Polka w Meksyku: Ósmego marca nie składa się tu kobietom życzeń

Jeśli lecąc do Meksyku, spodziewasz się zobaczyć to, co pokazuje telewizja, to możesz się zdziwić - ostrzega Barbara Piotrowska de Navarette, autorka bloga Polka w Meksyku. Przyznaje jednak, że po pierwszych rozczarowaniach zakochała się w tym kraju. Opowiada, co zobaczyć w Meksyku, jacy są Meksykanie i z jakimi mierzą się problemami.

Barbara Piotrowska de Navarette pokochała Meksyk ze wszystkimi jego zaletami, ale i wadami
Barbara Piotrowska de Navarette pokochała Meksyk ze wszystkimi jego zaletami, ale i wadami
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Żelazowska

Magda Żelazowska: Napisałaś o Meksyku książkę, prowadzisz blog i podcast. Jak zaczęła się ta miłość?

Barbara Piotrowska de Navarette: Po raz pierwszy zetknęłam się z Meksykiem – było to w latach 90., kiedy w polskiej telewizji pojawiły się pierwsze telenowele i wszyscy namiętnie je oglądali. Byłam nastolatką i zostałam zaciągnięta przed telewizor przez babcię, żeby wspólnie śledzić historię pięknej, ale biednej Marii z przedmieścia, zakochanej w milionerze.

Po okresie komuny te meksykańskie produkcje wydawały nam się niezwykle kolorowe, egzotyczne, pełne pięknych, ciemnowłosych piękności i przystojniaków o zniewalających uśmiechach. Przepadłam! Podobało mi się wszystko – od przerysowanych makijaży po lokalny koloryt, krajobrazy no i hiszpański, który brzmiał bardzo romantycznie. Zaczęłam się go nawet uczyć, słuchałam meksykańskich piosenek i marzyłam, żeby tam polecieć, ale w tamtych czasach loty za ocean kosztowały majątek. Na moją pierwszą podróż musiałam poczekać aż 15 lat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Halo Polacy". Rozprawia się ze stereotypami na temat Grenlandii. "Wiele osób nie wiedziało, że tu ludzie żyją"

Czy podróż potwierdziła to, co spodziewałaś się zobaczyć w tym kraju?

Jeśli lecąc do Meksyku, spodziewasz się zobaczyć to, co pokazuje telewizja, to możesz się zdziwić. Patrząc z samolotu na Mexico City, miałam wrażenie, że miasto nie ma początku ani końca, lecieliśmy nad morzem zabudowań, ciągnących się po horyzont. Natychmiast dostałam też migreny z powodu fatalnej jakości powietrza i wszechobecnego hałasu.

Była jesień i panował okropny chłód. W ścianie łazienki znajomych, u których się zatrzymałam, była dziura, przez którą docierało pod prysznic lodowate powietrze. Na ulicach nie było ani śladu po elegantach z telewizji. Czułam się zagubiona, ale z czasem zaczęłam dostrzegać plusy: pyszne i tanie uliczne jedzenie, kolorowe małe miasteczka, cudowne rękodzieło. Moja miłość do Meksyku, ta w realu, a nie sprzed telewizora, rodziła się powoli.

Kiedy i w jakich okolicznościach zamieszkałaś w Meksyku?

Kilka lat po mojej pierwszej podróży do stolicy, przez internet poznałam mojego obecnego męża Jaime. Nie była to przypadkowa znajomość, tego nikomu nie polecam, ponieważ w Ameryce Łacińskiej spotkania z nieznajomymi mogą mieć tragiczny finał. Jaime jest znajomym mojej nauczycielki hiszpańskiego i to ona mi go zarekomendowała. Powiedziała: "Nie musisz od razu za niego wychodzić, ale dobrze ci zrobi, jeśli poćwiczyć hiszpański z native speakerem."

Tak zaczęła się najpierw fajna znajomość, później przyjaźń, a po roku byliśmy parą. Poleciałam na wakacje do Veracruz i zaczęliśmy planować wspólne życie. Jestem artystką, a mąż lekarzem, było więc jasne, że to mi łatwiej będzie rzucić wszystko i zacząć karierę w nowym miejscu. My muzycy nie potrzebujemy słów, żeby pracować, zaś chirurg onkolog bez znajomości polskiego miałby w naszym kraju dużo trudniej.

Pierwsze dni w Meksyku były wielkim zaskoczeniem
Pierwsze dni w Meksyku były wielkim zaskoczeniem© Archiwum prywatne

W 2017 r. ostatecznie pozamykałam sprawy w Polsce, sprzedałam auto, wynajęłam moje mieszkanie i razem z kotem i wiolonczelą poleciałam nad Zatokę Meksykańską, gdzie do dziś mieszkamy. Do emigracji przygotowywałam się przez kilka miesięcy. Poza intensywnymi lekcjami hiszpańskiego zadbałam też o zezwolenie na pracę w Meksyku. Choć procedury trwały długo, dały mi dobrą pozycję startową na meksykańskim rynku pracy i praktycznie od razu po przylocie dostałam kontrakt w orkiestrze symfonicznej.

Frida Kahlo, telenowele, meksykańska kuchnia, ale też czyhające na turystów niebezpieczeństwa. Tyle na ogół słyszeliśmy o Meksyku. Co warto wiedzieć więcej?

Wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy, jak ogromny i zróżnicowany jest to kraj. Meksyk wielkością dorównuje zachodniej Europie. Jest tu kilka stref czasowych, typów klimatu, dwa oceany, pustynie, wulkany, nowoczesne metropolie, wioski, w których żyje się jak w XIX w., jednym słowem jest to kraj kontrastów.

Nie da się Meksyku opisać w kilku słowach, nie da się tu też niczego uśrednić. O Meksyku słyszy się wiele stereotypów: że jest niebezpieczny, tani, że ludzie są wiecznie uśmiechnięci, że wszyscy piją tequilę, że są leniwi, że jest gorąco. Zawsze mnie to bawi.

Nasza rozmówczyni dała się oczarować meksykańskiej sztuce
Nasza rozmówczyni dała się oczarować meksykańskiej sztuce© Archiwum prywatne

Po ponad siedmiu latach mieszkania tu, mam wrażenie, że życia mi nie starczy, żeby poznać ten kraj. Na pewno warto poczytać o historii, szczególnie konkwisty, żeby zrozumieć niektóre zachowania Meksykanów i ich mentalność.

Bez znajomości hiszpańskiego nawiązywanie bliższych relacji jest tu prawie niemożliwe, nie jest prawdą, że wszyscy znają tu angielski. Byłam bardzo zaskoczona, że na ulicach słyszy się tu języki rdzenne, których jest prawie 70 i według konstytucji są one traktowane na równi z hiszpańskim, choć w praktyce osoby o pochodzeniu rdzennym często są dyskryminowane.

Wszystkich wierzących w tani Meksyk czeka kolejny szok: wiele produktów jest dużo droższych niż w Polsce i o ile turysta all inclusive może tego nie zauważyć, emigrant już owszem. Meble, sprzęt AGD, elektronika, kosmetyki, lepszej jakości ubrania, szkoły – tu trzeba się liczyć z naprawdę sporymi wydatkami.

W małych miasteczkach życie toczy się na targowiskach, a ceny potrafią zaskoczyć
W małych miasteczkach życie toczy się na targowiskach, a ceny potrafią zaskoczyć© Archiwum prywatne

Dlaczego w Meksyku ósmego marca nie składa się kobietom życzeń?

O ile w naszej kulturze Dzień Kobiet to miłe święto, podczas którego panie dostają kwiaty i czekoladki, w Meksyku i większości krajów Ameryki Łacińskiej to moment, w którym kobiety wychodzą na ulice by walczyć o równouprawnienie, bezpieczeństwo dla nich i ich córek, by domagać się ukarania sprawców feminicidios, czyli zabójstw kobiet, którzy w ponad 90 proc. przypadków pozostają bezkarni. One nie chcą życzeń, chcą by potraktować ich petycje poważnie, bo dla nich to kwestia życia i śmierci.

Widząc setki tysięcy pań w całym kraju, niosących transparenty z nazwiskami zaginionych krewnych, z hasłami typu "Ni una menos" (ani jednej mniej) czy "Justicia para Ximena" (sprawiedliwość dla Ximeny), zamalowujących mury pałacu prezydenckiego niekończącą się listą imion i nazwisk zabitych i porwanych kobiet, wykrzykujących "Mexico feminicida!" (Meksyk zabójca kobiet!), zawsze mam ściśnięte gardło. Dla nas Europejczyków to nie do pomyślenia, że w XXI w. dzieją się takie okropności, a rząd i policja nie reagują.

Od paru miesięcy fotel prezydencki w Meksyku po raz pierwszy w historii zajmuje kobieta – Claudia Sheinbaum i wzbudziło to ogromne nadzieje na poprawę losu Meksykanek.

Życie kobiet w tym kraju bywa skomplikowane
Życie kobiet w tym kraju bywa skomplikowane© Archiwum prywatne

Czy jako kobieta nie obawiałaś się przeprowadzki ze względu na ten brak bezpieczeństwa?

Nie. Tutaj bezpieczeństwo nie tylko kobiet, ale każdego, zależy od wielu czynników. Najbardziej narażone są osoby biedne, mieszkające w niebezpiecznych regionach kraju czy dzielnicach miast, takie które zmuszone są po zmroku korzystać w transportu publicznego, których nie stać na odpowiednie zabezpieczenie domu lub żyjące w rodzinach, w których panuje przemoc.

Generalnie obcokrajowcy w Meksyku są stosunkowo bezpieczni, chyba że ktoś sam wystawia się na ryzyko. Mnie nigdy nie spotkało tu nic złego, nigdy nie czułam się zagrożona. Może miałam szczęście, a może to kwestia rozsądku i stylu życia. Mieszkam w spokojnym mieście, w bezpiecznej dzielnicy, unikam wychodzenia samotnie po zmroku, nie obwieszam się biżuterią. Tutaj najlepiej wtopić się w tłum i wyglądać zwyczajnie. Wiem, że brzmi to surrealistycznie z ust niebieskookiej blondynki w Meksyku, ale robię co mogę.

Barbara Piotrowska de Navarette nigdy nie żałowała przeprowadzki
Barbara Piotrowska de Navarette nigdy nie żałowała przeprowadzki© Archiwum prywatne

Jacy są mieszkańcy Meksyku z perspektywy Polki?

Głośni. Uwielbiają głośno rozmawiać, słuchać głośnej muzyki, również w miejscach publicznych, rozmawiać przez telefon przez głośnik, zamiast używać słuchawek. Są też ciekawscy i otwarci, pytają o wszystko. Są bardzo rodzinni, a to oznacza wiele godzin spędzonych wspólnie przy stole. Mimo to trudno tu nawiązać głębsze relacje z kimkolwiek. Znajomości są dość powierzchowne, rodzina jest numerem jeden i nic z nią nie wygra.

Inna cecha Meksykanów, którą zauważyłam, to strach przed utratą zatrudnienia i całkowite podporządkowanie się szefom. Meksykanie nie mają w sobie takiej buntowniczości jak Polacy. Często mówią: trzeba wytrzymać, nie ma rady. Oni praktycznie nie narzekają, znoszą swój los z rezygnacją. Chyba dlatego politycy robią z nimi, co chcą i od dziesięcioleci panuje tu ogromna korupcja.

Jakie miejsca polecasz osobom samodzielnie podróżującym do Meksyku?

Na pewno stolicę, ze względu na jej ofertę kulturalną, zabytki i najlepszy street food w kraju. Jeśli ktoś jedzie sam i boi się, że to ponad dwudziestomilionowe miasto przytłoczy go swoim ogromem, na pewno warto skorzystać z oferty któregoś z polskich przewodników.

Kolejne miejsca, które są godne rozważenia, to któreś z ponad 120 magicznych miasteczek (pueblos mágicos) porozrzucanych po całym kraju. Charakteryzują się lokalnym kolorytem, kultywowaniem przedhiszpańskich tradycji, często zamieszkiwane są przez ludność rdzenną, która wytwarza unikalne rękodzieło. Życie płynie tam wolno, rytm dnia wyznacza pogoda oraz wschód i zachód słońca. Do południa cała aktywność przenosi się na lokalne targowiska, gdzie można poczuć klimat tego autentycznego Meksyku, niemającego nic wspólnego z kurortami na Riviera Maya.

Miłośnikom plażowania polecam stan Oaxaca oraz stan Yucatan, natomiast jeśli odwiedzający woli góry, nie ma lepszego miejsca niż parki narodowe Nevado de Toluca oraz Pico de Orizaba. Warto zadbać o odpowiednie obuwie oraz odzież i być w dobrej kondycji fizycznej. Pico de Orizaba ma prawie 6 tys. m wysokości, tutaj nie ma żartów!

Źródło artykułu:WP Turystyka

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)