Po 20 latach popłynęłam promem do Karlskrony. Teraz nie mogę o niej zapomnieć
Jeśli weekend za miastem, to autem, a jeśli city break, to samolotem. Ale niekoniecznie. Bo na krótki wypad do szwedzkiej Karlskrony można wybrać się promem. I powiem wam, że to nie lada przygoda.
02.06.2023 | aktual.: 03.06.2023 18:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po raz pierwszy byłam promem w Karlskronie 20 lat temu. Nie mam więc setki zdjęć w telefonie, tylko kilka zamazanych z pokładu i jedną grupową spod pizzerii w mieście.
Karlskrona 20 lat później
Postanowiłam więc wrócić, bo prom z Gdyni wciąż kursuje do tego miasta tak samo, jak dwie dekady temu. Podróż w to samo miejsce po tak długiej przerwie napawała mnie ekscytacją. Ciekawe, czy coś pamiętam - zastanawiałam się. Okazało się, że nic. Jedyne, co utkwiło w mojej pamięci, to że te 20 lat temu, było tam jakby bardziej luksusowo. Wystawy sklepowe były ładniejsze niż nasze, że sprzedawali kebaby i pizzę - i tylko na to było nas wtedy stać.
Teraz podróż dokumentowałam już od wejścia na pokład. Przestronne korytarze, restauracje, sale zabaw dla dzieci. Na promie można poczuć się jak w hotelu. Kajutom też niczego nie brakuje. W czteroosobowej są dwa łóżka piętrowe i łazienka. Ale przecież tam się i tak tylko śpi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podróż promem Stenaline z Gdyni do Karlskrony trwa 12 godzin. O to, że zaśpimy i nie wstaniemy na czas nie trzeba się martwić, bo o poranku każdego podróżnego budzi piosenka "I am sailing" Roda Stewarta.
Jeśli wybieramy się na wycieczkę w formule "Szwecja w jeden dzień" (podróż trwa w nocy, zwiedzasz w dzień i wracasz w nocy), to już po śniadaniu można zejść z pokładu i do wieczora eksplorować okolicę. Opcje zwiedzania są różne. Ja wraz z rodziną zdecydowałam się na jazdę własnym samochodem. Ale na pokładzie nie brakowało też osób, które z portu do miasta wybrały się komunikacją miejską. Było też bardzo wielu podróżnych z rowerami, bo Karlskrona i jej okolice to prawdziwy raj dla rowerzystów.
Wyspa Aspo
My prosto z promu wycieczkowego ruszyliśmy na kolejny - maleńki prom, który zabiera za darmo wszystkich chętnych, którzy mają ochotę wybrać się na wyspę Aspo. Podróż trwa 20 minut, a na miejscu jest jak w bajce.
Na wyspie żyje ok. 500 osób, ale wielu mieszkańców Karlskrony ma tu swoje drewniane domki letniskowe, przed którymi często przechadzają się sarny. - To normalny widok u nas - powiedział jeden z mieszkańców, gdy zatrzymaliśmy się zadziwieni.
Aspo to wyspa pełna terenów leśnych, ale też małych ukrytych plaż. Poza sezonem udało nam się znaleźć taką, która latem z pewnością tętni życiem.
Ale Aspo to nie tylko miejsce na błogi wypoczynek. Jedną z atrakcji tej niewielkiej wyspy jest Zamek Drottningskär - fortyfikacja obronna zbudowana w XVII wieku, która stanowi część historycznego dziedzictwa UNESCO. Kilka kilometrów dalej znajduje się zaś Muzeum Artylerii Nadbrzeżnej KA2.
Jeśli decydujecie się na wizytę na Aspo, to koniecznie wcześniej sprawdźcie, o której godzinie odpływa prom z powrotem do Karlskrony - rozkład dostępny jest przy przystani.
Marinmuseum
Po powrocie do Karlskrony swoje kroki skierowaliśmy do Marinmuseum, czyli Muzeum Morskiego. To miejsce z cyklu tych, które po prostu trzeba zobaczyć.
Interaktywna placówka zachwyci zarówno dorosłych i dzieci. Zapoznamy się w niej z historią regionu, zobaczymy modele statków, jak i poznamy ciekawe informacje na temat zwierząt i ryb, które zamieszkują okolicę i jej wody. Można również zwiedzić od środka łódź podwodną i zobaczyć okazałe galiony - charakterystyczne ozdoby dziobów żaglowców.
Warto dodać, że sam budynek stoi właśnie na niej. Dlatego jedną z atrakcji jest możliwość wejścia do podwodnego tunelu i podziwiania mieszkańców mórz.
W budynku działa także restauracja i sklepik z pamiątkami.
Centrum Karlskrony
Z muzeum skierowaliśmy się do centrum, w którym mnóstwo jest restauracji, kawiarni i ciekawych zabytków. Stortorget - to jeden z największych rynków staromiejskich w Skandynawii. W jego centralnym punkcie znajduje się pomnik króla Karola XI - założyciela Karlskrony.
To tutaj bije serce miasta. Przy rynku znajdują się kościoły Fryderyka i Świętej Trójcy, Radhuset - czyli dawny ratusz, w którym obecnie mieści się sąd. Jest tu też największa w mieście sala koncertowa.
Bajkowa dzielnica Björkholmen
Wizyta w Karlskronie nie liczy się też bez odwiedzenia najstarszej dzielnicy miasta, czyli Björkholmen. To tam znajdują się słynne kolorowe domki - jeden piękniejszy od drugiego. Przechadzając się uliczkami, raz miałam ochotę zamieszkać w miętowym, a po chwili w różowym.
W XVII w. dzielnica zaczęła rozrastać się, a domy stawiali w niej stoczniowcy. Kolorowe chatki, które wyglądają jak żywcem wyjęte z bajek, zbudowane są z wytrzymałego drewna dębowego. Otoczone są przez przepiękne kwiaty i drzewa. Na ścianach lub drzwiach wiszą kolorowe tabliczki pamiątkowe i marynarskie symbole. Przed wieloma domkami stoją ławki lub stoliki z krzesełkami - i choć turyści chętnie korzystają z nich podczas robienia pamiątkowych zdjęć, to służą one mieszkańcom głównie do wymieniania plotek z okolicy.
Björkholmen jest dziś najbardziej prestiżową lokalizacją w mieście, dlatego ceny nieruchomości są tam bardzo wysokie.
Jeden dzień to za mało
Prom z Karlskrony do Gdyni wraca wieczorem. Na miejscu można więc spędzić naprawdę atrakcyjny cały dzień. To świetny pomysł na krótką wycieczkę. I wiecie co? Chce się więcej i więcej, bo w Karlskronie i na jej obrzeżach jest mnóstwo miejsc wartych odwiedzenia. To też świetna baza wypadowa do poznania innych zakątków Szwecji. Dlatego nie mogę o niej zapomnieć i na pewno tam wrócę, ale szybciej niż za 20 lat.