Polka w Indiach. "Aranżowane małżeństwa to tutaj coś naturalnego"
Choć jej przygoda z Indiami zaczęła się przypadkiem, dziś mieszka tam na stałe i z przyjemnością dzieli swoją wiedzą z innymi. O tym, jakie błędy popełniają turyści, jadąc do Indii i dlaczego małżeństwa aranżowane to w tym kraju nadal codzienność opowiada w rozmowie z WP przewodniczka Aleksandra Zalewska.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Sylwia Król: Od kilku lat mieszka pani w Indiach, jak to się zaczęło?
Aleksandra Zalewska: Wszystko zaczęło się od tego, że związałam swoją przyszłość z turystyką. Najpierw pracowałam głównie w Europie, a także w Turcji i Maroku. Potem miałam krótką przerwę, ale do turystyki wróciłam w 2016 r. Był to moment przełomowy dla mnie, wtedy poczułam, że czas na nowe wyzwania. Akurat pojawiła się propozycja pracy przewodnika w Chinach, którą przyjęłam. Potem zaczęłam regularnie jeździć do Azji. Pracowałam m.in. w Tajlandii, Wietnamie i Kambodży. Szczególnie upodobałam sobie Tajlandię, dokąd przez blisko dwa lata wracałam także w wolnym czasie. Niedługo potem dostałam interesującą ofertę pracy jako pilot wycieczki na trasie Malediwy - Indie.
Początkowo, jak zresztą spora część Polaków, miałam do Indii dość negatywny stosunek, który wynikał przede wszystkim z niewiedzy. Stwierdziłam jednak, że dla Malediwów mogę się poświęcić. Tak właśnie trafiłam do Indii.
To była pani pierwsza wizyta w tym kraju?
Tak i mogę powiedzieć, że bardzo się cieszę, że przygodę z Indiami zaczęłam właśnie od Indii Południowych. Dzięki temu mój sposób postrzegania tego kraju szybko uległ zmianie. Indie wciągnęły mnie i zaintrygowały, zaczęłam więc zgłębiać swoją wiedzę. W międzyczasie w Tajlandii poznałam mojego obecnego męża, który pochodzi z Indii. Wtedy poczułam, że wszechświat niejako mnie do tych Indii wysyła. Od czterech lat jestem więc z nimi związana na stałe. W trakcie pandemii miałam co prawda przerwę w pracy pilota wycieczek, ale myślę, że nie zmarnowałam tego czasu. Udało mi się m.in. napisać książkę o Indiach "Smaki Indii". Prowadzę też swój portal jobforguide.pl, który łączy przewodników z biurami podróży i podróżnikami.
W przestrzeni publicznej nadal funkcjonuje kilka stereotypów dotyczących Indii, które sprawiają, że turyści obawiają się wyprawy tam. Co jest ich źródłem?
Krzywdząca opinia o Indiach, jako o kraju w którym, panuje bieda i brud jest w dalszym ciągu żywa. W przełamaniu tych stereotypów nie pomagają stare filmy i zdjęcia wciąż obecne w przestrzeni publicznej, na których widzimy tę mniej przyjemną stronę Indii. Ponadto wielu podróżników porywa się na Indie, wiedząc o nich niewiele. Jadą i wychodzą z założenia, że "jakoś to będzie". Często są to osoby, które już podróżowały po Azji Południowo-Wschodniej i wyruszają do Indii z przekonaniem, że tam będzie porównywalnie. Jest to błędne założenie, podobnie jak to, że Indie to tani kraj. Taka opinia panuje m.in. wśród backpacerków, którzy trafiają do dzielnicy Paharganj w Delhi.
W dobie mediów społecznościowych w świat idzie przekaz, że w Indiach jest brudno, że wszędzie leżą śmieci, a ludzie śpią na ulicach. Zapewniam jednak, że Indie to nie tylko Paharganj, a tutejsza oferta hotelowa w niczym nie ustępuje tej, znanej nam z wycieczek po Europie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Polak o życiu w Korei Południowej. "Przez rok mieszkałem w tzw. konserwie. Czasem spałem w saunach"
Jakie błędy popełniają turyści, planując wyprawę do Indii?
Ta lista jest długa, ale same biura podróży ze swoją ofertą, wcale im tego planowania nie ułatwiają. Pierwszym błędem, jaki przychodzi mi do głowy jest przylatywanie do Indii na tydzień.
Większość turystów chce zobaczyć Tadż-Mahal. Przylatują więc do New Delhi i od razu dostają taki przysłowiowy cios w głowę, bo miasto owszem jest piękne, ale też ogromne i intensywne, pełne ludzi, smaków i zapachów. Łatwo można się w nim poczuć przytłoczonym. Następnie ten sam turysta jedzie do Agry drogą, która prowadzi przez, umówmy się, mało reprezentatywną części kraju, co tylko utrwala jego stereotypy. Potem wycieczka kieruje się do stolicy Radżastanu, czyli miasta Dżajpur, gdzie zwiedza się słynny Pałac Wiatrów i fort Amber. Po tak intensywnym tygodniu turysta wraca do domu wykończony, zmęczony Indiami i trudno mu się dziwić.
Kolejny błąd to wybieranie wycieczki tylko na podstawie cen, które są atrakcyjne, ale za którymi kryją się np. dwa tygodnie spędzone w trasie, od miasta do miasta i zwiedzanie w temperaturze 45 st. C. Jakie wrażenia może wywieźć z Indii taki turysta?
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jak w takim razie uniknąć takich wpadek? Na co zwrócić uwagę?
Przede wszystkim trzeba planować z głową. Większość osób, wykupując wycieczkę, w pierwszej kolejności kieruje się ceną. Warto jednak samemu sprawdzić, ile kosztują bilety lotnicze i ocenić, jak, po ich odliczeniu, prezentuje się budżet przewidziany przez biuro podróży na naszą wyprawę. Jeśli okaże się, że jest minimalny, to już powinno nam się zapalić czerwone światło. Sam przewodnik nie będzie w stanie takiej wycieczki wybronić.
Warto też spojrzeć na cenę pod kątem liczebności grupy. Trafiamy na super ofertę, ale grupa z którą będziemy przez ponad dwa tygodnie zwiedzać Indie liczy czterdzieści osób. Podróżowanie w takim tłumie jest męczące. Może warto wybrać nieco droższą opcję, ale w zamian dostać komfort zwiedzania w bardziej kameralnym gronie?
Na cenę wycieczki wpływ ma także termin, w którym wybieramy się do Indii. Tutaj szczególnie uczulam na upały w Radżastanie w lipcu i sierpniu, a jeśli ktoś przylatuje na tzw. Złoty Trójkąt w styczniu, bądź lutym, gdy temperatura nie przekracza zera stopni, a w hotelach nie ma ogrzewania, również nie wyjedzie z Indii z dobrymi wspomnieniami.
Czytaj także: Polka we Włoszech. "To Sycylia nauczyła mnie, jak żyć"
Co poradziłaby pani osobom, które planują swoją pierwszą podróż do Indii?
Przede wszystkim, aby nie dawały wiary wszystkim zasłyszanym stereotypom oraz aby zaczęły swoją przygodę z tym krajem właśnie od Indii Południowych, które są mniej intensywne i bardziej zielone niż Indie Północne. W stanie Karnataka, w którym mieszkam, jest kilka ciekawych miejsc wartych odwiedzenia, m.in. Hampi z jego pozostałościami po imperium Vijayanagar. Wszystkim amatorom przyrody polecam z kolei Park Narodowy Nagarhole, gdzie można np. wybrać się na safari w poszukiwaniu dzikich zwierząt. Sąsiedni stan, Tamil Nadu to przepiękne świątynie, m.in. Świątynia Meenakshi w Madurai. W Kerali znajdziemy także plantacje herbaty i przypraw. W końcu stan Goa, położony nad Morzem Arabskim to komfortowe hotele na wypoczynek, chociaż można wybrać mniej tradycyjnie i zaplanować wypoczynek na Lakszadiwach lub Andamanach i Nikobarach. Indie Południowe, choć niedoceniane, mają naprawdę wiele do zaoferowania.
W Europie sporo kontrowersji budzi nie tylko wygląd indyjskich miast, ale temat aranżowanych małżeństw. Jak to naprawdę wygląda?
Małżeństwa aranżowane to rzeczywiście coś naturalnego i powszechnego w Indiach. Jest nawet taki program "Indian Matchmaking", czyli "Małżeństwo po indyjsku", w którym jest to pokazane.
W Indiach jest wiele małżeństw aranżowanych, które zamiast na miłości od pierwszego wejrzenia zostały zbudowane na wzajemnym szacunku i wsparciu rodzin. Takim najbliższym przykładem są moi teściowie. Nam, Europejczykom może się wydawać, że aranżowane małżeństwa wynikają z przestarzałych poglądów, wręcz zacofania. W końcu miłość od pierwszego wejrzenia, motyle w brzuchu, to dla nas symbol niezależności i nowoczesności. Ja bym jednak powiedziała, że to wszystko wynika głównie z korzyści kulturowych i ekonomicznych. Rodzice, szukając partnera dla swojego syna lub córki, patrzą przede wszystkim na podobieństwa, czyli zbliżone wykształcenie i status majątkowy. Jest to solidna podstawa do tego, aby takie małżeństwo mogło się udać.
Na pewno dodatkowym plusem takiej sytuacji jest fakt, że obie rodziny mają szansę się poznać. Oczywiście jeśli młodzi nie dogadają się, nikt nie zaciągnie ich siłą do ołtarza.
Warto pamiętać, że Indie to kraj, gdzie każdy ma świadomość tego, że bez wsparcia rodziny, nie jest w stanie osiągnąć wszystkiego, o czym marzy. Już na wstępie to rodzice opłacają edukację. Potem z dużym prawdopodobieństwem pomagają znaleźć pierwszą pracę oraz mieszkanie. Koneksje są tutaj bardzo silne i bez tej komórki rodziny, trudno o dobry start w życiu. Nie zaprzeczam jednak, że są wciąż w Indiach miejsca, gdzie małżeństwa aranżowane są z przymusu, czasem między osobami małoletnimi, chociaż oficjalnie konstytucja tego zakazuje.
Jak w takim razie przyjęła panią rodzina męża?
Bardzo dobrze. Duży wpływ na to miał model wychowania, bo moja teściowa jest nie tylko otwartą, ale przede wszystkim aktywną zawodowo kobietą, która całe życie walczy o kobiety i ich pozycję w społeczeństwie. Oboje wraz z teściem zaufali więc mojemu mężowi, choć oczywiście były pytania, czy na pewno jesteśmy świadomi różnic kulturowych, jakie nas dzielą. Ja jednak uważam, że jeśli z obu stron jest chęć porozumienia, to wszystko może się udać – kolor skóry, wiek, religia czy kraj pochodzenia nie mają wtedy znaczenia.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski