Wakacje 2021. Greccy hotelarze snują czarne scenariusze
Sezon turystyczny w Grecji właśnie się rozpoczyna. Tymczasem lokalni hotelarze i przedsiębiorcy, zamiast szykować się na tłumy spragnionych wakacji turystów, snują czarne scenariusze. - Życie jest na dobre, na złe i na nic właściwie – mówi w rozmowie z WP Andrey Premyanov, manager hotelu Mount Athos Resort w Lerissos.
28.06.2021 08:20
Grecja jest jednym z krajów, które są w dużym stopniu zależne od turystyki, która generuje tam ponad jedną czwartą produktu krajowego brutto. Trudno sobie zatem wyobrazić zarówno funkcjonowanie gospodarki narodowej w czasach pandemii, jak i sytuację materialną osób pracujących w tym sektorze.
Nastroje wśród hotelarzy nie są zbyt optymistyczne, a wielu z nich straciło już nadzieję na poprawę sezonu turystycznego w 2021 r.
- Pracuję w tej branży od 36 lat i nigdy nie widziałem czegoś tak strasznego. Rozmawiałem z właścicielem hotelu przed jego otwarciem i powiedziałem, co o tym myślę. Jeśli chodzi tylko o zysk – nie otwierałbym. A on zapytał: co z pracownikami? Jak mają żyć? – mówi w rozmowie z WP Haris Hatzigeorgiou, manager hotelu Akrathos Beach w Uranupoli. - Więc podjęliśmy decyzję o otwarciu hotelu na sezon 2020. Był otwarty 3 miesiące, z obłożeniem 28 proc. – dodaje.
Brytyjczycy nie uratują sezonu turystycznego w Grecji
W tym roku wszyscy liczą na lepszy czas jednak zarówno greccy hotelarze, jak i politycy nie pozostawiają złudzeń. Ten sezon może być nawet gorszy od poprzedniego. Wpływ na to może mieć m.in. decyzja Borisa Johnsona, premiera Wielkiej Brytanii, który zarządził rygorystyczne obostrzenia po powrocie z tego kraju, a nie oszukujmy się – brytyjscy turyści stanowią solidny filar światowej turystyki. Bez nich będzie ciężko.
- Grecja, jak wiele innych turystycznych krajów europejskich nadal pozostaje na pomarańczowej liście krajów pod względem bezpieczeństwa. Oznacza to, że turyści wracający z wakacji do Wielkiej Brytanii muszą poddać się 10-dniowej kwarantannie i wykonać w tym czasie dwa testy PCR. Wyjazd na wakacje się po prostu nie opłaca – tłumaczy Hatzigeorgiou.
A co z turystami z innych krajów? Niemiecki rynek turystyczny jest obecnie zamrożony, a polscy touroperatorzy robią, co mogą, by zapewnić dopływ turystów do Grecji. Nie ma jednak szans, by turyści z jednego kraju mogli uratować lokalną turystykę.
Hotelarze współpracują ze sobą i z biurami podróży, więc nawet jeśli z powodu niewydolności, zarezerwowany przez klientów hotel się nie otworzy, gości przejmą inne – w tej samej cenie. Jest więc zatem szansa na darmowe podwyższenie standardu wakacji o jedną gwiazdkę.
Ekskluzywne hotele nie liczą na biura podróży
Nieco bardziej optymistyczną wizję nadchodzącego sezonu ma Andrey Premyanov, manager hotelu Mount Athos Resort w Lerissos. Może to jego życiowa filozofia, a może zupełnie inne doświadczenia rynkowe czynią go odpornym na przeciwności losu. Andrey jest biznesmenem i zdaje się, że niejedno już w życiu widział. Poza tym hotel Mount Athos Resort otwarto w samym środku pandemii, co brzmi dość niedorzecznie.
- Instytucje finansujące inwestują kapitał w miejsca, które pracują, a nie stoją zamknięte. Otworzyliśmy hotel w 2020 r., ponieważ byliśmy do tego zobligowani – mówi nam Andrey Premyanov. - Poza tym grecki rząd wspiera firmy, które nie zwolniły w pandemii personelu. Dlatego podjęliśmy tę trudną decyzję, by pracować. Przetrwaliśmy zimę, nikogo w tym czasie nie zwalniając - tłumaczy.
Mount Athos Resort nie liczy na wycieczki z biur podróży. To ekskluzywny 5-gwiazdkowy hotel, którego wizją jest stworzenie miejsca dla gości, którzy na wakacjach chcą poczuć się wyjątkowo. Wybiorą go ci, którzy wolą zapłacić więcej i spędzić w hotelu 5 zamiast 7 dni, ale za to zostać obsłużeni w odpowiedni i nienachalny sposób.
- Życie jest na dobre, na złe i na nic właściwie. Jeśli nie masz złych doświadczeń, nie jesteś przygotowany na dobre czasy. Ten sezon na pewno będzie dla nas lepszy niż poprzedni. Jednak Grecja w tym roku nie powinna spodziewać się obłożenia większego niż 40 proc. To nie jest wielka liczba, ale znacznie lepsza niż 20 proc. – podsumowuje Premyanov.