Nowy Jork - podróbki i naśladowcy Robin Hooda
Z roku na rok stolicę świata odwiedza co raz więcej turystów. W 2012 roku liczba ta przekroczyła 50 milionów. Są oni łakomym kąskiem dla wszelkiej maści naciągaczy, handlarzy podróbkami czy kieszonkowców. Razem z National Geographic Channel sprawdzimy, co czeka na przyjeżdżających do Nowego Jorku - miasta, które nigdy nie śpi. Poradzimy na co uważać, aby nie stracić majątku i zdrowia zwiedzając Wielkie Jabłko.
Z roku na rok stolicę świata odwiedza co raz więcej turystów. W 2012 roku liczba ta przekroczyła 50 milionów. Są oni łakomym kąskiem dla wszelkiej maści naciągaczy, handlarzy podróbkami czy kieszonkowców. Razem z National Geographic Channel sprawdzimy, co czeka na przyjeżdżających do Nowego Jorku - miasta, które nigdy nie śpi. Poradzimy na co uważać, aby nie stracić majątku i zdrowia zwiedzając Wielkie Jabłko.
Władze Nowego Jorku twierdzą, że reguła zera tolerancji oraz surowe karanie recydywistów oczyściły miasto z przestępczości, lecz milion przyjezdnych tygodniowo musi przyciągać oszustów. Sprawdzimy, w jaki sposób działają.
udm/if
Podróbki na Central Street
Położona w dolnym Manhattanie Central Street to królestwo straganów i sklepików z podróbkami. Ulica sąsiaduje z Chinatown. Można tu nabyć perfumy czy torebki znanych marek, sprzedawane jako oryginalne. Ich ceny są o wiele niższe niż w sklepach, jednak sprzedawcy zapewniają o autentyczności towaru. Przykładowo flakon Chanel 5 dostaniemy za 30 dolarów (w perfumerii za rogiem zapłacimy min. 130 dolarów). Jednak wystarczy przyjrzeć się opakowaniom i zwrócić uwagę na wykończenie produktów, aby zauważyć, że, kupujemy podróbki z Chin. Za siecią sprzedaży stoją wielkie gangi, którym lepiej nie wchodzić w drogę. Żerują na turystach, którzy w 90 proc. przypadków nie będą marnować czasu, aby zwracać towar, nawet jak odkryją oszustwo.
Zdjęcia z kultowymi postaciami na Times Square
Times Square to miejsce odwiedzane przez niemal wszystkich przybywających do Nowego Jorku. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych roiło się tutaj od oszustów i prostytutek pracujących w licznych klubach nocnych. Dzisiaj są tu cukiernie i postaci z kreskówek. To mały Disneyland. Można sobie zrobić zdjęcie z Myszką Mickey, Statuą Wolności czy Batmanem, ale trzeba za to zapłacić. Turyści lubią takie pamiątki, jednak nie jest to do końca uczciwy interes.
Zdjęcie z jedna postacią kosztuje od dwóch do pięciu dolarów. Wybieramy przebierańca, lecz kiedy pozujemy do zdjęcia z jednym, drugi staje obok, a następnie domaga się zapłaty. Zdarza się, że osobnicy działający bez licencji reagują agresją na odmowę zapłaty, jednak po ostatnich akcjach policji sytuacja się poprawia.
Nie tylko żółte taksówki
Jednym ze znaków rozpoznawczych Nowego Jorku są bez wątpienia żółte taksówki (yellow cabs). Przy próbie złapania jednej z nich można natknąć się na "prywatne", nieoznaczone pojazdy. Turystów wypatrują kierowcy czarnych limuzyn, którzy proponują przejazd połączony z usługami przewodnickimi. Bez zezwoleń, bez licencji. Zainteresowanym wskażą miejsca, gdzie można się zabawić, znajdą "dziewczynę do towarzystwa" czy zawiozą na zakupy. Liczą sobie sporo, jednak inne niebezpieczeństwo z ich strony nie grozi.
Rowerowe zwiedzanie fikcyjnych atrakcji
Kolejną atrakcją turystyczną jest Central Park, rocznie odwiedza go 20 mln ludzi. Aby zwiedzić ten olbrzymi park w centrum Manhattanu, można skorzystać z rowerowej taksówki. Ofert jest wiele. Mało który rikszarz ma licencję. Za godzinną przejażdżkę z 3 przystankami trzeba zapłacić min. 60 dolarów. Kierowcy pokazują miejsca, w których rzekomo mieszkają sławni i bogaci. Większość kłamie na potęgę. Trzeba też uważać na pośredników, którzy zawyżają ceny lub biorą prowizję (ok. 25 dolarów) za wskazanie miejsca postoju pojazdów, które można znaleźć tuż za rogiem.
Kieszonkowcy - naśladowcy Robbin Hooda
Kieszonkowcy byli, są i będą w każdej aglomeracji miejskiej. W porównaniu z latami 70., 80. czy 90. obecna sytuacja w mieście świateł jest komfortowa. Weterani w tym fachu z rozrzewnieniem wspominają stare czasy, wojny o klienta na Times Square czy przy Grand Central. Wówczas jednorazowo można było "zarobić" nawet kilkaset dolarów. Obecni drobni złodzieje nazywają siebie współczesnymi Robin Hoodami. Ich praca to nie tylko zarobek, ale także walka z systemem. Według nich Ameryka zarabia na turystyce, przyjezdni świetnie się bawią, a mieszkańcy zmagają się problemami. Polują w większości na tych, którzy na stracie kilkunastu dolarów nie zbiednieją. Zazwyczaj wybierają turystów, którzy z racji krótkiego pobytu nie zgłaszają kradzieży na policję. I tak nie mogliby stawić się przed sądem.
A jak działają nowojorscy kieszonkowcy? Szybko, cicho, niezauważalnie. Wybierają ciemne miejsca (bary, tunele) czy zatłoczone miejsca (metro, popularne sklepy). Pracują w grupie. Podczas gdy jeden z nich odwraca uwagę ofiary, drugi wyciąga portfel, torebkę czy telefon. Przekazuje zdobycz trzeciemu, który znika za rogiem w ulicznym tłumie.
Miejski przekręt: Nowy Jork
Ciemną stronę Wielkiego Jabłka poznajemy dzięki programowi National Geographic Channel "Miejski przekręt". W niebezpieczny świat wprowadza nas działający pod przykrywką Conor Woodman. Przedstawia kulisy handlu nielegalnymi produktami i prawdę o naciągaczach, którzy udając współczesnych Robin Hoodów grasują na ulicach Nowego Jorku.
_ Emisja na kanale National Geographic Channel już w czwartek, 6 lutego o godz. 22:00. _
udm/if