Pływające miasta: utopia czy przyszłość?
Zamieszkamy na powierzchni oceanów dużo wcześniej, niż uda się nam skolonizować Marsa – powiedział Joe Quirk, rzecznik organizacji Seasteading Institute, która ma ambicje urzeczywistnić utopijne wizje o pływających miastach. Dysponujemy technologią pozwalającą na zamieszkanie na powierzchni oceanów, dlaczego więc wciąż tak kurczowo trzymamy się powierzchni Ziemi?
Międzynarodowe lotnisko Kansai w Japonii to pierwszy port lotniczy na świecie, który powstał na sztucznej wyspie. Pierwotnie miał zostać wybudowany na obrzeżach Osaki, ale nie było już na niego miejsca. Problem został rozwiązany w 1994 r. Wybudowano sztuczną wyspę o wymiarach 4×2,5 km ulokowaną ok. 5 km od wybrzeża. Sztuczne wyspy powstały także w Dubaju i podobne plany ma także Izrael – na jednej wyspie powstanie lotnisko, na drugiej wybudują domy mieszkalne.
Tracimy grunt pod nogami
Oceany zajmują 71 proc. powierzchni naszej planety. W miarę wzrostu populacji Ziemi, poziomu mórz i oceanów, ludzkość dosłownie traci grunt pod nogami. I właśnie te 2/3 niezamieszkanej przez nas części planety są logicznym rozwiązaniem obu problemów. Już w drugiej połowie XX w. miało miejsce kilka nieudanych prób stworzenia przestrzeni do zamieszkania na wodzie, ale dopiero w tym roku miano plan w pełni urzeczywistnić.
Tak mówiono o projekcie The Floating City (Pływające miasto) jeszcze kilka lat temu. Projekt został opracowany przez organizację Seasteading Institute (TSI) założoną w 2008 r. przez kilka znanych nazwisk z Doliny Krzemowej. W 2018 r. ogłosili, że pół mili morskiej od brzegów Polinezji Francuskiej powstanie 300 domów będących pierwszą samowystarczalną społecznością z autonomią polityczną, własnym rządem i kryptowalutą. Jednak minęły dwa lata, a projekt nie posunął się ani o krok.
Pomysł i finansowanie
Przy obecnym technologicznym know-how budowa pływających miast nie jest przeszkodą. Unoszące się na powierzchni wody platformy zakotwiczone na dnie morskim są zaprojektowane w taki sposób, że przetrwają tsunami i huragany. Wodę pitną odzyskiwałoby się z powietrza, deszczu i wody morskiej. Większość żywności byłaby uprawiana i hodowana w wodzie. Energię uzyskiwałoby się z kilku źródeł odnawialnych: wiatru, słońca, fal oraz z systemu OTEC, polegającego na produkcji energii z różnicy temperatur na cieplejszej powierzchni morza i w zimniejszych głębinach. Obecnie największą przeszkodą jest nasza psychika, a nie technologia – powiedział Richard Wiese z The Explorers Club.
Puzzle miejskie
The Floating City nie jest jedynym pomysłem pływającego miasta. Wiosną 2019 r. ONZ ze swoim zrównoważonym rozwojem obszarów miejskich (UN-Habitat) nawiązało współpracę z prywatnym projektem Oceanix i innymi instytucjami naukowymi. Wynikiem kooperacji miałoby być pierwsze pływające miasto na świecie nazwane Oceanix City.
Projekt składa się z sześciokątnych platform o powierzchni 18 tys. m kw. zakotwiczonych na dnie morskim, z których można w sumie zestawić przestrzeń do życia dla maksymalnie 10 tys. mieszkańców. A wszystko z maksymalnym uwzględnieniem dbałości o środowisko naturalne. Ponieważ niektóre technologie są wciąż w powijakach (pasywne odsalanie lub wysoce wydajny generator pozwalający na pozyskiwanie energii z fal morskich) Oceanix City może być pierwszym krokiem i swoistym "inkubatorem" dla rozwoju technologii jutra.