Niestraszna mu pogoda, piasek i choroba. Chce przejść pieszo ze Świnoujścia do obwodu kaliningradzkiego
Andrzej Michalik pomysł ma niebanalny. Jeśli leżąc na plaży nad Bałtykiem lub Zatoką Gdańską zobaczysz piechura z wielkim plecakiem, to na pewno będzie on. Skąd to wiem? Bo plażą chce przejść samotnie od granicy niemieckiej aż do obwodu kaliningradzkiego. Startuje 26 sierpnia.
O Andrzeju było głośno dokładnie rok temu, gdy samotnie przepłynął Wisłę z Goczałkowic-Zdroju do Gdańska. Przeżył wtedy załamania pogody, zatrucie i awarię kajaka. Wyprawa nie należała do łatwych także dlatego, że od dziecka choruje na cukrzycę.
Teraz ma kolejny szalony plan i zamierza przejść się brzegiem morza od Niemiec aż po obwód kaliningradzki. Start wyprawy zaplanował szczegółowo, chce wyruszyć o świcie 26 sierpnia br. Nocować będzie pod namiotem. Liczy, że cała podróż zajmie mu ok. 3-4 tygodnie.
Zobacz materiał wideo o samotnej podróży Andrzeja kajakiem.
- Ciężko podać konkretną datę finiszu, bo nie do końca da się określić dystans. Linia brzegowa to 770 km, ale linia a plaża to, co innego. Do tego dojdą ujścia rzek, porty, miasta, stocznie itp. Będę je obchodził do najbliższej możliwej przeprawy – opowiada Wirtualnej Polsce Andrzej Michalik. – Chcę to robić naprawdę precyzyjnie i w miarę możliwości, jak najbliżej morza (np. idąc wzdłuż płotu).
Fajne wyzwanie, ale dla Andrzeja tym większe, bo jest cukrzykiem. Swoją postawą chcę udowadniać, że żadna choroba nie stoi na przeszkodzie w podejmowaniu sportowych wyzwań i osiąganiu sukcesów. W dwa lata przejechał 7 tys. km na rowerze, grał w tenisa stołowego, samotnie przepłynął Wisłę, a teraz chce przejść piechotą kilkaset km.
- Oczywiście jest to trudne, bo wahania cukrów będą na pewno. Złe cukry będą wiązały się ze słabym samopoczuciem, ich niski poziom oznacza brak koncentracji, a w skrajnych sytuacjach nawet śmierć – wyznaje w rozmowie z WP. - Przy cukrach wysokich dochodzi często do odwodnienia organizmu czy zatrucia, a to wiąże się z płytkim oddechem, utratą sił, "sflaczałymi" mięśniami. Dlatego największym wyzwaniem podczas tej wyprawy będzie dla mnie nie tylko zmienność warunków pogodowych, wysiłek czy różne podłoże, a prawidłowe utrzymanie cukrów.
Michalik przygotowywał się do wyprawy przez rok. Siłownia, rower, chodzenie z pełnym plecakiem, rozciąganie. Trenował praktycznie codziennie, ale z głową i pracował nad konkretnymi partiami ciała. Przy okazji zgubił 9 kg. - Mogłem więcej, ale nie chcę za dużo, muszę mieć przecież jakieś zapasy na wyprawę – dodaje Michalik. – Poza tym na sierpień ograniczyłem już liczbę treningów. Ciało musi się zregenerować.
Dziennie planuje robić ok. 30 km. - Ale oczywiście jeżeli będę się czuł dobrze, to będę szedł do skutku, a jeżeli źle, to będę szedł mniej – dodaje. - Raczej nie zamierzam zwiedzać, bardziej skupiam się na celu, który mam do przejścia. To i tak spore wyzwanie dla cukrzyka, a przecież będę szedł po piachu z 15 kg na plecach. Ale wiem, że cukrzycy mogą wszystko, choć mają trudniej. Kto ma cukrzycę, to wie, o czym mówię.