Magiczny zamek w Polsce. Był domem skandalistki

Niewiele jest Poliksen w historii. Poliksena Pückler zapisała się w kronikach z opinią skandalistki, dystansując temperamentem słynną imienniczkę, najmłodszą córkę króla Troi, Priama i Hekabe. Żyjąca na przełomie XVI i XVII wieku na zamku w Niemodlinie, hrabina znana była z przyjmowania kosztownych prezentów w zamian za obietnicę małżeństwa i niedotrzymywania złożonych wcześniej zobowiązań.

Zamek w NiemodlinieZamek w Niemodlinie
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

Pół godziny drogi od Opola leży Niemodlin, urokliwe miasto słynące z kolegiaty, unikalnego rynku w kształcie wrzeciona, tak zwanej "ulicówki" i sięgającej początkami XIV wieku hodowli karpia królewskiego poławianego z okolicznych stawów.

Magiczny zamek w Niemodlinie

W sondażach na atrakcję Niemodlina bezapelacyjny zwycięzca jest jednak jeden: magicznych zamek, który wielokrotnie w swojej kilkusetletniej historii był najeżdżany, palony, niszczony, odbudowany i ponownie niszczony, aż do 2015 roku, kiedy nowy właściciel zaczął przywracać mu świetność i otworzył dla tłumów zwiedzających.

W historii dawnej książęcej rezydencji wiele się działo. Przewijali się przez nią Piastowie Śląscy, Hohenzollernowie, familie Promnitzów i Praschmów, ekipa filmowa Jana Jakuba Kolskiego ze zdjęciami do poetyckiego "Jasminum". Jednak najosobliwszy epizod rozegrał się tu z końcem XVI wieku za sprawą kobiety.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Halo Polacy". W Tajlandii żyje jak król. W Polsce o takich luksusach mógłby tylko pomarzyć

W 1591 roku Poliksena Nacher von Buchwald pochowała 48-letniego męża, pana na zamku w Niemodlinie, Baltazara Pücklera, lojalnego poddanego cesarskiego i właściciela księstwa opolsko-raciborskiego. Baltazar zbił imponujący kapitał na hodowli świń, w których jadłospisie dominowały żołędzie licznych w okolicy dębów. Żywiciele świnek Baltazara do dziś są ozdobą najstarszego w Polsce arboretum w pobliskim Lipnie słynącego z nie mniej okazałych żywotników, cyprysików i tulipanowców.

Zamek w Niemodlinie
Zamek w Niemodlinie © Adobe Stock | DK-ART Dariusz Kanclerz

Wdowa po Baltazarze należała do pań zaradnych, toteż opłakawszy męża, z werwą zajęła się pomnażaniem pozostawionego przez niego majątku. Nie wiemy, jak wyglądała, bo nie zachował się żaden jej portret. Wiemy za to z całą pewnością, że była w wieku bohaterek obsadzanych w powieściach Balzaka, cieszyła się niesłabnącym zainteresowaniem starających się o jej rękę adoratorów i opinią tak zwanego "łakomego kąska".

Pozwala to sądzić, że urody musiała być nieprzeciętnej, choć złośliwi appealu dopatrują się w jej nie mniej urodziwym majątku. Zalotnicy mieli więc o co toczyć boje: prześcigali się w uprzejmościach i pomysłach na kosztowne podarki. Poliksena prezenty skwapliwie przyjmowała, ale nie zamierzała się dzielić swoją fortuną i odrzucała zaloty starających się o jej względy kandydatów.

Zamek w Niemodlinie
Zamek w Niemodlinie © Adobe Stock | ANDRIUSHCHENKO OLEKSANDR

Zdeterminowany zalotnik

Godną podziwu determinacją wykazał się zwłaszcza jeden z nich: trzydziestoletni polski szlachcic Jan Gratus Tarnowski, rotmistrz, kasztelan żarnowiecki i starosta nowokorczyński. Zjawił się przed bramą niemodlińskiego zamku w paradnej karecie wypchanej po brzegi podarkami. Poliksena z czarownym uśmiechem przyjęła dary, co zmyliło kawalera, który uznał, że może liczyć na jej specjalne względy. Obdarowana była jednak innego zdania.

Oznajmiła, że prezenty są zbyt skromne, w związku z czym nie może obiecać hrabiemu swojej ręki. Zwłaszcza pierścionek zaręczynowy jawił jej się na tyle niepozornie, że mogła potraktować go co najwyżej jako rewanż za gościnę. W Tarnowskim zawrzało, co jest o tyle zrozumiałe, że początkowa zalotność Polikseny pozwalała mu żywić pewne nadzieje.

Wtedy w myślach Jana Gratusa zrodził się plan zdobycia kapryśnej wdówki metodą kija. Pozbierał oddział piechoty i jazdy, na jego czele najechał na zamek w Niemodlinie, obsadził tamtejszą zbrojownię i profilaktycznie zagwoździł działa. Najazd okazał się brzemienny w skutkach, choć pewnie nie takich, jakich oczekiwał pomysłodawca: Poliksena i jej obecna na zamku sędziwa matka wpadły w popłoch na tyle gwałtowny, że ta ostatnia po paru dniach zmarła.

Pogrążona w kolejnej żałobie wdowa zwróciła się do starosty opolskiego z prośbą o ochronę przed zawziętym stalkerem. Starosta przychylił się do jej prośby i tak oto pierwszego maja 1595 r. stu zbrojnych na koniach zabezpieczało ją podczas podróży na pogrzeb matki aż do Kujaw na niebezpiecznej drodze przez Skorogoszcz, Mikolin, Narok, Opole i Krapkowice.

Zamek w Niemodlinie
Zamek w Niemodlinie © Adobe Stock | Jacek Źróbek

Wobec groźnie prezentującej się siły dowodzonej przez rotmistrza Jana von Schneckenhausa, hrabia Jan Gratus z Tarnowa zrezygnował z uprowadzenia metodą "na Sabinki". Nie oznaczało to jednak wcale rezygnacji ze starań o rękę i majątek wdowy po Pücklerze: urażony kandydat skierował sprawę na urzędnicze tory i wniósł skargę przeciwko Poliksenie o niespełnienie przyrzeczenia zawarcia małżeństwa. Pierścionek zaręczynowy przyjęła? Przyjęła, zatem sprawa wydawała się przesądzona.

W odpowiedzi hrabina wystosowała list do króla polskiego Zygmunta III Wazy, zaklinając się w nim, że niczego Polakowi nie obiecywała, co najwyżej stosowała niewinne techniki flirtu, a biżuteria nie robi na niej żadnego wrażenia. O miłosnych zapasach zrobiło się głośno: do zbadania sprawy powołano zatem specjalną komisję, która po zapoznaniu się ze szczegółami, ostatecznie orzekła, że hrabina Poliksena nie przyrzekła ręki Janowi Gratusowi z Tarnowa, a pierścionek jest formą uniwersalnego prezentu w zamian za gościnę. Krewki Gratus nie dawał jednak za wygraną i próbował dochodzić swych praw pisząc również listy do króla Polski.

Ostatecznie, starostwo w Opolu upomniało awanturnika i zakazało Poliksenie pod rygorem kary tysiąca talarów składania Janowi z Tarnowa jakichkolwiek filuterno - matrymonialnych zobowiązań. Poliksena wzięła sobie zalecenia władz do serca i w kilka lat później wyszła za mąż za Victorina Ziertina z Moraw. Po jej śmierci w 1609 roku gigantyczny spadek odziedziczyły dzieci z pierwszego małżeństwa, w tym jej córka, również Poliksena zwana Młodszą, żona Weigharda Promnitza, który swego czasu stanął na czele protestanckiego, antyhabsburskiego obozu na Śląsku.

A jak potoczyły się losy Jana Gratusa Tarnowskiego? Jan Gratus ochłonął i po latach ożenił się z Anną Korniakt herbu Krucina, pół Greczynką, z którą miał czworo dzieci. Z pewnością było to małżeństwo z miłości, nie licząc drobnego faktu, że Anna była córką pochodzącego z Krety Konstantego Korniakta, najbogatszego mieszkańca Lwowa.

Źródło artykułu: Dagmara Spolniak
Wybrane dla Ciebie
Zaczyna pracę, gdy większość z nas śpi. "Młodzi wolą iść do innej roboty"
Zaczyna pracę, gdy większość z nas śpi. "Młodzi wolą iść do innej roboty"
Zeszli pod wodę, by badać wrak, wyłowili misia. "Sprawa jest poważna"
Zeszli pod wodę, by badać wrak, wyłowili misia. "Sprawa jest poważna"
Trik stewardes na ból ucha w samolocie. Natychmiastowa ulga
Trik stewardes na ból ucha w samolocie. Natychmiastowa ulga
Aż takich tłumów się nie spodziewali. "Ludzi jest niewyobrażalna masa"
Aż takich tłumów się nie spodziewali. "Ludzi jest niewyobrażalna masa"
Pokazali zdjęcie z polskiego lasu. Fenomen przyrodniczy
Pokazali zdjęcie z polskiego lasu. Fenomen przyrodniczy
Na początku są marzenia. Po drugiej stronie trzy największe lęki przed podróżą
Na początku są marzenia. Po drugiej stronie trzy największe lęki przed podróżą
Coraz mniej bezpłatnych parkingów na Podhalu. "Mamy do czynienia z patologią"
Coraz mniej bezpłatnych parkingów na Podhalu. "Mamy do czynienia z patologią"
Okradali auta z wypożyczalni. W końcu wpadli
Okradali auta z wypożyczalni. W końcu wpadli
Oto najlepszy polski dworzec. Zdobył prestiżową nagrodę
Oto najlepszy polski dworzec. Zdobył prestiżową nagrodę
Europejska stolica z prestiżowym wyróżnieniem. Miasto zachwyca klimatem
Europejska stolica z prestiżowym wyróżnieniem. Miasto zachwyca klimatem
Perła Pienin, gdzie można dotknąć przeszłości. Tam cisza jest prawdziwa
Perła Pienin, gdzie można dotknąć przeszłości. Tam cisza jest prawdziwa
75 tys. biletów rozeszło się błyskawicznie. Najbardziej niesamowity jarmark w Europie
75 tys. biletów rozeszło się błyskawicznie. Najbardziej niesamowity jarmark w Europie