Oto, co zostało z turystycznego jachtu, który zderzył się z rafą
O krok od tragedii w Egipcie. Patrząc na to, co pozostało z luksusowej łodzi, która wpadła na rafę koralową, można uznać, że uczestnicy safari nurkowego na Morzu Czerwonym mieli sporo szczęścia, że przeżyli.
Łódź "Firebird" płynęła z Hurghady do Dahabu w Zatoce Akaba na safari nurkowe. Rejs miał trwać tydzień.
Tragedia w Egipcie
W nocy z soboty na niedzielę, ok. godz. 1.00 łódź wpadła na rafy koralowe na wysokości Nabq u wybrzeży Sharm el-Sheikh. Na pokładzie znajdowało się 14 osób, w tym czworo nurków z Niemiec, jeden turysta ze Szwajcarii, dwóch Egipcjan, a także siedmiu członków załogi.
Według właściciela jednostki tuż po zderzeniu z rafą łódź zaczęła szybko nabierać wody. Zarządzono ewakuację, która - wg. Deep Blue Cruisers, właściciela łodzi - trwała 16 minut.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Bałkańska mieszanka wybuchowa. "Niektórzy patrzą do przodu, inni szukają korzeni""
"Turystów oraz załogantów natychmiast przetransportowano na ląd. Z ulgą i dumą potwierdzamy, że wszyscy goście i załoga są bezpieczni i w dobrym stanie" - napisano w specjalnym oświadczeniu Deep Blue Cruisers.
Według pierwszych informacji "Firebird" poszedł na dno, jednak później okazało się, że jednostka utrzymała się na płytkiej wodzie, ale po kolizji "zupełnie nie przypominała jednostki sprzed tego zdarzenia".
Na filmie opublikowanym w sieci wyraźnie widać, że z jednostki "zniknęła" górna część wraz mostkiem kapitańskim i pokładem bufetowo-wypoczynkowym. Przyczyną tego stanu rzeczy mogły być częste i mocne zderzenia z rafą koralową dryfującej bezwładnie w przechyle jednostki.
Rejs był nielegalny
Gubernator prowincji Synaju Południowego Khaled Mubarak poinformował, że trwa dochodzenie w sprawie okoliczności tego wypadku. Przesłuchano już załogę. Ponadto, wrak statku został "zarekwirowany", gdyż wyrządził "na razie trudne do oszacowania" szkody w środowisku naturalnym.
Najbardziej przerażająca informacja nadeszła jednak w poniedziałek wieczorem. W wywiadzie dla telewizji Extra News gubernator Mubarak powiedział, że "rejs jachtu z Hurghady do Dahabu był nielegalny".
- Łódź miała zezwolenie na jednodniowe wyjście w morze co oznacza, że mogła pływać w okolicach Hurghady, ale nie mogła dotrzeć do wybrzeży Dahabu (znajdującego się po drugiej stronie Morza Czerwonego). To miała być jednodniowa wycieczka, a nie siedmiodniowy rejs - powiedział gubernator.
"Firebird" miał 32 m długości oraz 8 m szerokości. Zwodowany został w 2003 r. Remont generalny przeszedł w 2019 r. Na pokład mógł zabrać 16 osób. "Firebird" posiadał 7 kabin z toaletami, prysznicami i klimatyzacją. Był w pełni przystosowany do rejsów nocnych.
Na pokładzie znajdował się także salon z bufetem i częścią wypoczynkową. Według właściciela, "Firebird" posiadał telefon satelitarny, dwie tratwy ratunkowe, system alarmu przeciwpożarowego, gaśnice, czujniki dymu i apteczkę pierwszej pomocy oraz przenośny system tlenowy firmy Dräger.
Koszt tygodniowego rejsu to 745 euro + 175 euro dodatkowych opłat od osoby.
Wypadki na Morzu Czerwonym
Zderzenie z rafą koralową "Firebirda" to kolejny w ciągu ostatnich miesięcy wypadek na Morzu Czerwonym z udziałem turystów. 27 marca u wybrzeży Hurghady zatonęła turystyczna łódź podwodna "Sindbad" w wyniku którego zginęło lub w wyniku odniesionych ran zmarło 7 turystów z Rosji.
13 marca w Port Ghalib spłonęła łódź turystyczna "Seven Seas". Na szczęście wszyscy pasażerowie zostali w porę ewakuowani z jednostki.
6 lutego na północ od Hurghady zatonął statek wycieczkowy o nazwie "Triton". Sześciu członków załogi uratowano po dwunastogodzinnej akcji ratunkowej.