Podlasie. Turyści odwołują rezerwacje. "Musztarda już po obiedzie"
W czwartek, 2 września w 183 miejscowościach w części woj. podlaskiego i lubelskiego wprowadzono stan wyjątkowy. Rezerwacje w tej części kraju są masowo odwoływane, a turystyczne miejscowości świecą pustkami. - Mieszkańcy nie wychodzą praktycznie z domów, są jak w potrzasku - mówi w rozmowie z WP Joanna z Białegostoku.
Po ponad roku życia w cieniu pandemii koronawirusa, mieszkańcy miejscowości graniczących z Białorusią dostali "bonusowy" lockdown w postaci stanu wyjątkowego. Województwa lubelskie i podlaskie opustoszały w mgnieniu oka, a mieszkańcy padli ofiarą rządowych działań
- Musztarda już po obiedzie. Wszędzie jest pusto. Ludzie dzwonią z Polski, nie wiedzą, o co chodzi – ja sam nie wiem, co tu się dzieje. Każdy mówi co innego. Stan wyjątkowy ma trwać ponoć dwa miesiące. Wszyscy turyści się już stąd zwinęli – mówi nam właściciel gospodarstwa agroturystycznego z Podlasia, który chce pozostać anonimowy.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Stan wyjątkowy na Podlasiu - turystów w tym roku nie będzie
W wykazie podlaskich miejscowości, w których wprowadzono stan wyjątkowy, są m.in. Białowieża oraz Kruszyniany, w których działalność turystyczna jest istotna w utrzymaniu społeczności lokalnych i rozwoju tych miejsc. Turyści od lat chętnie odwiedzają te miejscowości.
Zgodnie z rozporządzeniem, na terenach, gdzie obowiązuje stan wyjątkowy, mogą przebywać jedynie stali mieszkańcy i ich rodziny, służby ratownicze i medyczne, osoby uczestniczące w praktykach kultu religijnego oraz osoby zapewniające obsługę sprzętów administracji publicznej i wykonujące na stałe działalność gospodarczą.
- Dzisiaj przez wieś przejechał jeden samochód. I to wojskowy, bo nawet zapamiętałem jego tablice rejestracyjne. Do mnie nikt nie przyszedł na podwórko i mi nie wyjaśnił, o co chodzi ani ile to potrwa. Moje życie, jakie było, takie jest - mówi nam mieszkaniec Kruszynian. - Zamknąłem sezon wcześniej, bo turystów już w tym roku nie będzie. Dla mnie ważniejsze jest dobro moich klientów. Bo co ja mam im powiedzieć? Mówię tak, jak jest. Nie ma gdzie jechać, jest zakaz. Nawet lokalni sprzedawcy już nie wystawiają się przy ulicy z towarami, bo nie ma dla kogo – opowiada nam.
Stan wyjątkowy na Podlasiu - grobowa atmosfera
Mieszańcy przygranicznych miejscowości, w których wprowadzono stan wyjątkowy, znów - podobnie, jak w pandemii - pożegnali się z wolnością. Zakaz zgromadzeń, zakaz imprez i w ogóle wszystkiego. Ludzie kolejny raz muszą zostać w domach i tłumaczyć się przed władzą z wszelkich przejawów aktywności życiowej.
- Znajomi, którzy przenieśli się do przygranicznych wsi w poszukiwaniu spokoju i uciekli przed zgiełkiem miasta, mówią mi, że atmosfera jest tam teraz grobowa. Przy wjeździe do miejscowości stoją tablice informujące o stanie wyjątkowym i patrole, legitymujące wszystkich - mówi nam Joanna, mieszkanka Białegostoku. - Mieszkańcy nie wychodzą praktycznie z domów, są jak w potrzasku. Wokół mnóstwo wojska, straży granicznej. Mundurowi różnie interpretują przepisy i zdarza się, że nie pozwalają nawet wyjechać z miejscowości objętej strefą. Nie da się pojechać na kawę do znajomych mieszkających kilometr obok. Życie towarzyskie zupełnie zamarło - słyszymy.
Stan wyjątkowy - turyści rezygnują z urlopów
Choć stan wyjątkowy wprowadzono na obszarze 3 km od granicy z Białorusią, to turyści rezygnują z urlopu nawet w miejscowościach, których te obostrzenia nie dotyczą. Tak jest np. w Supraślu, miejscowości uzdrowiskowej, która znajduje się ok. 30 km od strefy obowiązywania stanu wyjątkowego.
- Sytuacja negatywnie wpływa na wybór miejsc przy granicy na Podlasiu czy Lubelszczyźnie. Oczywiście największe zainteresowanie tymi regionami mogliśmy obserwować w wakacje, jednak w tym momencie drastycznie spadła liczba jesiennych zapytań wysyłanych do obiektów noclegowych położonych przy granicy - mówi WP Kamila Miciuła z portalu Nocowanie.pl
Dla wielu turystów wizyta na Podlasiu wiąże się z odwiedzeniem miejsc i atrakcji, które są po prostu punktem obowiązkowym na liście "must see". Bez nich wycieczka w tę część kraju nie ma dla wielu osób sensu.
- Sezon turystyczny wcale się nie kończy z końcem sierpnia. Wręcz przeciwnie, Puszcza Białowieska jest najpiękniejsza wczesną jesienią. Sama zaprosiłam na wrzesień przyjaciół, ale musimy zmienić plany, bo nigdzie nie uda nam się pojechać. Wizyta na Podlasiu bez odwiedzenia tatarskich Kruszynian czy Białowieży nie ma najmniejszego sensu - podsumowuje Joanna z Białegostoku.
Przedsiębiorcy z branży turystycznej są załamani sytuacją. Obawiają się, że zostaną bez pomocy ze strony rządu. Wielu z nich liczyło, że po miesiącach pandemii i lockdownów uda im się coś jeszcze zarobić dzięki wrześniowym weekendom. Tymczasem rzeczywistość okazała się bezlitosna.
- Miałem rezerwacje na wrzesień, ale sam zadzwoniłem do tych ludzi z pytaniem, co oni tutaj będą robić? Co z tego, że przyjadą, ale co dalej? Większość atrakcji jest zamknięta. Będą siedzieć cały czas przy grillu? – mówi nam właściciel gospodarstwa agroturystycznego z Podlasia.
Przedsiębiorcy z branży turystycznej żądają odszkodowań
Zdaniem przedsiębiorców stan wyjątkowy jest zupełnie niepotrzebny. Przedstawiciele branży turystycznej zaznaczają, że zmiany dotykają nie tylko samego pasu przygranicznego, ale i całej wschodniej części województwa.
W niedzielę, 5 września przedstawiciele branży turystycznej z Białowieży i Kruszynian domagali się od rządu podczas konferencji prasowej pełnego odszkodowania strat, które poniosą ze względu na wprowadzenie na obszarze dwóch województw stanu wyjątkowego.
- Nie zauważyłam braku poczucia bezpieczeństwa, a budzimy się w zupełnie innej rzeczywistości. Trudno, żeby tyle miejscowości wzdłuż pasa wschodniego granicy miało przewrócone życie do góry nogami przez 32 Afgańczyków. Żyjemy w takich czasach, że powinny być środki, pomysł naszych polityków, a także Unii Europejskiej, jak taką sytuację rozwiązać bez wchodzenia z butami w nasze życie - mówiła podczas konferencji Grażyna Arteniuk z Białowieży.