Polka w Australii. "Kiedy myślimy, że nie może być gorzej, pojawiają się kolejne wiadomości"
Od momentu wybuchu pandemii Australia imponuje skutecznością walki z koronawirusem. Niestety, powzięta przez rząd strategia ochrony życia i zdrowia niesie za sobą również spore wyrzeczenia dla mieszkańców. W Melbourne trwa właśnie szósty lockdown, a brak możliwości wyjazdu z kraju od siedemnastu miesięcy przytłacza już wszystkich.
Podczas gdy Europa w niepewności czeka na zbliżającą się jesień, która może przynieść ponowny chaos w szpitalach i kolejną falę zgonów, w Australii liczba ofiar koronawirusa nie przekroczyła tysiąca. To zasługa konsekwencji, z jaką tamtejsze władze wprowadzały kolejne restrykcje. Dzięki tej konsekwencji, doświadczenia Australijczyków wyniesione z pandemii są inne od choćby doświadczeń Polaków. Niestety nie ma nic za darmo.
Nieprzerwanie, od wybuchu pandemii, Australijczycy mierzą się z szeregiem ograniczeń. – To prawda, sytuacja bywa szalenie trudna – potwierdza w rozmowie z WP Żaneta Branch, Polka mieszkająca w Australii. – W Melbourne trwa właśnie szósty lockdown. Co więcej, z kraju nie można swobodnie wyjechać. Można wprawdzie złożyć odpowiedni wniosek o zgodę na taki wyjazd, ale większość takich próśb zostaje odrzucona. Znam osoby, które taki wniosek złożyły, chcąc się zobaczyć z chorymi rodzicami, a które, pomimo okoliczności, zgody na wyjazd nie otrzymały - opowiada.
Narzekasz na lockdown? Inni mają gorzej
Trudno znaleźć osobę, która po miesiącach trwania pandemii nie odczuwałaby zmęczenia. O ile w Europie sytuacja wróciła latem do względnej normalności, o tyle Australia mierzy się właśnie z kolejną już serią lokalnych lockdownów.
W Sydney twardy lockdown trwa nieprzerwanie od 26 czerwca br., co w praktyce oznacza siódmy tydzień zakazu wychodzenia z domu, z wyjątkiem sytuacji, gdy jest to absolutnie konieczne. Można więc wyjść do lekarza, zrobić niezbędne zakupy czy iść na krótki spacer. Nastroje mieszkańców, jak łatwo można się domyślić, nie są w tej chwili najlepsze.
– Bardzo brakuje mi spotkań z rodziną i przyjaciółmi, wyjść do restauracji, kawiarni czy galerii, ale najbardziej, w aktualnej sytuacji, szkoda mi dzieci, które całkowicie straciły kontakt z rówieśnikami – opowiada Żaneta.
Spacer po parku? Tak. Siedzenie na ławce już nie
Twardy lockdown to nie tylko obowiązek noszenia maseczek, czy zakaz wychodzenia z domu bez wyraźnego powodu. To także surowe, a niekiedy absurdalne wręcz zakazy.
– Widok patrolujących policjantów jest dziś standardem – przyznaje mieszkanka Sydney. – Mandaty dostają jednak wyłącznie osoby, które w sposób otwarty sprzeciwiają się obowiązującym zasadom. Jeżeli ktoś np. siedzi na ławce w parku, to zazwyczaj dostaje jedynie pouczenie i zostaje poproszony o kontynuowanie spaceru, bo siedzenie w miejscach publicznych, takich jak park czy plaża, jest obecnie zakazane – wyjaśnia.
Szczepionki na wagę złota
Na początku sierpnia premier Australii, Scott Morrison ogłosił czterostopniowy plan powrotu do normalności. Plan ten jest mocno uzależniony od tempa szczepień, które jak dotąd było wśród Australijczyków raczej niezadowalające. Zaszczepiono dopiero ok. 20 proc. społeczeństwa. A sam premier przepraszał już publicznie za powolny program szczepień na koronawirusa.
Jak podaje agencja AP, w Australii podawane jest niecałe 150 tys. szczepionek dziennie, co pozostawia ją daleko w tyle za innymi rozwiniętymi krajami. Rząd ma nadzieję, że osiągnie cel zaszczepienia dorosłej populacji do końca br. Ma się to stać dzięki kolejnym dostawom szczepionek, które dotrą do kraju w najbliższych tygodniach z firm Pfizer i Moderna.
– Australijczycy, w przeważającej większości, chcą się szczepić, ale po prostu nie mają czym – wyjaśnia nasza rozmówczyni. – Przez wiele miesięcy, kiedy w Australii nie notowano przypadków zachorowań, rząd nie zadbał o naszą przyszłość i nie zamówił wystarczającej liczby szczepionek. Obudzili się dopiero, gdy sytuacja zaczęła się pogarszać, ale okazało się, że zdobycie szczepionek nie jest już takie proste – opowiada. – Proszę mnie źle nie zrozumieć, choć niemożność opuszczenia kraju i wszelkie pozostałe niedogodności są dla nas wszystkich niezwykle trudne i niosą ze sobą szereg konsekwencji, myślę, że większość Australijczyków jest wdzięczna za to, że tak długo byliśmy bezpieczni. Obecna frustracja wynika głównie z braku dostępu do szczepionek, jesteśmy po prostu zmęczeni i zawiedzeni – tłumaczy.
W planach kolejne restrykcje
Dopóki stopień wyszczepienia społeczeństwa nie osiągnie pułapu 70 proc., Australijczycy nie mają co liczyć na złagodzenie obostrzeń. Co więcej, w planach są już kolejne. "Kiedy myślimy sobie w Australii, że nie może już być gorzej, pojawiają się kolejne interesujące wiadomości. Otóż rząd australijski postanowił wprowadzić kolejne jeszcze bardziej drastycznie ograniczenia dotyczące swoich obywateli. Od 11 sierpnia Australijczycy, którzy mieszkają poza granicami Australii i zdecydują się odwiedzić Australię, nie będą mogli jej swobodnie opuścić" - napisała na swoim FB Żaneta.
Na dzień dzisiejszy nastroje Australijczyków są raczej pesymistyczne. Nikt nie ma wątpliwości, że droga powrotu do normalności sprzed pandemii jeszcze daleka. Co więcej, zamiast luzowania obostrzeń mieszkańców czekają najprawdopodobniej kolejne restrykcje.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
– Proszę sobie wyobrazić, co to oznacza w kraju, w którym prawie połowa populacji urodziła się poza jego granicami lub ma przynajmniej jednego rodzica, który urodził się i mieszka poza Australią – tłumaczy Żaneta.
Dobrych wiadomości nie ma też dla osób, planujących przyjazd do Australii w celach turystycznych. Według przewidywań, granice Australii pozostaną zamknięte do co najmniej połowy 2022 roku.