeźby, które niczym stacje na drodze krzyżowej, stanowią przystanki na ścieżce prowadzącej do prostej, ale uroczej szopki. Cały ten obrazek jest niczym bajkowa świąteczna pocztówka. Pięknie jest stać się jej częścią, choćby na te dwie godziny.
Ostatnia okazja, żeby odwiedzić niezwykły jarmark jest w najbliższy weekend 15 - 17 grudnia, jednak na stronie wszystkie bilety (wstęp kosztuje 5,5 euro, czyli 23 zł) są już wyprzedane. Koniecznie więc zaplanujcie wyprawę na jarmark do Ravenny w przyszłym roku.