Wymarzona podróż zamieniła się w prawdziwy koszmar. Trudno to wytłumaczyć
Sezon wakacyjny już w pełni, niektórzy przystępują do realizacji swoich urlopowych planów i wyruszą wkrótce w wymarzoną, daleką podróż. Ale są też tacy, którzy, już w fazie rozmyślań o wyjeździe, muszą mocno docisnąć hamulec.
Potworny strach przed lataniem mocno zawęża obszar poszukiwań ich celu wakacyjnych wojaży bądź zmusza do zarezerwowania dodatkowego czasu na dojazd do miejsca przeznaczenia innym środkiem transportu.
Większość osób nie ma problemu z wejściem na pokład samolotu. Ba! Niektórzy kochają latanie i wszystko, co z nim związane, a podróżowanie w przestworzach wywołuje w nich ekscytację. Ale są też tacy, u których sama myśl o locie wywołuje dreszcze. Podróż samolotem to dla nich koszmar, którego nie są w stanie przemóc.
Niektórzy z nich chcieliby się przemóc, ale nie są w stanie. Docierają do nich racjonalne argumenty, że latanie jest bezpiecznie i statystycznie łatwiej jest "ustrzelić" milionową wygraną na loterii niż zginąć w katastrofie lotniczej, ale ostatecznie, stając do walki ze swoimi demonami, uznają swoją porażkę już na samym początku. Aerodromofobia (występują też inne nazwy, np.: aerofobia, awiofobia), klaustrofobia czy pojawiające się nagle napady lękowe dotykają wiele osób, skutecznie uniemożliwiając lub utrudniając im poznawanie świata, a niekiedy stanowią przeszkodę w drodze do wielkiej kariery.
Zobacz też: Lubisz zaszaleć na wakacjach? Uważaj na zapisy polisy ubezpieczeniowej!
Gdy marzenie zamienia się w koszmar
O tym, jak skrajną postać może przybrać lęk przed lataniem, przekonała się przed laty Adrienne Wichard-Edds. Kobieta, która obecnie pracuje jako dziennikarka dla "The Washington Post", mając dwadzieścia kilka lat, podróżowała z Ameryki do Europy. Miała zrealizować swoje wielkie marzenie i przez siedem tygodni przemierzać Stary Kontynent. Gdy samolot, którym leciała, znajdował się nad oceanem, odezwało się w niej to straszne, irracjonalne uczucie, które – jak wspomina – kazało jej natychmiast opuścić pokład maszyny. Kobieta dodała, że wszystko to zaczęło się dość niewinnie. Po prostu obserwowała na ekranie ikonkę samolotu, przedstawiającą aktualne położenie statku powietrznego.
Trudny do opisania lęk pojawił się w momencie, gdy samolot znajdował się nad środkiem oceanu, a z obu stron mapy zniknął ląd. Jak wyjaśniła Adrianne, przeniknęło ją wówczas przedziwne wrażenie, że jest uwięziona w stosunkowo niewielkim samolocie, z którego w razie czego nie ma dokąd uciec. Uświadomiła też sobie, że w przypadku wystąpienia kłopotów technicznych, samolot nie miałby gdzie wylądować. Zlał ją zimny pot, serce zaczęło bić tak, jakby miało zaraz wyskoczyć i trudno było jej złapać oddech.
Kobieta jeszcze gorzej czuła się po wylądowaniu w Londynie. Z jednej strony cieszyła się, że jest już na ziemi, a z drugiej – miała świadomość, że kiedyś będzie musiała wrócić do domu i zmierzyć się znów z tym przerażającym uczuciem. Nie potrafiła myśleć o niczym innym, a strach wciąż pętał jej nogi, sprawiając, że kompletnie nie potrafiła cieszyć się podróżą po Europie. W końcu uznała, że kontynuacja wyprawy nie ma sensu - zdecydowała się na skrócenie podróży i powrót do domu. Ale po powrocie nie było dużo lepiej. Adrienne, która zawsze pragnęła podróżować, była teraz rozdarta. Wiedziała, że przy jej stanie jakikolwiek odległy wyjazd nie wchodzi już w grę. Ale stwierdziła, że nie będzie też siedzieć z założonymi rękami. Zaczęła szukać rozwiązania tej sytuacji. Dzięki dociekliwości zaczęła poznawać historie innych ludzi, którzy znaleźli się w bardzo podobnym położeniu. Wszystkie podobne opowieści miały wspólny mianownik – u ich bohaterów wystąpiły objawy zespołu lęku napadowego.
Sama zmagająca się z problemem dziennikarka zaczęła się dowiadywać, że takich jak ona jest znacznie więcej. To osoby cierpiące z powodu napadów paniki, gdzie bodźcem wyzwalającym atak była podróż. Jak wynika z relacji lekarzy i terapeutów zajmujących się takimi przypadkami, są to ludzie, którzy z powodu swojego stanu musiały zrezygnować z wielu rzeczy w swoim życiu.
– Paniczny lęk związany z podróżowaniem jest bardzo powszechny. Widzę ludzi, którzy odpuszczają wesela; rodziców, których dzieci pytają, czemu nie mogą pojechać do Disney Worldu czy specjalistów, którzy rezygnują z awansów, bo za wszelką cenę pragną uniknąć podróżowania – wyjaśnia Greta Hirsch, psycholog oraz dyrektor ośrodka zajmującego się leczeniem zaburzeń lękowych.
Strach przed tym, co nie nastąpi
Jak tłumaczy terapeutka, u większości jej pacjentów ten strach przed podróżowaniem jest zwykle związany z dwiema sferami. U części osób jest wynikiem klaustrofobii – na takich ludzi już sama wizja przebywania przez wiele godzin na wysokości ok. 10 tysięcy metrów w zamkniętej przestrzeni działa paraliżująco. Ale znaczna część pacjentów wpada w popłoch na samą myśl o locie z uwagi na kwestie bezpieczeństwa. Są też w końcu tacy, u których występuje prawdziwie ekstremalna mieszanka – równocześnie klaustrofobia oraz strach przed katastrofą lotniczą. Greta Hirsch dodaje, że wiele konkretnych obaw, przytaczanych przez jej podopiecznych, ma charakter irracjonalny. Krótko mówiąc, wypełnienie się scenariuszy wydarzeń przez nich pisanych jest praktycznie niemożliwe.
Ekspertka twierdzi, że u takich osób wszystko zawsze zaczyna się od przemożnego lęku utraty kontroli nad sytuacją. Ona w w trakcie sesji stara się je przekonywać, że tak naprawdę posiadanie kontroli nad czymkolwiek w życiu jest tylko iluzją, a utrata zdrowia bądź życia w trakcie podróży samolotem jest tak samo mało prawdopodobna jak to, że stanie się to np. podczas kąpieli w wannie, czyli teoretycznie może tak się stać, ale szansa na to jest bliska zeru.
W jaki sposób pomaga się osobom cierpiącym na tego typu lęki? Jednym z najczęstszych sposobów neutralizacji bądź ograniczenia poziomu strachu jest tzw. ekspozycja, czyli eksponowanie pacjenta na czynniki, które odpowiedzialne są za wywoływanie stanów lękowych. W ten sposób osoba cierpiąca na takie zaburzenia z czasem uczy się, jak należy sobie radzić w podobnych sytuacjach. Lęk jest u niej stopniowo wygaszany.
Adrienne Wichard-Edds, która kiedyś doznawała ataku paraliżującego strachu na myśl o locie, także w końcu zmierzyła się z własnymi demonami. Przyznaje, że wymagało to od niej silnego samozaparcia, ale z pomocą specjalistów, różnych form terapii (jak przyznała, korzystała też z terapii odwrażliwiania za pomocą ruchu gałek ocznych), w końcu osiągnęła cel i dziś spełnia swoje marzenia.
– Ubiegłego roku, razem z mężem i synami, polecieliśmy na Islandię, potem do Anglii, a później wróciliśmy do naszego domu w Wirginii – opowiada Adrienne. – Dla mnie nie były to wyłącznie wakacje. To był również mój osobisty triumf. Przeleciałam nad Atlantykiem pierwszy raz od prawie 20 lat.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl