Strajk na lotniskach w Berlinie - odwołano blisko 660 lotów
13 marca okazał się pechowy dla turystów, którzy chcieli podróżować z berlińskich lotnisk Tegel i Schoenefeld. Z samego rana rozpoczął się strajk personelu naziemnego i odwołano blisko 660 lotów. To zła informacja dla wielu Polaków, którzy z Berlina tanio latają m.in.: do USA, Tajlandii, na Kubę, Dominikanę czy europejskie wyspy.
Strajk w Berlinie rozpoczął się o godz. 4 w poniedziałek i ma potrwać 48 godzin. Uczestniczy w nim 2 tys. pracowników zatrudnionych m.in. przy rozładunku bagaży. Jak dotąd anulowano ok. 660 lotów, ale ta liczba na pewno się powiększy.
Firmy zajmujące się odprawą pasażerów i bagażu zostały w 2008 roku sprywatyzowane, co spowodowało pogorszenie warunków płacowych zatrudnionych. Teraz związkowcy domagają się podwyżki płac z 11 do 12 euro za godzinę.
Rzecznik związku Verdi Andreas Splanemann powiedział, że pracodawcy nie złożyli związkowcom żadnej nowej oferty: "dlatego strajk jest koniecznością".
W przeprowadzonym tydzień temu głosowaniu za strajkiem opowiedziało się 98,6 proc. pracowników. Poprzedni trwał od piątku rano do soboty rano. Na obu lotniskach odwołano wówczas ponad 670 lotów. Przewoźnicy próbują załagodzić sytuację - Air Berlin zaoferował pasażerom vouchery na pociąg do innych niemieckich miast lub na loty z lotniska w Hanoverze. Ryanair i Lufthansa oferują zmianę rezerwacji za darmo. Dzień strajku kosztuje port i przewoźników 25 mln euro.