Ziemowit Zieliński o pracy w PKP. "Chłoszczę swoich czytelników biczem satyry"
Kiedy wrzucił do sieci zdjęcie z psem pasażerki, stał się gwiazdą mediów społecznościowych. Tylko u nas Ziemowit Zieliński zdradza sekrety swojej pracy. Urządzanie sabatu ze zniczami albo pasażer z czajnikiem elektrycznym, w którym podgrzewa parówki - to tylko część przygód, o których opowiada w rozmowie z WP najzabawniejszy kierownik polskich pociągów.
07.09.2021 11:52
Monika Sikorska: Jak to jest być kierownikiem pociągu? Lubisz swoją pracę?
Ziemowit Zieliński: Zacznijmy od tego, że to służba, nie praca. Wiem, że w języku polskim wyraz służba ma bardziej negatywne konotacje, ale ja w taki sposób myślę i mówię o swojej pracy. Jednym z podstawowych pytań na początku miesiąca jest "ile masz w tym miesiącu służb", a pierwszym zdaniem w raporcie służbowym jest "Dnia ... pełniłem służbę... wykonując obowiązki...". Z perspektywy podróżnego wszystko jest niezwykle proste. Wsiada się do pociągu, pociąg jedzie i ktoś sprawdza mu bilet. I dobrze, bo z jego perspektywy tak właśnie ma być.
A jak jest w rzeczywistości?
By tak się stało, potrzebny jest wysiłek, zaangażowanie i współdziałanie wielu osób. A mimo to i tak może wydarzyć się coś, na co kompletnie nie mamy wpływu. Coś, co cały ten trud wystawi na próbę. Czy lubię tę służbę? Często rozmawiając z koleżankami i kolegami mówimy sobie, że nie wiemy, czy bez tej adrenaliny i napięcia umielibyśmy żyć.
Konduktorzy w PKP często bywają surowi i posępni. Ty masz zupełnie inne podejście do swojej pracy. Jak ludzie reagują na twoją postawę?
Uwierz, że niemal każdy z nich to niezwykle pozytywny człowiek z dobrą energią. Tylko że energia działa w dwie strony. Nasz kontakt z podróżnymi jest bardzo krótki i odnosi się do poszczególnych pasażerów. Zresztą to czysta matematyka. Podróżnych na pokładzie pociągu jest kilkuset, a drużyna konduktorska składa się najczęściej z dwóch osób. Osób, które muszą myśleć i pamiętać w tym samym czasie o dziesiątkach spraw: już Miłobądz, a ja mam papiery niedokończone; czy skomunikują mi Rybaka na Gdańsku Oliwie?; w Oliwie mam asystę osoby z niepełnosprawnością; o której będzie odjazd z następnej stacji? Dużo tego.
Z jakimi jeszcze trudnościami musi się mierzyć konduktor?
Nie wiemy, czy ktoś przed chwilą nie nazwał go bardzo wulgarnie, bo poprosił o zasłonięcie ust i nosa maseczką, jak np. mnie wczoraj elegancko ubrana pani w Pendolino. Nie wiemy, czy przedwczoraj pod jego pociąg nie wtargnęła osoba postronna i musiał, świecąc sobie latarką, iść na miejsce zdarzenia pośrodku lasu i czekać na straż pożarną, policję i prokuratora. Nie wiemy, czy nie został poproszony dziś o przygotowanie wyjaśnień w związku z opóźnieniem pociągu, na które nie miał wpływu, a bardzo się starał, by jakoś zminimalizować skutki tego zamieszania. Jak widać, sytuacje mogą być bardzo różne.
Sławę zyskałeś dzięki zdjęciu z pieskiem, którego pilnowałeś, podczas gdy jego pani poszła do toalety. W sieci pojawiła się masa pozytywnych komentarzy. Ale czy miałeś z tego powodu jakieś problemy?
"Sławna" to jest Helena Bonham Carter, a ja jestem skromnym kolejarzem z Gdyni. Wracając do pytania, jeszcze nie, ale na kolei młyny sprawiedliwości mielą powoli, a nieubłaganie [śmiech]. A tak już całkiem poważnie, to za taką postawę raczej otrzymuje się dobre słowo niż upomnienie.
Napisałeś na swoim profilu na Facebooku, że tym jednym zdjęciem zrobiłeś więcej dla wizerunku spółki niż niektóre oficjalne kanały przez cały rok. Myślisz, że takie małe gesty są w stanie odmienić wizerunek PKP?
To był raczej żart na użytek wewnętrzny, czyli kolejarzy. Osobiście pozwalam sobie żartować z wielu spraw, najczęściej z siebie samego. Ludzie różnie odreagowują ciągłe napięcie, w jakim funkcjonujemy. Większość z nas ma bardzo ciekawe zainteresowania, pasje, inaczej rozładowuje stres, który jest nieodzowną, a czasem i pozytywną – mobilizującą - stroną tej służby. Ja robię sobie żarty na portalu społecznościowym. Chłoszczę moich czytelników biczem satyry.
A na poważnie?
A tak zupełnie poważnie, to całe nasze życie składa się z tysięcy małych gestów. Mało kto jest wielkim tego świata i może rozwiązać problemy takie jak wojny, nienawiść, głód czy zmiany klimatyczne. Jednak wszyscy, w pewnym stopniu, kształtujemy rzeczywistość wokół nas. Wiem, że w codziennej gonitwie każdy z nas o tym zapomina, ja także. Po prostu staram się częściej o tym sobie przypominać i czasem mi się udaje.
Więc czemu akurat zdjęcie z psem przyniosło ci popularność?
Bo zawsze szczególną uwagę poświęcam podróżującym psom i ich właścicielom. Najczęściej są to niezwykle kulturalni i empatyczni podróżni. Być może to przebywanie ze stworzeniami będącymi uosobieniem najlepszych cech, takich jak miłość, bezinteresowność, bezgraniczna lojalność i oddanie, takimi ich właśnie czyni. Jeśli wierzyć w reinkarnację, to w poprzednim wcieleniu musiałem być owczarkiem podhalańskim, bo to zupełnie tak, jak być kierownikiem pociągu. Nie jestem "panem" swojego stada, ale opiekuję się nim i ogarniam je. Dbam o jego integralność i bezpieczeństwo.
Bywa, że podróże z PKP wiążą się z opóźnieniami, kolejkami i nieprzyjazną atmosferą na pokładzie pociągu. Na co najczęściej skarżą się pasażerowie?
Moi podróżni rzadko się skarżą, a jeśli już muszą ponarzekać, to dokładnie na to samo, co my. Ponad dziewięćdziesiąt procent opóźnień nie bierze się z winy przewoźnika. Kolej jest najbezpieczniejszym, najbardziej ekologicznym i generalnie niezawodnym środkiem transportu, ale też jest wielkim systemem naczyń połączonych.
A co z tą atmosferą na pokładzie? Faktycznie bywa ciężko?
Nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że podróżni skarżą się na atmosferę w pociągu. U mnie zawsze jest dobra [śmiech]. Nikt się jeszcze nie skarżył.
Pokażmy też tę drugą stronę podróżowania. Turyści potrafią być niesforni. Z jakimi nietypowymi zachowaniami miałeś do czynienia?
Tak samo jak w poprzednich kwestiach mam materiału na wywiad-rzekę lub chociaż spory reportaż, bo nie da się wyczerpać tematu w kilku zdaniach. Ujmę to tak: po paru miesiącach w drużynach konduktorskich powiesz, że nic cię już nie zaskoczy, a po kilku latach z pełną pokorą stwierdzisz, że nigdy byś nie przypuszczał, że ktoś coś takiego wymyśli i wiesz, że jutro możesz być jeszcze bardziej osłupiały.
Co takiego ludzie wymyślają?
Urządzanie sabatu ze zniczami w toalecie, uroczy lemur katta, który wskakuje Ci na przedramię, gdy podnosisz datownik (kasownik), pani, która wyszywa na zagłówkach siedzeń, ktoś z czajnikiem elektrycznym, w którym podgrzewa parówki. Są też miłe chwile, gdy podchmielony saksofonista koncertuje w Warsie, ku wielkiej radości niemniej przygotowanych do rozpoczynającego się weekendu podróżnych.
No właśnie, Polacy słyną z tego, że urlop lubią łączyć z alkoholem. Czy pijani pasażerowie to częsty problem w pociągach?
Z doświadczenia powiem, że nie jest to wyłącznie polska cecha. Lubię ludzi, moim obowiązkiem jako istoty jest szanować innych, ich wolność i potrzeby. Jednak czyjaś wolność nie może naruszać wolności pozostałych. Poza tym to jest pociąg, miejsce publiczne, a nade wszystko otoczenie, w którym ktoś pijany może być uciążliwy dla innych i niebezpieczny dla samego siebie. Są rzeczy, których nie toleruję i to się nigdy nie zmieni – arogancji i agresji. Tu nie cofnę się przed niczym, uruchomię każdą możliwą procedurę, bo na zło trzeba reagować.
Więc jak reagujesz na skrajne zachowania?
Myślę, że istotą predyspozycji do tej służby jest połączenie we właściwych proporcjach taktu i asertywności oraz odwagi i pewności siebie, a zarazem pokory, by uniknąć popadnięcia w pychę. A w taką pułapkę może wpędzić możliwość wpływania na rozwój sytuacji. Pycha zawsze kroczy przed upadkiem. Ważna jest też intuicja, doświadczenie i czujność na drugiego człowieka.
No ale jak to wygląda w praktyce?
Wyobraźmy sobie, że wchodzimy do przedziału z zasłoniętymi zasłonami, w którym siedzi elegancko ubrany, potężny facet po trzydziestce i nastoletnia milcząca dziewczyna. Dają bilety, facet stara się być zabawny, ona nic nie mówi, niby wszystko w porządku, ale czujesz, że coś jest nie tak. Oczywiście, intuicja może zawieść. Może być też tak, że gdy spytasz, czy wszystko w porządku, to on ochoczo odrzeknie, że w jak najlepszym, a ona nie powie nic. Gdy jednak zaryzykujesz i przesadzisz ją do przedziału obok służbowego, rozpłacze się i powie "Jak to dobrze, że pan był, tak się bałam. Bałam się nawet odezwać". W takich chwilach wiesz, że lubisz tę służbę.
Kogo najtrudniej okiełznać w podróży?
Chyba najtrudniej mi zdyscyplinować mężczyzn jadących na wieczór kawalerski. Przyznam, że kilka razy mocno im go opóźniłem, wysadzając w połowie trasy, ale nie dali mi wyboru. A lojalnie uprzedzałem.
Dziś jesteś gwiazdą pociągów. A kim byłeś wcześniej?
Przed koleją robiłem w życiu bardzo wiele rzeczy, które chyba trochę przygotowały mnie do tej pracy. Pracowałem np. gastronomii, byłem selekcjonerem i menadżerem w kultowym klubie, organizowałem koncerty, a nawet pracowałem w branży okołopolitycznej. Jakoś tak głupio mówić o sobie, w końcu "Po modestii ich poznacie", więc pokrótce – nazywam się Ziemowit Zieliński, jestem kierownikiem pociągu z Gdyni i staram się być dobrym człowiekiem. To wszystko.