Podróżowała z mężem... wyciętym z kartonu. Spełniła spóźnione marzenia
Michelle Bourke zawsze marzyła o odbyciu wielkiej podróży ze swoim mężem. Niestety, wspólnych planów nie udało się zrealizować. Mężczyzna zmarł kilka lat temu. Kobieta jednak wzięła się w garść i wyruszyła w drogę – przez cały czas towarzyszył jej wycięty z kartonu wizerunek ukochanego. Podróżniczka z miejsca stała się sensacją mediów.
Tak już czasamiczasami w życiu jest, że pewne sprawy odkłada się na później – w myśl zasady, że to jeszcze nie ta chwila i lepiej zaczekać na bardziej odpowiedni moment. Pochodząca z Melbourne Michelle Bourke dobitnie przekonała się, że to nie najlepsza strategia. Bo choć wiele rzeczy faktycznie może poczekać, to z realizacją marzeń na pewno nie warto zwlekać.
Jej odwiecznym marzeniem była podróż dookoła globu. Nie tylko ona miała plan, by ruszyć w świat. Tego samego pragnął jej mąż – Paul. Cały czas znajdowali jednak kolejne wymówki – praca, wychowywanie dzieci, codzienne obowiązki. Rozmaite życiowe okoliczności oraz oczekiwanie na lepszy moment spowodowały, że nigdy nie przeszli od słów do czynów. Potem okazało się, niestety, że razem na pewno już nie pojadą.
Kilka lat temu wyszło na jaw, że Paul jest poważnie chory, a jego dni są policzone. Tuż przed jego śmiercią Michelle obiecała mu, że nie porzuci ich wspólnych planów, które tak długo czekały na wykonanie i wyruszy w wymarzoną podróż sama. Mężczyzna odszedł w 2016 r. Michelle była zrozpaczona, ale gdy tylko się otrząsnęła – nauczona doświadczeniem, że odraczanie niektórych spraw nie popłaca – przystąpiła do realizacji danej mężowi obietnicy. Postanowiła też, że nie będzie przemierzać drogi sama. Stwierdziła, że ukochany może jej towarzyszyć – przynajmniej symbolicznie. Michelle wydrukowała na kartonie ich wspólne zdjęcie z dnia ślubu, a potem wycięła wizerunek zmarłego męża. Od teraz kartonowy Paul w skali 1:1 miał już jej towarzyszyć na każdym kroku.
Zobacz też: Sekretny apartament na wieży Eiffla
– Pamiętam, że Paul pytał mnie kiedyś, co zamierzam robić, gdy on już odejdzie – wspomina Michelle. – Odpowiedziałam, że zamierzam podróżować. Wyjaśniłam mu: "Spakuję twoje zdjęcie do walizki i będę robić nam wspólne zdjęcia w wielu różnych krajach".
Rozmach podróży, w jaką ruszyła kobieta, musi imponować – zwłaszcza, że mówimy o osobie, która wcześnie niewiele jeździła po świecie. Jej wyprawa obejmowała najsłynniejsze z punktu widzenia turystyki kraje oraz najbardziej rozpoznawalne i symboliczne miejsca. Razem z gigantyczną fotografią ukochanego pojechała m.in. do: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Irlandii. Wszędzie, gdzie się pojawiała, wzbudzała olbrzymią sensację.
– Dwanaście miesięcy po tym, gdy on zmarł, ruszyłam z kartonowym Paulem w trasę od Los Angeles po Las Vegas i San Francisco – chwali się Australijka. – Potem polecieliśmy do Houston, a stamtąd później do Paryża, Londynu, Edynburga. Odwiedziliśmy też Walię, Dublin i angielskie Somerset. Niesamowitym doświadczeniem była dla mnie możliwość podziwiania Stonehenge.
Odwiedziła Wielki Kanion. Razem z Paulem zrobiła sobie zdjęcie na tle Pałacu Buckingham czy Wieży Eiffla. Kobieta w wywiadach podkreślała, że właśnie wizyta w stolicy Francji stanowiła jedno z najskrytszych podróżniczych marzeń pary. Po wielkiej objazdowej podróży po Ameryce oraz Europie kobieta ruszyła w drogę do Australii, zahaczając o kolejne lokalizacje. Kartonowy Paul towarzyszył jej także w trakcie pobytu w Singapurze i Tajlandii.
Przyznała, że stojąc w pobliżu wielu miejsc, z portretem zmarłego męża u boku, do oczu napływały jej łzy. Płakała ze szczęścia, że w końcu udało się jej dotrzeć do tych wszystkich wymarzonych punktów, które wcześniej oglądała jedynie na pocztówkach, a które w rzeczywistości okazały się jeszcze piękniejsze. Świat obiegły zdjęcia "pary" fotografującej się na tle najpopularniejszych atrakcji turystycznych, a także w... środkach transportu. Tak, choć wyglądało to osobliwie, to zdarzało się, że olbrzymie zdjęcie podróżowało z nią np. autobusem na sąsiednim miejscu.
Ale nie obyło się tez bez trudności. Australijka żartobliwie przyznała, że największy kłopot sprawiło jej panowanie nad kartonowym stojakiem, na którym widniał mąż. Przedmiot był bardzo podatny na podmuchy wiatru, a kilka razy omal nie odfrunął. Kobieta podkreśliła równocześnie, że jej podróż z wyciętym z kartonu Paulem miała charakter symboliczny i stanowiła hołd dla zmarłego męża. Przedmiot w żaden sposób nie mógł jej zastąpić ukochanego, którego nazwała rozmownym i tętniącym humorem przyjacielem, na każdego mogła liczyć w każdej sytuacji.
Na temat swojej wielkiej wyprawy z wyciętym z kartonu wizerunkiem męża Michelle Bourke napisała książkę. Publikacja "Travelling with cardboard Paul" pojawiła się na rynku wydawniczym miesiąc temu.
Co ciekawe, Michelle nie jest jedyną osobą, która odbyła podobną eskapadę. Na podróż z wyciętą z kartonu podobizną zmarłego członka rodziny zdecydowała się także Jinna Yang. Kobieta robiła wielką karierę w nowojorskim świecie mody, ale ostatecznie zdecydowała się rzucić wszystko, by zająć się sprawami, które rzeczywiście mają sens. Ponad wyścig szczurów i zarabianie pieniędzy przedłożyła podróżowanie, które w jej odczuciu sprawia, że człowiek wreszcie czuje, że żyje. Poza tym nie chciała popełnić tego samego błędu, który stał się udziałem jej ojca. Mężczyzna, który całe życie robił karierę, nie zdążył zobaczyć świata. Po jego śmierci Jinna wycięła z kartonu zdjęcie ojca w skali 1:1 i zaczęła z nim przemierzać świat. Z wizerunkiem taty zrobiła sobie zdjęcia na tle m.in.: Krzywej Wieży w Pizie, Wieży Eiffla, Katedry św. Pawła w Londynie czy wśród islandzkich gejzerów.
– Część mojej decyzji, która sprawiła, że zaczęłam podążać za marzeniami, była motywowana chęcią stania się osobą, jaką on chciał, bym się stała – wyznała Jinna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl