Strefa Schengen - teraz turystyka bez granic
Grudzień minionego roku oznaczał dla europejskiej turystyki pokonanie ostatniej, może najtrudniejszej, bariery. Pewnego dnia większość przejść granicznych odeszła do historii.
Granica od dawna wzbudzała nie najlepsze skojarzenia. Polska rozdzielona między trzy zabory, tragedia drugiej wojny światowej, obraz warszawskiego (i nie tylko warszawskiego) getta, pozostawanie przez blisko 45 lat za \"żelazną kurtyną\", ograniczenia poruszania się w stanie wojennym, okupiony śmiertelnymi ofiarami mur berliński... Granica była jednak też zawsze wyzwaniem dla podróżników, którzy przekraczali ją z pobudek ekonomicznych bądź ciekawości świata. Trudności w jej pokonywaniu (ograniczenia paszportowe, wizowe, walutowe), wnikliwe kontrole celne, odczucie zagrożenia prywatności i wreszcie nie zawsze znany czas oczekiwania na odprawę - wszystko to rodziło stresy.
Okres \"zimnej wojny\", który nastąpił po drugiej wojnie światowej, oznaczał przez pierwsze dziesięciolecie faktyczną izolację Polski - także względem sąsiadów z Europy środkowo-wschodniej. Pierwszym zwiastunem zmian była w 1955 r. konwencja turystyczna z Czechosłowacją, pozwalająca na poruszanie się w strefie przygranicznej z dowodem osobistym. Później ułatwiono podróże do NRD, a w latach 70. XX wieku Francja, Austria, Finlandia i Szwecja zniosły dla Polaków obowiązek wizowy. Jednak aż do końca lat 80. XX wieku obowiązywało kilka rodzajów paszportów: do krajów socjalistycznych, do wszystkich krajów świata oraz paszport służbowy. Dokumentów tych nie przechowywało się w domu, lecz w specjalnym urzędzie. Każdorazowe wydanie paszportu było poprzedzone koniecznością złożenia podania, przedstawienia zaproszenia z innego kraju oraz uzyskania ściśle limitowanego przydziału dewiz. Kurs walut zachodnich był dla Polaków wybitnie niekorzystny. Po otrzymaniu paszportu należało rozpocząć procedurę uzyskania wizy.
Decydowali urzędnicy. Nie wszystkim udawało się szczęśliwie przebrnąć przez te etapy....
A tak mało brakowało, abyśmy uwierzyli, że granice na europejskiej mapie, ukształtowane po 1990 roku, będą sankcjonowały podziały na wieczność. To, że tak się nie stało, zawdzięcza Europa w dużej mierze Polakom i Polsce. Wyniesienie na tron Piotrowy najwybitniejszego naszego rodaka - sługi Bożego Jana Pawła II niewątpliwie przyspieszyło powstanie \"Solidarności\". A działo się to w tym samym Gdańsku, w którym ostrzałem pancernika Schlezwig-Holstein rozpoczęła się druga wojna światowa.
Z Polski ruszyła potężna machina przemian. Europa przełomu XX i XXI wieku to kontynent swoistych paradoksów. Podzieliła się dawna Czechosłowacja i Jugosławia, z potężnego imperium radzieckiego wyzwoliły się: Litwa, Łotwa, Estonia. Powstały samodzielne państwa Ukrainy, Białorusi i Mołdawii. Z drugiej jednak strony ostatnie lata kojarzyły się przecież z postępującymi procesami integracyjnymi. Rozrastała i nadal rozrasta się Unia Europejska, a kraje pozostające nadal poza jej granicami ożywiają współpracę. Wszystko to miało i ma nadal przemożny, pozytywny wpływ na rozwój turystyki. Włączenie Polski i innych krajów Europy środkowo - wschodniej do Unii Europejskiej przybliża do siebie poszczególne narody kontynentu. Znika istotna dla turystyki bariera mentalna, wygasają niekorzystne stereotypy, rodzące się często z niewiedzy. Polska jako kraj, w którym przestrzegane są standardy unijne, jawi się jako kraj pod każdym względem bezpieczny. Taki jego wizerunek współkształtują coraz liczniejsi goście Polski, a
przecież ich opinia znaczy dużo więcej od oficjalnych przekazów promocyjnych.
Grudzień minionego roku oznaczał dla europejskiej turystyki pokonanie ostatniej, może najtrudniejszej, bariery. Pewnego dnia większość przejść granicznych odeszła do historii. Nie można wprawdzie porównywać zapału, który towarzyszył demontażowi granicznych szlabanów na polskich granicach, do zaciekłości tłumu atakującego berliński mur, ale był to zapał wielki. W grudniu 2007 roku chodziło już tylko o ostateczne przypieczętowanie jedności bliskich sobie i bardzo przyjaznych sąsiadów.
Od grudnia 2007 roku możemy przekraczać granice z sąsiadami - członkami UE w dowolnym miejscu. Jedynie na terenie parków narodowych obowiązuje nadal zasada poruszania się znakowanymi szlakami turystycznymi.
Tylko potężne dworce kolejowe- komory celne, na przykład w Skalmierzycach koło Kalisza, Aleksandrowie Kujawskim (nie opodal Ciechocinka) nadal świadczą o istnieniu dawnych granic zaborów. Teraz o niedawnych perypetiach związanych z przekraczaniem granicy państwa polskiego będą przypominały budynki np. w Kołbaskowie, Świecku, Kudowie, Cieszynie, Chyżnem, Łysej Polanie. Czy zamienią się one w centra handlowo-usługowe, punkty informacji i obsługi turystycznej - atrakcyjne miejsca pierwszego kontaktu z Polską. Jak wpłynie otwarcie granic na rozwój turystyki, pokaże czas. Czy przygraniczne miejscowości, obsługujące dawniej tranzyt turystyczny, potrafią zainteresować swoją ofertą. Czy też samochody osobowe i autokary będą tędy tylko przejeżdżać, nie zatrzymując się? To zależy w dużym stopniu od władz samorządowych, a także lokalnych organizacji turystycznych.
Różnice w pejzażu kulturowym po obu stronach już nieistniejących granic z pewnością przetrwają, tak jak przetrwały różnice w krajobrazie, będące świadectwem dawnego podziału na zabory (charakter zabudowy, układ dróg, obyczajowość). Odmienności te będą dla turystyki już tylko znaczącym atutem, jakim zawsze są wszelkie przejawy różnorodności.
Są jeszcze nadal kraje Europy, które oddzielają tradycyjne granice. Optymizm nakazuje wyrazić przekonanie, że i te granice kiedyś znikną. Póki co, współpraca gospodarcza, także i wymiana turystyczna, przekracza i te bariery. Trzeba tu przypomnieć, że euroregiony, mające znaczący wkład do rozwoju turystyki, obejmują przygraniczne terytoria Polski i jej wszystkich sąsiadów, także Rosji, Białorusi i Ukrainy.
O rozwoju turystyki w dawnych i jeszcze istniejących pasach przygranicznych będziemy niedługo pisać sz erzej. Z pewnością, to właśnie turystyka ma wyjątkowe szanse na czynny udział w \"zszywaniu\" Europy. To ważny powód, aby łaskawszym okiem patrzyli na nią decydenci, nie skąpiąc środków na jej promocję.
_ Jan Paweł Piotrowski __ Źródło: Bezdroża _