W różowej kurteczce w Tatry. TOPR poleciał po nieprzygotowaną turystkę
Ratownicy TOPR podjęli śmigłowcem turystkę, która utknęła na Goryczkowej Czubie. Turystka nie miała adekwatnych do panujących warunków ubrań i obuwia, ale różowa kurtka ułatwiła jej zlokalizowanie.
Jak informuje RMF FM, turystyka z Ukrainy 26 grudnia wjechała kolejką na Kasprowy Wierch. Jej ubiór nie był adekwatny do panujących w górach warunków, nadawał się bardziej na spacer po Krupówkach w Zakopanem. Nie miała ona ze sobą również ani raków, ani czekana. Mimo tego kobieta ruszyła szlakiem w kierunku Goryczkowej Czuchy i niemal dotarła na szczyt.
Niebezpieczne sytuacje w rejonie Kasprowego Wierchu
Niestety w pewnym momencie turystka utknęła i nie była w stanie ani zawrócić, ani kontynuować wędrówki. Po obu stronach miała strome stoki, z których w każdym momencie mogła się zsunąć wraz z lawiną albo spaść. Z tego względu ratownicy TOPR postanowili polecieć po Ukrainkę helikopterem. Dzięki temu, że miała na sobie różową kurtkę, to szybko ją zlokalizowali.
To nie jedyna niebezpieczna sytuacja w tym rejonie w ostaniach dniach. Jak poinformował jeden z internautów, w poniedziałek 27 grudnia na Kasprowym Wierchu doszło do poważnego wypadku. Turystka spadła lub zjechała w kierunku Kotła Gąsienicowego blisko 300 m. "Nieprzytomną TOPR zabrał do szpitala" - czytamy w grupie Tatromaniacy.
- Turystka spadła praktycznie od samego szczytu, od tak zwanego "Dzwonu". Poślizgnęła się gdzieś u góry. Zjechała w stronę Kotła Gąsienicowego. Nie zatrzymała się. Przejechała przez ścieżkę i spadła całym Kotłem Gąsienicowym, zatrzymując się dopiero na dole. Gdzieś dojść mocno się uderzyła i straciła przytomność na oczach turystów, których jest dużo na Kasprowym Wierchu. Zjechała na sam dół Kotła Gąsienicowego - powiedział w rozmowie z RMF FM ratownik dyżurny Andrzej Maciata.
Źródło: RMF FM, Facebook