Pasażerowie zdezorientowani. "Pół dnia tu chyba przyjdzie stać"
Globalna awaria systemów informatycznych spowodowała chaos m.in. na lotniskach. W piątkowe południe sprawdziliśmy, jak wyglądała sytuacja w porcie lotniczym w Gdańsku. Zdezorientowani pasażerowie szukali informacji oraz zajęcia, aby zająć jakoś wydłużający się czas do odlotu.
Jest piątek, godzina 11.50. W terminalu na lotnisku im. Lecha Wałęsy w Gdańsku mnóstwo ludzi - jest w końcu środek sezonu wakacyjnego. Jak się za chwilę okaże, duża część z nich nawet nie wie, że od rana trwa wielka awaria systemów informatycznych.
Opóźnienia jedno za drugim
Staję pod wielką tablicą odlotów razem z kilkunastoma osobami i obserwuję, jak dosłownie na naszych oczach przy kolejnych godzinach przylotów oraz odlotów pojawia się napis "delayed" (opóźniony). Przy jednym - do Zurychu - pojawia się informacja, że lot został odwołany.
Słyszę za plecami przekleństwa w kilku językach. Ale z kolei grupa młodych ludzi, którzy wybierają się do Zadaru (planowy wylot 14.20) bije sobie brawo, bo na tę chwilę ich lot nie został ani opóźniony, ani odwołany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chaos na lotnisku w Gdańsku. "Z godziny na godzinę coraz więcej opóźnień"
Z megafonów słychać komunikat, że pasażerowie jednego z lotów, którego godzina została znacząco przesunięta, nie mogą dokonywać wymiany biletów na inne.
Najgorzej przy odprawie bagażowej
W miejscu, gdzie odbywa się kontrola bezpieczeństwa, wszystko przebiega bez zakłóceń. Gorzej jest na stanowiskach odprawy bagażowej. Kolejki ciągną się przez całą szerokość terminalu. Poirytowani ludzie, płaczące dzieci oraz skamlące maleńkie pieski typu york czy shih tzu, których pełno jest na lotnisku - wszyscy są wyraźnie podenerwowani. Ale trzeba przyznać, że otwarty jest niemal komplet stanowisk.
Około 30-letnia para z dzieckiem właśnie wybiera się na wakacje do Chorwacji. Wpadają zestresowani do hali odpraw, bo myślą, że dotarli na ostatnią chwilę. Informacja, że ich lot do Splitu jest opóźniony wyraźnie sprawia im ulgę.
- O, to na luzie zdążymy - mówi mężczyzna.
Zaczepiam ich, czy wiedzą, o dzisiejszej wielkiej awarii. Nie mają pojęcia.
- Chociaż liczba opóźnionych lotów rzeczywiście daje do myślenia - mówi Adam Nakonieczny z Gdyni, tata małej Amelki. - Nie mieliśmy dziś rano czasu, żeby włączyć telewizor czy odpalać wiadomości w sieci. Nic nie wiedzieliśmy. Żeby tylko nie odwołali nam tego lotu. Pierwszy raz lecimy, odkąd na świecie jest Amelka. Wie pani, jak to jest, póki była maleńka, baliśmy się wybierać w taką podróż.
Amelka, jak się okazuje, ma niecałe cztery lata i bardzo liczy na zabawy w piasku na chorwackiej plaży. Ma swoją walizeczkę w kształcie pszczółki i jak mówi, będzie się uczyła pływać.
Obok widzę panią raczej po sześćdziesiątce z wnuczką w wieku ok. ośmiu - dziewięciu lat.
- Pierwszy raz w życiu na lotnisku jestem i taka awaria akurat - żali się pani Janina. - Dzieci mnie namówiły, żebym z wnuczką poleciała do Barcelony, że ona mi wszystko pokaże. Ale ja nawet nie wiem, gdzie te bramki wszystkie tu są...
Pytam, o której pani z dziewczynką mają planowy odlot, ale okazuje się, że dopiero o 18.
- My aż z południa Polski przyjechałyśmy, dlatego jesteśmy na lotnisku trochę wcześniej - wyjaśnia. - Żeby wszystko spokojnie tu zobaczyć, bagaże oddać...
Gdy odprowadzam babcię z wnuczką do kolejki odprawy bagażowej, aż przeciera oczy ze zdziwienia.
- Pół dni tu chyba przyjdzie stać - komentuje z przerażeniem w oczach długość kolejki.
Godzinę czekali na płycie lotniska
Żegnam się z miłymi podróżniczkami i idę w stronę wyjścia, z którego wychodzą przylatujący na gdańskie lotnisko. Kilka minut wcześniej wylądował samolot z Amsterdamu - godzinę później niż w rozkładzie. Jedni wybiegają szczęśliwi i rozpromienieni, inni wychodzą z wyraźną złością. Na lotnisku startowym spędzili blisko godzinę na płycie lotniska, zanim mogli wystartować.
Jak wyjaśnia mi rzeczniczka lotniska, problem, z którym zmaga się dzisiaj lotnisko, dotyczy przede wszystkim systemów rezerwacyjnych oraz systemów odpraw.
- Dlatego apelujemy do wszystkich pasażerów, żeby przyjeżdżali na lotnisko wcześniej niż zwykle i sprawdzali status swoich lotów - mówi Agnieszka Michajłow, rzecznik prasowy Portu Lotniczego Gdańsk. - Z powodu globalnych problemów na wielu lotniskach w Europie i na świecie mamy coraz więcej opóźnień również na naszym lotnisku i ta sytuacja z godziny na godzinę robi się coraz trudniejsza.
Przyloty i odloty to naczynia połączone - opóźnienia przylotów powodują też zmiany godzin odlotów - personel żadnego lokalnego lotniska nie ma na to wpływu.
- To oczywiście powoduje nerwowość pasażerów i my to rozumiemy - dodaje Agnieszka Michajłow. - Ale apelujemy o cierpliwość. Najważniejsze, żeby samoloty w ogóle latały.