Wybrałam się do słynnego kurortu. "Prawdziwe spustoszenie"
Pierwszy tydzień wakacji za nami, a tegoroczna pogoda nad Zatoką Gdańską, poza kilkoma dniami z deszczem, rozpieszcza. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak wygląda początek letniego sezonu w Sopocie - jednym z najmodniejszych kurortów w Polsce.
Do Sopotu wybrałam się SKM. Po wejściu do wagonu od razu się przekonałam, że turystów w Trójmieście nie brakuje. W samo południe nie było żadnych miejsc siedzących, na dodatek słychać było różne języki - nie tylko polski.
Jak wygląda początek sezonu w Sopocie?
Wysiadam na dworcu w Sopocie, gdzie towarzystwo robi się jeszcze bardziej międzynarodowe. Do kawiarni czy kiosków ustawiają się kilkuosobowe kolejki - słychać angielski czy niemiecki.
Kieruję się na popularny Monciak, czyli ulicę Bohaterów Monte Cassino, jeden z najsłynniejszych deptaków w Polsce. Tam, podobnie jak na Krupówkach, zawsze płynie morze ludzi. Podobnie jest dziś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Idealne miejsce w Polsce na urlop o każdej porze roku
Ogródki lodziarni i kawiarni są w większości wypełnione, restauracyjne mniej, ale jest dopiero po godz. 12. Jeszcze nie czas na obiad. Żeby kupić lody czy gofry trzeba chwilę postać w kolejce. Turystów nie zniechęcają ceny - gałka lodów na Monciaku to koszt 8 zł, gofry z bitą śmietaną i owocami min. 20 zł.
Termometry wskazują 26 st. C, a na niebie nie ma żadnej chmurki. Między budynkami jest bardzo gorąco. Idę więc sprawdzić, jak wygląda sytuacja na plaży. Na gorącym piasku wypoczywają spore tłumy, jak na dzień powszedni i sam początek wakacji.
Czytaj także: 10 najpiękniejszych plaż w Polsce. Najnowszy ranking
Gdy zaczynam pytać plażowiczów, skąd i na jak długo przyjechali, okazuje się, że wielu z nich to mieszkańcy Trójmiasta. Spora grupa to z kolei uczestnicy słynnego Open'era, który odbywa się od 28 czerwca do 1 lipca na lotnisku Gdynia-Kosakowo. Czas przed koncertami jest dla wielu okazją do relaksu na jednej z trójmiejskich plaż. Część osób przyjechała też na jeden dzień. - Byliśmy na dłuższym urlopie przed sezonem, gdy wycieczki w biurach podróży były tańsze - przyznaje mi rodzina, która przyjechała do Trójmiasta spod Torunia. - Teraz w wakacje stawiamy na krótsze wypady.
Na skwerze kuracyjnym nie brakuje straganów z pamiątkami. Można tam znaleźć wszystko od magnesów, chińszczyzny i tandetnych zabawek przez piękne ręcznie wykonane pamiątki i biżuterię. Pytam sprzedawców, jak oceniają tegoroczny początek sezonu.
Czytaj także: Błękitna Flaga dla 34 kąpielisk w Polsce. Oto lista
- Ja osobiście mam wrażenie, że turystów jest mniej. Może sytuacja poprawi się w lipcu - mówi właścicielka stoiska z bursztynową biżuterią. - Jest natomiast sporo obcokrajowców, szczególnie teraz, gdy trwa Open'er.
Kawałek dalej usytuowane są kasy, w których można kupić bilety na słynne molo. Otwarte są aż cztery okienka, więc nie ma kolejek. Po chwili wchodzę na drewniane deski i podziwiam sopocką plażę z innej perspektywy.
Na molo jest dość spokojnie, turystów niewielu w porównaniu z tłumami, jakie potrafią tam spacerować w weekendy. Widać, że w tych temperaturach ludzie wolą chłodzić się w morzu i wylegiwać na piasku.
Kilka osób oferuje wycieczki statkiem po zatoce, ale nie widać chętnych. Sprzedawcy zachęcający do rejsów nie ukrywają, że dla nich sezon się jeszcze nie rozpoczął. - Jeszcze jest za wcześnie. Sezon bardzo powoli się rozkręca - słyszę. Na prawdziwy boom liczą w lipcu i sierpniu. Podobnie było rok i dwa lata temu.
Zagaduję uprzejmego pana, który wpuszcza turystów na molo. Okazuje się, że świetnie trafiłam, bo w sopockiej turystyce pracuje od lat. Jak wygląda obecny sezon z jego perspektywy? - Na pierwszy rzut oka turystów może wydawać się sporo, ale do osiągnięcia szczytu sprzed pandemii jeszcze długa, długa droga - nie ukrywa. - W tym rok zauważalnie wzrosła liczba turystów anglojęzycznych, mniej jest z kolei osób z Ukrainy.
Przyznaje, że największe tłumy zawsze do Sopotu przyjeżdżały w lipcu czy sierpniu, ale kiedyś już w maju i czerwcu turystów było sporo.
- Okres pandemii zrobił prawdziwe spustoszenie. Pogoda jest dobra, ale turyści niestety nie wrócili w takich ilościach, jakbyśmy sobie życzyli - mówi. - W weekendy są większe tłumy, ale są to osoby, które przyjeżdżają na dwa, trzy dni. Tych, którzy wypoczywają tydzień czy 10 dni jest bardzo mało. Ani w sanatoriach, ani w ośrodkach wczasowych szczytu sezonu nie widać. A kiedyś po zakończeniu roku szkolnego efekt był błyskawiczny - opowiada.
Karol Wiak z Nocowanie.pl na nadchodzący sezon patrzy pozytywnie. - Dobrym znakiem w tym momencie jest fakt, że rezerwacji noclegów w samym Trójmieście i na Pomorzu jest o cztery proc. więcej w porównaniu do tego, co pod koniec czerwca 2022. Jak widać, Polaków nie przerażają wszechobecne "paragony grozy" i nieco wyższe ceny zakwaterowania (około pięć proc. wyższe niż przed rokiem) - mówi ekspert.
Przyznaje jednak, że rzeczywiście coraz mniej turystów decyduje się na dłuższe pobyty. - Dominują nieco krótsze wyjazdy - możemy tu mówić maksymalnie o cztero- i pięciodniowym wypoczynku - wyjaśnia Wiak.
Największym zainteresowaniem na chwilę obecną cieszy się Gdańsk, a na kolejnych miejscach można znaleźć inne popularne miejscowości Pomorza, takie jak Łeba, Władysławowo, Sopot i Ustka.
- Pewnego rodzaju zaskoczeniem może być to, że na kolejnych miejscach można znaleźć nieco mniejsze miejscowości, w których każdy odnajdzie ciszę i spokój, takie jak Wodnica, Kosakowo, czy Swarzewo. To pokazuje, że wypoczynek w województwie pomorskim nie ogranicza się tylko do tych największych i najpopularniejszych destynacji, ale i takich kurortów, w których można oderwać się od turystycznego zgiełku - zauważa Karol Wiak.
Gdy wracam przez Monciak, w ogródkach widać coraz mniej wolnych miejsc, a do lepszych restauracji ustawiają się kilkuosobowe kolejki. Prognoza pogody na przyszły tydzień to dużo słońca i średnio 23 st. C - wymarzona nad polskim morzem, gdzie i w lipcu potrafi być 14 st. C. Grzech nie jechać!
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski