Mordercze i płochliwe słonie bojowe. Jak wykorzystywano te zwierzęta na polach bitew?
Słonie imponują swą siłą i wielkością, nie dziwi więc fakt wykorzystywania tych zwierząt w celach wojennych. Rozpędzony słoń mógł skutecznie zniszczyć szyk wroga; jego szarża była zabójcza. Słonie jednak to zwierzęta płochliwe…
Przyjmuje się, że proces oswojenia słoni przypadł około 4000 lat temu. Początkowo korzystano z tych ogromnych zwierząt do przewozu towarów oraz ludzi, a także do pracy na roli. Szybko zdano sobie sprawę z możliwości słonia; silne, trudne do zabicia zwierzę nadawałoby się idealnie podczas kampanii wojennych świata starożytnego. Tak też się stało.
Świat starożytny
4000 lat temu, w dolinie Indusu, rozpoczęto próbę oswajania słoni (te nadal żyły dziko). Pierwsze wykorzystanie słonia do walki, poparte źródłem historycznym, to opis w języku wedyjskim z 1100 roku p.n.e. Idea korzystania z tych zwierząt podczas walk szybko trafiła do Imperium Perskiego, gdzie pomysł spodobał się na tyle, że słonie brały udział w prawie każdej kampanii wojennej. Władcy Perscy płacili ogromne sumy za sprowadzenie i wyszkolenie słoni.
Pierwsze kontakty Europejczyków z tymi zwierzętami miały miejsce podczas walk Aleksandra Macedońskiego z armią perską. Możliwe, że podczas bitwy pod Gaugamelą (331 r. p.n.e.) pierwszy raz zaobserwowano wykorzystanie tych wielkich stworzeń (choć nie jest pewne, czy słonie rzeczywiście brały udział w tej bitwie). Aleksander docenił wykorzystanie tych zwierząt podczas walk, nauczył się wykorzystywać je w taktyce bitewnej, co pozwoliło mu rozszerzyć władzę na podbite tereny Imperium Perskiego.
Dość szybko wzrosła popularność użycia słoni podczas wypraw wojennych. Kartagińczycy oraz egipscy Ptolemeusze z lubością korzystali z nowych technik, chętnie nauczyli się także obcować z ogromnymi ssakami (pospolicie wykorzystywano tzw. słonie leśne).
Rzymscy legioniści byli w wielkim szoku, kiedy po raz pierwszy zaobserwowali słonia podczas bitwy (wojny z Pyrrusem, królem Epiru). Zapewne każdy słyszał o Hannibalu (dowódcy armii Kartaginy) i słynnym wykorzystaniu przez niego słoni podczas ataku na Cesarstwo Rzymskie; choć słonie nie przyczyniły się zbytnio do sukcesów, większość zmarło podczas mroźnej zimy północnej Italii, a po bitwie nad Trebią ostał się tylko jeden. Rzymianie korzystali ze słoni np. podczas walk z władcami hellenistycznymi, albo z barbarzyńcami (Cezarowi podczas wyprawy do Brytanii towarzyszył jeden słoń, który siał popłoch wśród mieszkańców wysp).
Świat średniowieczny
W późnej starożytności coraz mniej korzystano ze słoni podczas wojen, a w średniowieczu zwierzęta te stały się głównie elementami blichtru władcy, cieszyły oczy dworzan i samego monarchy. Zwierzęta te najczęściej zdobywane były podczas krucjat, albo sprowadzane z Bliskiego Wschodu za bajeczne kwoty.
Słonia na swoim dworze posiadał Karol Wielki, ale także Fryderyk II Hohenstauf (ten z kolei zdobył pokaźną ilość tych zwierząt podczas krucjat w Ziemi Świętej, korzystał z nich nawet przy oblężeniu Cremony na początku XIII wieku). Władcy Sułtanatu Delhijskiego (muzułmańskie państwo istniejące w latach 1206-1526) wykorzystywali słonie w swej armii. Podczas ataku Timura Chromego (wódz mongolskiego plemienia Barłasów, założyciel dynastii Timurydów) na wspomniane państwo, wykorzystano do obrony słonie. Timur odniósł zwycięstwo, prawdopodobnie przez zastosowanie specjalnych kolców na polu bitwy, które raniły nogi słoni.
Rozpoczęcie korzystania z broni palnej na polach bitew znacznie obniżyło chęć wykorzystywania słoni do walk. Głównym powodem była wielkość zwierzęcia, które stawało się dość łatwym celem. Dodatkowo zaznaczmy, że słonie można było spłoszyć za pomocą dźwięków; rozwijająca się ówcześnie artyleria powodowała ich wystarczająco dużo.
W późniejszych wiekach korzystano ze słoni bardzo rzadko, w większych bitwach w XVIII wieku, np. w III bitwie pod Panipatem. W mniejszych, lokalnych walkach na półwyspie indyjskim korzystano z tych zwierząt jeszcze w wieku XIX (głównie do transportu wyposażenia wojskowego w ciężkim terenie).
Wyposażenie słonia bojowego
Słonie wyposażano w specjalne pancerze i zbroje (zwierzę z racji swoich rozmiarów stawało się łatwym celem ataku). Zraniony słoń wpadał w szał i panikę, co nie kończyło się zbyt dobrze dla żadnej ze stron konfliktu. Pierwotnie starano się zabezpieczyć ciało słonia specjalną, grubą tkaniną, która amortyzowałaby uderzenia włócznią albo odbijała lecące strzały. Następnie przygotowywano ogromne kolczugi i wielkie pancerne płyty, które nakładano na słonia i łączono je ze sobą specjalnymi linami. Jednak takie zbroje były kosztowne, stąd też nie były za bardzo popularne (chętniej przygotowywano je na zachodzie, niż wschodzie). Najczęściej jednak decydowano się na zamontowanie pancerza w najbardziej wrażliwych miejscach na ciele: łbie, uszach, trąbie i nogach. Niekiedy zbroje posiadały fantastyczne kształty i zdobienia, a wszystko po to, by mocniej oddziaływać psychologicznie na żołnierzy w armii przeciwnika.
Pomysłowość tworzenia uzbrojenia dla słoni nie miała granic. Do kłów zwierzęcia mocowano żelazne kule na łańcuchach (dobrze wyszkolony słoń mógł nimi kręcić, tym samym powodując niszczenie zwartego szyku w armii przeciwnika), a także specjalne ostrza.
Na grzbiecie słonia często mocowano platformę (wieżyczkę) tzw. howdah. Służyła ona głównie za miejsce, z którego łucznicy mogli ostrzelać pozycje wroga (w armii Aleksandra Macedońskiego wykorzystywano także długie piki). Na wieżyczce, oprócz żołnierzy, znajdował się także opiekun słonia (kornak), który kierował zwierzęciem. Z czasem zaczęto korzystać z broni długodystansowej. Na grzbiecie słoni mocowano wzmocnione platformy, a na nich umieszczano np. balisty, a później nawet i mniejsze armaty.
Dodatkowym elementem uzbrojenia słonia było malowanie jego skóry na różne kolory, najczęściej bardzo jaskrawe. Powodowało to dodatkowy szok w armiach, szczególnie wśród tych, którzy słonia widzieli po raz pierwszy. Tą psychologiczną broń wzmacniano często dźwiękiem; do pancerza lub wieży mocowano dzwony albo obijające się o siebie drewniane czy metalowe części.
Atak i obrona
Opancerzonego słonia trudno jest zranić, dlatego też dowódcy i żołnierze musieli nauczyć się korzystać z czułych punktów tych wielkich stworzeń. Najczulszym elementem, chętnie wykorzystywanym podczas walk, była skłonność do paniki. Zwierzę bardzo emocjonalnie reagowało na hałas i ruch, szczególnie ten wzmożony niedaleko od siebie. Stąd też chętnie podawano słoniom do wypicia przed walką… wino. Upojone alkoholem zwierzęta często stawały się bardziej agresywne, także w stosunku do żołnierzy swojej armii. W sytuacji kiedy zwierzę wpadało w panikę, a kornak nie był w stanie poradzić sobie z jego opanowaniem, stosowano brutalną metodę (opiekun wyposażony był w młot oraz dłuto, które wbijał w czaszkę zwierzęcia).
Atak polegał najczęściej na morderczej szarży (słoń mógł się rozpędzić do 30 km/h). Uderzenie w zwarty szyk powodowało natychmiastowe jego przerwanie, siało także popłoch wśród żołnierzy. Dowódcy chętnie wtedy wysyłali piechotę, która świetnie radziła sobie z biegającymi w popłochu przeciwnikami.
Słonie mogły także pomóc przy obronie, najczęściej były pomocne przeciwko kawalerii (konie bały się, szczególnie jeśli nie widziały wcześniej słonia). Zaznaczmy jednak, że często nie potrzeba było walki ze słoniem, ponieważ sama jego obecność na polu bitwy odstraszała i wprowadzała zamęt w wojskach wroga. Słoń służył także jako np. taran (podczas oblężenia), albo do niszczenia elementów obronnych (np. palisad).
Wspomniana wcześniej wada słoni – płochliwość – okazała się najlepszą bronią przeciwko nim. Słoń płoszył się niesamowicie szybko, nawet przy mniejszych urazach, ale także kiedy wrogom udało się zabić jego opiekuna. Oprócz tego dezorientację zwierzęcia powodował szybszy ruch nieopodal niego i hałas.
Obserwując zachowanie słonia w stosunku do innych zwierząt, przekonano się, że słonie boją się np. świń. Stąd też właśnie świnie stały się najchętniej wykorzystywaną bronią. Same zwierzęta nic złego nie robiły, lecz ich kwiczenie powodowało spory stres u słoni.
Bibliografia:
- Keegan J., Historia wojen, 1998.
- Kęciek K., Dzieje Kartagińczyków, Warszawa 2007.
- Kistler J.M., War Elephants, Londyn 2006.
- Nossov K., War Elephants, 2008.
- Scullard H.H., The Elephant in Greek and Roman World, Nowy Jork 1974.
Bartłomiej Gajek - historyk, archiwista, publicysta. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się historią przestępczości w czasach nowożytnych oraz historią Krakowa. Współpracuje z Newsweek Historia oraz Mówią Wieki.