Kevan zwiedził całą Europę. Kumple nosili go... w plecaku
Kevan Chandler jest sparaliżowany i na co dzień korzysta z wózka inwalidzkiego. Trzy lata temu na chwilę porzucił jednak niezbędny mu do poruszania się środek transportu i... ruszył na wielką wyprawę przez Europę. Jak to możliwe? Za sprawą swoich znajomych. Kevan po prostu podróżował na ich plecach.
Ci, którzy twierdzą, że chcieliby podróżować, znajdują sobie często różne wymówki i... wciąż stoją w miejscu. Ale ci, którzy naprawdę chcą wyruszyć w świat, są w stanie poskromić każdą przeszkodę. Czasami wystarczy własna determinacja oraz czyjaś pomocna dłoń.
W przypadku sparaliżowanego Kevana ta dłoń została podana przez jego niezawodnych znajomych. Istnieje mnóstwo wspaniałych opowieści o niepełnosprawnych, którzy zwiedzali świat na wózku inwalidzkim. Ale historia Kevana jest jeszcze bardziej wyjątkowa. Mężczyzna pozostawił bowiem go w domu, a dopiero potem pojechał na podbój Europy.
Pochodzący ze Stanów Zjednoczonych Kevan Chandler cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Tę samą chorobę ma również jego siostra. Jak wyjaśnia mężczyzna, zarówno on i jego siostra od zawsze musieli radzić sobie z różnymi przeciwnościami losu. Ale choć zawsze mieli pod górę, nigdy się nie poddawali.
Zobacz też: Wakacje 2019. Oto najpopularniejsze kierunki tego lata
Zawsze na swojej drodze spotykali też ludzi, którzy byli gotowi im pomagać. Jego siostra Connie skończyła dzięki temu zwykłą szkołę, a potem wyprowadziła się z domu i poszła na studia. Kevan znaczną część swojego życia poświęcił zaś na walkę o lepszy byt dla ludzi, którzy znaleźli się w podobnym położeniu, co on i jego siostra, a także na podnoszenie świadomości społecznej, dotyczącej problemów ludzi niepełnosprawnych.
Nie dać za wygraną
Jednym z jego najskrytszych marzeń zawsze było podróżowanie. Pomysłowy Kevan oraz jego znajomi szybko zorientowali się, że marzenia można realizować, łącząc pasję z działalnością społeczną. Zwłaszcza, gdy jest się silnym mentalnie, kreatywnym, a wokół są ludzie napełnieni pozytywną energią i nieco zwariowani. W przypadku Chandlera wszystkie te warunki zostały spełnione. Dzięki temu w 2016 r. mężczyzna ruszył w podróż życia po Europie. Wyjazdowi od początku towarzyszyło jedno założenie – wózek inwalidzki zostaje w domu. Ten z pozoru szalony pomysł przekształcił się w niezwykłą inicjatywę o nazwie "We carry Kevan".
Decyzja o pozostawieniu wózka inwalidzkiego przy tak dalekiej wyprawie była jednoznaczna z koniecznością znalezienia jakiejś alternatywy w poruszaniu się. Paczka przyjaciół uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie noszenie Kevana w plecaku – i to dosłownie. Jeszcze przed startem wyprawy powstał wygodny, wyprofilowany i dostosowany do potrzeb mężczyzny plecak, w którym niepełnosprawny globtroter będzie się czuł dobrze, a który zapewni też odpowiedni komfort jego przyjaciołom, którzy będą go transportować na własnych barkach.
Prace nad projektem, a potem nad stworzeniem nosidła przeznaczonego dla dorosłego, niepełnosprawnego mężczyzny trwały przez kilka miesięcy. Ale opłacało się poświęcić czas i pieniądze, by dopracować wszelkie szczegóły. Dzięki tym wszystkim działaniom Kevan zyskał coś, o czym wcześniej mógł tylko pomarzyć – perspektywa, z której mógł podziwiać świat, nie różniła się specjalnie od tej, jaką mają zwykli, zdrowi turyści.
Po skrupulatnych przygotowaniach (ekipa testowała ekwipunek, wyjeżdżając pod namioty do monumentalnego i surowego Kolorado) i wytyczeniu trasy, pochodząca ze Stanów Zjednoczonych paczka znajomych odwiedziła latem 2016 r. kilka europejskich krajów.
- Zostawiliśmy wózek inwalidzki na lotnisku w Atlancie i ruszyliśmy do Europy, gdzie spędziliśmy trzy tygodnie, odkrywając dla siebie miejsca, które powszechnie uchodzą za niedostępne – wyjaśnił Kevan. - Tańczyliśmy na ulicach Paryża, przedzieraliśmy się przez angielską prowincję. Przeszliśmy tez klasztorną wyspę Skellig Michael (wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO – od red.), położoną u wybrzeży Irlandii. Na każdym kroku stykaliśmy się z cudowną rzeczywistością, która uświadomiła nam, że kiedy wspólnie jesteśmy dość odważni i kreatywni, świat staje się bardziej dostępny.
Podróże uzależniają... zawsze i każdego
32-letni dziś mężczyzna przyznał, że czasami sam wątpił, czy jego przyjaciele (w sumie sześciu mężczyzn – czterech nosiło go na zmianę, dwóch zajmowało się dokumentowaniem podróży) podołają wyzwaniu. Ich pomoc nie ograniczała się wyłącznie do noszenia Kevana na plecach. Kumple pomagali mu też przy toalecie, ubieraniu się, a nawet przewracali go na bok w trakcie snu. Jak wyjaśnia niepełnosprawny podróżnik, to właśnie dzięki ich samozaparciu wyprawa zakończyła się sukcesem.
Ale w przypadku podróży apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia. Dlatego powodzenie pierwszej wyprawy natychmiast sprawiło, że zgrana ekipa szybko zaczęła snuć plany na przyszłość. Gdy tylko nadarzyła się okazja, ponownie wsiedli w samolot i ruszyli w świat. Tym razem do Chin. W ubiegłym roku Kevan na własne oczy zobaczył Wielki Mur Chiński, klasztor Szaolin, Zakazane Miasto, historyczne centrum Pekinu oraz okolice Gór Południowochińskich. Ale aktywność mężczyzny i jego kompanów nie ograniczyła się tylko do tego. Podczas pobytu w Państwie Środka odwiedzali oni także sierocińce oraz ośrodki wsparcia dla niepełnosprawnych. W trakcie pobytu w centrach pomocy w Luoyang oraz Pekinie zostawili też po sobie ślad – plecaki specjalnie zaprojektowane do potrzeb dzieci niepełnosprawnych, które mają pomagać potrzebującym w niwelowaniu przeszkód w codziennym życiu, ale też w przełamywaniu kolejnych barier oraz stereotypów.
Co ciekawe, niepozorny pomysł Kevana oraz jego kolegów zdążył się już przerodzić w coś więcej niż tylko kolejne wspólne wyprawy. Dziś jest to już rodzaj ruchu pod nazwą ruchu „We carry Kevan”, który cały czas zyskuje na popularności. Ta inicjatywa to odpowiedź na pojawiające się na różnych etapach podróży zapytania ze strony zwykłych ludzi, którzy chcieli się dowiedzieć, o co w tym wszystkich chodzi, a także – w miarę własnych możliwości – pomóc. „We carry Kevan” to teraz prężnie działająca organizacja, której celem jest pomoc ludziom niepełnosprawnym. Do dziś powstała też książka pod takim samym tytułem oraz film dokumentalny „The View from Here”. W filmie oraz książce mężczyzna przybliża swoją historię, relacjonuje podróże, a także opowiada o codziennych trudnościach, z jakimi zmagają się ludzie niepełnosprawni na całym świecie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Cała inicjatywa zyskała olbrzymią popularność, a nawet wsparcie gwiazd, m.in. Ashtona Kutchera czy Willa Smitha.
- Gdy robisz te rzeczy – czołgasz się przez kanały, wspinasz się na szczyty – wychodzisz z nastawianiem, że wszystko jest możliwe. Świat staje się bardziej dostępny, gdy wykazujemy chęć kreatywnego podejścia. To po prostu cię wyzwala – powiedział cytowany przez USA Today aktywistka i podróżnik.
Co niezwykłe, Kevan Chandler już znalazł naśladowców w różnych zakątkach świata. W 2017 r. pochodząca z Londynu i chorująca na stwardnienie rozsiane Susie Twydell, która zainspirowała się historią Kevana, odbyła podobną podróż do Rwandy, gdzie podziwiała goryle górskie. Pod koniec ubiegłego roku dwaj cierpiący z powodu porażenia mężczyźni, zachęceni przygodami Chandlera, przejechali na wózkach inwalidzkich fragment słynnej inkaskiej ścieżki do Machu Picchu. W ten sposób przeszli do historii jako pierwsi w historii, poruszający się na wózkach niepełnosprawni, którym udała się ta sztuka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl