Spłoszone konie na drodze do Morskiego Oka. Turyści musieli uciekać w zaspy
W jednej z facebookowych grup zrzeszających miłośników wędrówek po Tatrach pojawiło się nagranie dokumentujące niebezpieczny incydent. Jego autorem jest mężczyzna, który wędrował z rodziną do Morskiego Oka.
Początkowo nie widać nic nadzwyczajnego, ale nagle nagrywający film mężczyzna słyszy krzyk kobiety i odwraca się. Po chwili na drodze, którą idą turyści, widać dwa konie ciągnące sanie. Zwierzęta biegną bardzo szybko i nie zwracają uwagi na ludzi.
Turyści ratują się ucieczką w zaspy śniegu. Słychać również ostrzegawcze okrzyki. - Milenka, na bok! - krzyczy autor nagrania.
Chwile grozy na drodze do Morskiego Oka
Jak się okazuje, sanie ciągnięte przez konie są puste. Nie było w nich woźnicy, który mógłby zatrzymać zwierzęta. Z relacji autora nagrania wynika, że pojawił się on kilka minut później.
- Na szczęście nam nic się nie stało, ale tylko dzięki temu, że szybko zareagowaliśmy. Z tego co zdążyłem zobaczyć, inni ludzie dosłownie rzucali się w skarpy, żeby ich nie staranowały. Córka do dzisiaj jest przestraszona - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" pan Mariusz, autor filmu.
Nikomu nic się nie stało
W sprawie tego niebezpiecznego zdarzenia Tatrzański Park Narodowy prowadzi już czynności wyjaśniające. - Żadnemu z turystów nic się nie stało. Do koni został wezwany weterynarz. Zwierzęta zostały przebadane, wszystko jest z nimi w porządku - przekazała "Wyborczej" Paulina Kołodziejska z biura prasowego TPN.
Jak dotąd nie wiadomo, co było przyczyną spłoszenia koni. Jednak ich właściciel jeszcze tego samego dnia zgłosił się do TPN i poinformował o niebezpiecznym zajściu.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"