Zaginął podczas wyprawy na safari. Nie do wiary, ile udało mu się przeżyć
O nie lada szczęściu może mówić turysta z Niemiec, który nie wrócił na czas z safari w parku narodowym w Zimbabwe. Mężczyźnie zepsuł się samochód i musiał spędzić sporo czasu m.in. wśród lwów, lampartów i słoni.
Andreas Hober wybrał się na samotną wycieczkę po parku narodowym Matusadona, który znajduje się w północnej części Zimbabwe. Jego wyprawa powinna zakończyć się ok. godz. 18. Do tego czasu turysta był zobowiązany zwrócić wynajęty samochód. Nie wrócił jednak o ustalonej porze, więc firma podjęła próbę skontaktowania się z nim.
Turysta spędził trzy dni wśród dzikich zwierząt
Niestety, na terenie parku narodowego jest słaby zasięg komórkowy, a firma utraciła połączenie z systemem GPS, zamontowanym w wynajętym pojeździe. W tej sytuacji rozpoczęto akcję poszukiwawczą, w której udział brał śmigłowiec, kilka samochodów terenowych oraz psy tropiące.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Całoroczna atrakcja dla rodzin z dziećmi. W Polsce są trzy takie miejsca
Turystę udało się odnaleźć dopiero po trzech dniach. Przez cały ten czas przebywał na terenie parku Matusadona. Ten rejon słynie z dużej populacji dzikich zwierząt. Na rozciągającym się na 1,4 tys. km kw. żyją lwy, bawoły, słonie, lamparty i inne niebezpieczne zwierzęta.
Nie wiadomo, jak turyście udało się przeżyć
Mimo wyjątkowo niesprzyjających okoliczności Hober został odnaleziony w dobrej kondycji. Turysta wyjaśnił ratownikom, że zepsuł mu się samochód, przez co nie mógł się wydostać z parku.
Czytaj także: Aktywiści przesadzili. Londyński zabytek zniszczony
Krajowa organizacja Zimparks, która zarządza parkami narodowymi Zimbabwe, poinformowała o całym zajściu, jednak nie zdradziła, jak mężczyźnie udało się przeżyć trzy dni wśród dzikich zwierząt.
Źródło: TVN Meteo