Wenecja zalana. Turystom nie przeszkadza acqua alta
Zdjęcia turystów spacerujących po kostki, a czasem nawet po kolana w wodzie to nic innego jak znak, że w Wenecji pojawiła się acqua alta. To zjawisko, które jest normalne o tej porze roku, ale zawsze wzbudza zainteresowanie.
Plac Święto Marka w Wenecji 6 listopada nie wyglądał tak jak zawsze. W sezonowego wysokiego przypływu znalazł się pod wodą, a turyści i mieszkańcy nie mogli się po nim poruszać bez kaloszy.
Za mało opadów, by uruchomić zapory
Jak podaje Reuters, przypływ w niedzielę rano osiągnął metr. Zapory mające chronić miasto przed zalaniami nie zostały uruchomione, bo uznano, że to zbyt mała wysokość. Powstały dwa lata temu system 78 metalowych zapór jest uruchamiany podczas wyjątkowo wysokich przypływów, aby chronić przed zalaniami zabytki w mieście.
Ale miasto pomyślało o turystach. Dla spacerowiczów już o poranku ustawiono specjalne kładki, dzięki, którym nie musieli brodzić w wodzie, która wlała się na plac. Ale nie zabrakło takich, którzy zdecydowali się założyć kalosze i zwiedzać miasto, jakby woda nie była przeszkodą. Wielu uznaje to bowiem za atrakcję, a nie problem. Na zdjęciach opublikowanych w sieci widać także osoby siedzące przy kawie na zanurzonych w wodzie krzesłach przy stolikach z ogródków restauracyjnych w centrum miasta.
Co ważne, woda nie dostała się do bazyliki św. Marka. W 2019 roku acqua alta doprowadziła w świątyni do poważnych zniszczeń. Uszkodzone zostały między innymi grobowce patriarchów oraz zabytki i posadzki. Poziom wody osiągnął wówczas 187 cm.
Co to jest acqua alta?
Acqua alta oznacza wyjątkowo duży przypływ. To zjawisko, które występuje pomiędzy jesienią a wiosną. Jest konsekwencją różnic ciśnienia atmosferycznego na dwóch krańcach Adriatyku, ale także silnego południowego wiatru sirocco oraz chłodnego wiatru bora. W wyniku tego w stronę lądu kierowane są duże ilości wody.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Najwięcej przypływów aqua alta miało miejsce w 1996 roku. Miasto było zalewane wówczas aż 101 razy.
Źródło: TVN24
Czytaj też: Wenecja na własną rękę. Tak sporo zaoszczędzisz