Polka o życiu w chmurach. "Mitem jest porównywanie stewardes do kelnerek"
O podniebnym życiu wie chyba wszystko. Zna sekrety pasażerów i przewoźników. Wie, na jakie dziwne zachowania pozwalamy sobie podczas lotu i jakie wymogi stawiają swoim pracownikom na stanowisku stewardów linie lotnicze. Doskonale zdaje sobie też sprawę, jak ciężki czas przeżyli pracownicy branży lotniczej podczas pandemii. Olga Kuczyńska o swoich spostrzeżeniach, często z przymrużeniem oka, opowiada na swoim profilu na FB.
Magda Bukowska: Na swoim profilu na FB pokazuje pani jasne i ciemne strony życia stewardów. Jednym z takich, który wzbudził szeroką dyskusję, był opis zachowań pasażerów najbardziej nielubianych przez obsługę samolotu. Które z tych zachowań znalazłyby się na pani prywatnej liście?
Olga Kuczyńska, stewardesa i autorka książki "Życie stewardesy, czyli o tym jak mierzyć wysoko i przekraczać granice": Takich zachowań jest całkiem sporo, ale chciałabym podkreślić, że to, czy ja lub moi koledzy lubimy te zachowania, czy nie, jest mniej istotne. Znacznie ważniejsze jest to, że przeszkadzają one innym pasażerom, którzy także zapłacili za bilet.
Wielokrotnie już pisałam, że jednym z najbardziej nieakceptowanych zachowań jest przewijanie dzieci w kabinie. Zdejmowanie maluchowi brudnej pieluchy, zwłaszcza jeśli pasażer obok właśnie je posiłek, budzi sporo negatywnych emocji. Tym bardziej, że w toaletach są przewijaki. Część pasażerów tłumaczy, że o tym nie wiedzieli, jednak niektórzy przekonują, że przewijak jest za mały i zmiana pieluchy w toalecie jest niewygodna. Taka argumentacja nie trafia ani do załogi, ani do pozostałych pasażerów.
Kolejnym zachowaniem, które często jest powodem skarg, jest nadużywanie alkoholu. Trzeba pamiętać, że w samolocie, lecąc na dużej wysokości, mamy inne ciśnienie i człowiek upija się znacznie szybciej niż zwykle. Niektórzy po wypiciu kilku drinków przestają się kontrolować i wtedy zaczyna się problem…
Kolejna rzecz, którą umieściłabym na liście, to niechęć rodziców do zapinania małym dzieciom pasów, bo maluchy tego nie lubią i płaczą. Niestety są takie sytuacje, gdy w samolocie, tak samo jak w samochodzie, pasy zapiąć trzeba. Jest to szczególnie ważne podczas startu, lądowania, ale też turbulencji. Część rodziców nie wierzy, gdy ostrzegamy, że np. zdarzają się sytuacje, gdy podczas startu, samolot z jakiegoś powodu musi się nagle zatrzymać. Jeśli w tym momencie nie jesteśmy zapięci w pasy, to ryzykujemy utratę zdrowia lub życia. Sama doświadczyłam nagłego zatrzymania samolotu, gdy silniki były na pełnych obrotach i samolot był rozpędzony i wiem, że siły, które działają na człowieka w takim momencie, są bardzo duże.
Praca stewardesy to marzenie wielu ludzi. Wszystkie posty dotyczące rekrutacji, które pani zamieszcza, są mocno komentowane. Chyba jednak najbardziej ten dotyczący wymagań i ograniczeń, jakie przewoźnicy stawiają kandydatom. Widziałam, że najwięcej kontrowersji budzi kwestia zakazu posiadania tatuaży w widocznym miejscu. Z czego wynika ten zakaz?
Każda linia ma swoje standardy i normy, jeśli chodzi o dyscyplinę mundurową. Niektóre wymogi i zasady mogą się różnić, jednak jeśli chodzi o tatuaże, to większość przewoźników zakazuje ich posiadania w widocznych miejscach.
Jako że pracujemy w środowisku międzynarodowym i mamy do czynienia z różnym profilem pasażerów, to firmy chcą, aby kandydaci byli neutralni. Jak wiemy, ludzie robią sobie różne tatuaże, symbole, które dla posiadacza tatuażu są jak najbardziej stosowne, ale już dla kogoś innego mogą być kontrowersyjne, mogą obrażać, szokować. Są też państwa, kultury, w których tatuaże nadal kojarzą się negatywnie i linie nie chcą brać za to odpowiedzialności. Aby uniknąć konfrontacji pomiędzy załogą a klientem - właśnie ze względu na tatuaże, firmy dokładnie podkreślają w swoich wymaganiach obostrzenia z nimi związane.
Czytaj też: Nie popełniaj tych błędów w podróży
Praca stewardesy obrosła w wiele mitów. Z którymi spotyka się pani najczęściej, a które są najbardziej oderwane od rzeczywistości?
Wielu ludziom wydaje się, że nasza praca to wieczne wakacje, bo gdzieś uda nam się zatrzymać na te 24 czy 48 h. Faktycznie taki przystanek w ciekawym miejscu to spora atrakcja, trzeba jednak pamiętać, że nie jest to norma. W niektórych firmach lata się w jedną i drugą stronę, a w przerwie między lotami załoga nie ma nawet szansy wyjść poza teren lotniska. Trzeba też pamiętać, że po bardzo długim locie musimy wypocząć. Często dodatkowo cierpimy na jetlag (złe samopoczucie wywołane zmianą czasu) i o niczym innym się nie marzy, tylko o tym, żeby się porządnie wyspać.
Kolejny mit to zarobki. Ludzie myślą, że w tym zawodzie zarabia się krocie. Kiedyś faktycznie pieniądze były większe, ale dziś nie są to wcale duże kwoty, zwłaszcza w Europie. Zdarza się, że wypłata nie przekracza 3 - 4 tys. zł. To, ile zarabiamy, zależy przede wszystkim od liczby wylatanych godzin.
Kolejnym mitem, albo raczej takim stereotypem, który wiąże się z tym zawodem i moim zdaniem jest mocno krzywdzącym, jest porównywanie stewardes do kelnerek. Absolutnie nie chcę umniejszać znaczenia tej pracy - zdaję sobie sprawę, że jest ciężka, wymagająca i nie każdy może ją dobrze wykonywać. Chodzi mi o to, że w pracy na pokładzie podawanie jedzenia to tylko jeden z naszych obowiązków. Szkolenia dla stewardów nie koncentrują się na serwowaniu posiłków, tylko na kwestiach bezpieczeństwa. Zanim uzyskamy licencję, mamy do przyswojenia kilkuset stronicowy podręcznik, w którym zawarte są wszystkie procedury, które musimy wykonać w sytuacji awaryjnej. W skład szkolenia wchodzi m.in.: pierwsza pomoc, gaszenie pożarów, ewakuacje. Nasz zawód jest licencjonowany i bez tego nie można iść do pracy.
Ze względu na pandemię przez wiele miesięcy piloci i stewardesy byli uziemieni. Loty wznowiono, ale czy sytuacja wróciła już do normy, jaką znaliśmy przed koronawirusem?
Powiedziałabym, że w dalszym ciągu lotnictwo dochodzi do siebie. Mój partner, który jest pilotem, nadal nie ma pracy, bo na typ samolotu, na którym jest wyszkolony, nie ma praktycznie żadnych ofert. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że pilot czy stewardesa potrzebują licencji na dany typ maszyny. Przeszkolenie dla pilota jest bardzo kosztowne i wiąże się z utratą stanowiska, jeśli np. kapitan zacząłby latać na innym samolocie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Tam, gdzie pracuję, jeszcze można zauważyć, że lotów nie ma w takiej liczbie jak przed pandemią. Dlatego ostatnie 6 miesięcy byłam na urlopie bezpłatnym - spędziłam ten czas w Indiach, czekając aż sytuacja się poprawi.