Ameryka Łacińska. 7 wcieleń Gwatemali
Gwatemala to taki mały kraj wielkich podróżniczych możliwości. Kolebka kultury Majów, nieprzewidywalnej przyrody, wysokiej przestępczości i niskich cen. Cyfra 7 w wielu kulturach jest symbolem szczęścia i całości, jednak u Majów "7" symbolizuje koniec. Właśnie tyle wcieleń miała moja podróż po Gwatemali.
1. wcielenie. Rękodzieło i rytuały. Chichicastenango
Pojechałam do Chichicastenango, miasta znanego z jednego z największych targów z rękodziełem w Ameryce oraz wzgórza, na którym odprawia się ekscentryczne z europejskiego punktu widzenia ceremonie religijne. Jest tam Muzeum Masek (Museo de Mascaras Ceremoniales) i barwny cmentarz. Dotarłam, gdy akurat miejscowa kobieta wymawiała formuły w jednym z majańskich języków stojąc nad ogniskiem, a ludzie naokoło niej wdychali dym i obmywali się alkoholem. Robienie zdjęć było zabronione. Zdjęcia kradną dusze, wiadomo.
Poszłam na targ. Przy wejściu kobiety trzymały na rękach koguty niczym dzieci lulane do snu. Kipiało życie. Kościół Świętego Tomasza (Iglesia de Santo Tomás) definiował synkretyzm religijny. Skuleni potomkowie Majów modlili się w unikalny sposób. Zapytałam mężczyzny, który przygotowywał ołtarz, do kogo kierowane są modły. Najpierw w centralnym miejscu modli się do Boga, a później rozpoczynają się ceremonie dedykowane dla otro espiritu local, czyli innych lokalnych kultów, oznajmił.
2. wcielenie: życie nad jeziorem Atitlan. San Juan La Laguna
Popłynęłam do San Juan La Laguna położonego nad brzegiem Atitlanu. Zatrzymałam się u Austriaczki Evelyn znalezionej przez portal couchsurfing. Kobieta udziela się społecznie, prowadzi ekologiczny hostel i wegetariańską restaurację. Evelyn daje darmowe lekcje angielskiego dla dorosłych oraz różnorodne zajęcia dla dzieci, w tym naukę recyclingu. W ramach podziękowania za nocleg poprowadziłam zajęcia taneczne dla najmłodszych, opierając się na moim doświadczeniu animatora hotelowego.
W ciągu dnia poszłyśmy do lokalnych podstawówek, aby ogłosić inicjatywę. Przyszło 40 dzieci. Było to bezcenne doświadczenie. Kolejnego dnia pomagałam miejscowym robotnikom w myciu ziaren kawy. Gwatemala słynie z wyśmienitej kawy, więc jako smakoszka tego napoju, byłam zachwycona. Podczas podróży, często te bezpłatne, zwykłe doświadczenia okazują się najlepszymi wspomnieniami.
3. wcielenie: Wulkaniczne plaże Oceanu Spokojnego. Monterrico
Za 7 górami, za 7 lasami, w departamencie Santa Rosa leży Monterrico, gdzie nikt się nie spieszy ani nie martwi. Analitycy serwisu booking.com umieścili wybrzeże Monterrico na liście 6 najbardziej relaksujących plaż na świecie. Miasteczko słynie z czarnej, wulkanicznej plaży i corocznego przypływu żółwi.
Leniwie spacerowałam ulicami. Szokowały mnie powtarzające się błędy ortograficzne na plakatach przydomowych sklepików. Widząc dziewczynę, która pilnowała kramu, taktownie zapytałam, czy wie, że Se bende yelo (tłum. "Tu sprzedaje się lód") ma 2 ortografy. Wyjęłam kartkę i napisałam Se vende hielo, za co ona mi podziękowała i od razu zaczęła zmieniać napis. W Gwatemali nastolatkowie zaczynają wcześnie pracować i nieraz formalną edukację w szkole traktuje się tu jak przywilej.
Wieczór w hostelu upływał wesoło. Wszyscy popijali obecny w każdym zakątku Gwatemali, tani, wysokoprocentowy trunek Quetzalteca. Widok jaskrawo pomarańczowego zachodu słońca tłumaczył lepiej niż tysiąc słów, dlaczego plaża w Monterrico jest jedną z najbardziej relaksujących na świecie.
4. wcielenie. Czarni Karibowie lub po prostu Garifuna. Livingston
Na karaibskim wybrzeżu leży rastafariańskie miasteczko, które przypomina bardziej Jamajkę niż Gwatemalę. Livingston zamieszkuje grupa etniczna Garifuna. To potomkowie Karibów, Arawaków i afrykańskich niewolników. Obecnie żyją oni na terytoriach Belize, Gwatemali, Nikaragui i Hondurasu.
UNESCO proklamowało język, taniec i muzykę Garifunów Arcydziełem Ustnego i Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości. Garifunas mają przepyszną kuchnię bazującą na owocach morza, platanach, manioku i mleku kokosowym. Wśród dań króluje zupa tapado.
Dotarłam tam łódką. W porcie podszedł do mnie hostelowy nagabywacz. Był to czarnoskóry Garifuna z dredami i w koszulce z twarzą Boba Marleya. Zapytałam go, gdzie tu się tańczy la punta, na co odpowiedział dumnym tonem, że jestem pierwszą białą turystką, która wie w ogóle, co to jest la punta, po czym dał mi instrukcje, gdzie dziś występuje lokalny zespół. Zostawiłam rzeczy w hostelu i wzięłam tylko latarkę, bo w Livingston oświetlenie miasta prawie nie istnieje. Znalazłam podane miejsce. Taniec la punta to coś pomiędzy sambą a stepowaniem.
5. wcielenie: Kajakiem przez dżunglę. Rio Lampara
"Dotarcie do miejscowości w dżungli nie jest zbyt łatwe", przeczytałam na forum. Sprawdzałam, jak dostać się do Hotelito perdido (tłum. Zagubionego Hoteliku) nad rzeką Lampara, jednym z ujść Rio Dulce. Gwatemalczyk Federico zabrał mnie motorówką z portu w Livingston wprost do tropikalnej dżungli.
W hoteliku nie było możliwości naładowania telefonu, bo prąd pochodził z energii słonecznej i przeznaczono go na ważniejsze potrzeby. Była za to solidna moskitiera nad łóżkiem. Wraz z moim kompanem Alexem ruszyliśmy na poszukiwania wodospadu, o którym czytaliśmy w przewodniku. Po godzinie wiosłowania "zaparkowaliśmy" kajak i poszliśmy leśną ścieżką. Podobno to 10 minut drogi, więc po kolejnej godzinie zaczęliśmy zakładać, że się zgubiliśmy.
Wycieńczeni chcieliśmy zawrócić, gdy nagle spotkaliśmy lokalnego machereto, jak określałam mężczyzn z ostrą jak brzytwa maczetą w dłoni. Miły pan pomógł nam znaleźć wodospad. Przeprowadził nas skrótem przez zarośla, wycinając drogę maczetą.
Wieczorem panowała wesoła atmosfera do czasu, gdy ugryzła mnie w palec mała, jadowita mucha. Był to ślepak czarnożółty. Czasem przy pierwszym ugryzieniu występuje reakcja alergiczna. Cała dłoń mi spuchła, byłam przerażona. Opuchlizna zaczęła puszczać po 12 godzinach. Dostałam lekcję, aby zawsze mieć ze sobą leki antyseptyczne.
6. wcielenie: cywilizacja Majów. Tikal i Flores
Po całodziennej podróży, która była wyjątkowo niekomfortowa, nawet jak na gwatemalskie standardy, dotarłam do położonego nad jeziorem Peten Itza miasteczka Flores. Upał sięgał 40 st. C, co było normalne na przełomie marca i kwietnia. Flores jest punktem wypadowym do ruin starożytnego miasta cywilizacji Majów Tikal. Wykupiłam zwiedzanie przewodnikiem. Zawsze podczas zorganizowanego zwiedzania jest ta jedna dociekliwa osoba z masą pytań i tym razem byłam nią ja.
7. wcielenie: "Guate" stolica chaosu
Ciudad de Guatemala, nazywana przez lokalsów Guate, to najliczniejsza aglomeracja miejska w Ameryce Centralnej. Dotarłam tu o 5 rano. Kierowca taksówki spędził dwie godziny jeżdżąc po mieście w poszukiwaniu hostelu, którego adres podałam. Guate jest skomplikowane komunikacyjnie. Nawet numery domów na niektórych ulicach są nie po kolei.
Poszłam do centrum stolicy, aby zobaczyć Pałac Narodowy i Katedrę Metropolitalną. Miasto ani nie przeraża, ani nie zachwyca. Ku przestrodze warto wiedzieć, że Gwatemala City zajmuje 2. miejsce na liście stolic Ameryki Łacińskiej z największą liczbą (42.5) morderstw na 100 tys. mieszkańców.
W Gwatemali warto odwiedzić też wulkany Acatenango, Pacaya, Santa María i Tajumulco, miasto Quetzaltenango (Xela), ewenement przyrodniczy Semuc Champey, jezioro Lechuá i liczne parki narodowe. Gwatemala reklamująca się jako serce świata Majów, dzięki różnorodności klimatu, krajobrazu i pielęgnowaniu lokalnych tradycji sprawia, że podróżnicy spędzają tu nawet parę miesięcy. Wcieleń Gwatemali jest tak wiele.
O autorce: Hola! Nazywam się Ewa. Jestem z wykształcenia kulturoznawcą Ameryki Łacińskiej i trenerką fitness. Odwiedziłam do tej pory 66 państw (dane na luty 2021). Moje podróżnicze fetysze to bycie gdzieś po raz pierwszy, odkrywanie nieznanego i integrowanie się z lokalnymi społecznościami, a motto to "Dam radę. Uda mi się". W styczniu 2021 rozpoczęłam kolejną podróż, tym razem przez 7 krajów Ameryki Południowej. O tym, gdzie byłam i co mnie spotkało, możecie dowiedzieć się z moich artykułów na WP i profilów społecznościowych Instagram oraz Facebook.