To miała być ich wspólna podróż. Po śmierci żony wyruszył w nią sam
Wielkie marzenia, wielkie plany. Podróż życia była ich wspólnym celem, jednak nagła choroba żony pokrzyżowała im plany. Po przedwczesnej śmierci miłości jego życia nie załamał się i nie porzucił wspólnych planów. Zrealizował małżeńską wizję, a podróż stała się dla niego formą upamiętnienia ukochanej.
01.10.2019 20:32
Ben Debono i jego żona Leah mieli całe życie przed sobą. Młode małżeństwo starannie planowało przyszłość, której jasnym punktem miało być wspólne podróżowanie. Wszystko szło we właściwym kierunku, a ich kolejne plany każdego dnia nabierały coraz bardziej konkretnych kształtów. Jednak podczas jednej z wizyt u lekarza Leah usłyszała diagnozę, która zabrzmiała jak wyrok. Dowiedziała się, że ma czerniaka. Trzy miesiące po ślubie zmarła.
Dla Bena to był potężny cios. Jego życie w krótkim czasie zostało wywrócone do góry nogami. Po wstrząsie mężczyzna stanął przed życiowym wyborem – mógł usiąść w domu i rozpaczać po wielkiej stracie, albo zacząć działać. Zdecydował się na tę drugą opcję – postanowił wyruszyć w podróż, którą wcześniej planował odbyć wraz z ukochaną. Wyprawa dookoła Australii miała się stać odskocznią od bieżących problemów. Ale oprócz funkcji terapeutycznej objazd kontynentu miał stanowić hołd dla zmarłej żony.
Wdowiec niemal z dnia na dzień porzucił pracę, sprzedał dom i kupił samochód terenowy. Zapakował do niego psa o imieniu Turbo, który był pupilem małżonków, spakował te rzeczy, które mieściły się w pojeździe, i ruszył w drogę. O swoich planach poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, z miejsca zdobywając sympatię internautów, którzy zaczęli kibicować wyprawie. W podróż Ben zabrał oczywiście zdjęcie swojej ukochanej, by móc pozować z fotografią w kolejnych odwiedzanych miejscach.
O postępach w podróży Ben na bieżąco informuje na Instagramie (profil CruzinAustralia)
oraz Facebooku. Liczba osób, które śledzą jego losy za pośrednictwem wspomnianych serwisów, rośnie w błyskawicznym tempie.
"Cześć, jestem Ben. W tragicznych okolicznościach straciłem swoją żonę Leah. Zostawiłem wszystko za sobą, by objechać Australię razem z psem Turbo" - napisał w swoim pierwszym poście, opatrując wpis tagami "piep.... rak", "kocham moją żonę" i "tęsknię za swoją żoną", które z miejsca zaczęły zyskiwać na popularności.
Mężczyzna wyjaśnił, że wszystko miało oczywiście wyglądać inaczej. Ale los jest nieubłagalny. Ben zdecydował się nie siedzieć w miejscu i nie rozpaczać. Wierzy, że w ten sposób robi coś zarówno dla siebie, jak i swojej ukochanej. Teraz po prostu jedzie przed siebie, nie planując dokładnej trasy. Wszystko, co robi w trakcie wyprawy, która rozpoczęła się w połowie sierpnia, jest w pełni spontaniczne. Czasami rozbija obóz nieopodal wybrzeża (mężczyzna jedzie wzdłuż wschodniego wybrzeża Australii, kierując się na północ), czasami w pobliżu lasu. Na razie nie wiadomo, czy i kiedy wszystko się zakończy. Podróżnik przyznaje, że jadąc samochodem przed siebie, czuje się zdecydowanie lepiej, niż gdyby siedział w domu.
"Wciąż tęsknię za moją piękną żoną, Leah. Tym bardziej, że razem tak bardzo wyczekiwaliśmy tej wspólnej podróży. Ale właśnie teraz mogę poczuć jej obecność bardziej niż kiedykolwiek. Dzięki temu zachowuję siłę" - napisał Debono.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl