Cuda na wysokościach. Przygody pasażerów linii lotniczych
Niektórzy w trakcie lotu samolotem unikają korzystania z toalety. Inni nie mają z tym żadnego problemu albo popadają w skrajność – np. tak, jak pasażerka samolotu linii Quantas, która zamknęła się w toalecie i nie chciała z niej wyjść. Samolot musiał wylądować z kobietą w ubikacji. Do takich niecodziennych, dziwnych zdarzeń załogi pokładowe są jednak przyzwyczajone.
O tym, że samolot to najbezpieczniejszy środek transportu, wiedzą niemal wszyscy. Przypominają o tym eksperci, a żadnych wątpliwości co do tego nie pozostawiają też statystyki. Nie oznacza to jednak, że w powietrzu nie dochodzi do nieprzewidzianych zdarzeń. Nie mają one zwykle większego wpływu na bezpieczeństwo lotu, ale wprowadzają chaos i decydują o przebiegu podróży. Choć często są frustrujące, z perspektywy czasu pracownicy linii oraz pasażerowie opowiadają o nich z rozbawieniem.
Na pokładzie samolotu może się zdarzyć właściwie wszystko, a różne przedziwne incydenty sprawiają, że pasażerowie oraz załoga taki zwyczajny lot zapamiętują na bardzo długo. Tak będzie na pewno w przypadku tego czerwcowego rejsu pomiędzy Denpasar w Indonezji a Sydney. W jego trakcie jedna z pasażerek udała się do toalety i trochę się tam zasiedziała.
Gdy samolot rozpoczynał procedurę podejścia do lądowania, kobieta dalej tam przebywała. Sytuacja zaczynała robić się nerwowa, a zamknięta w ubikacji pani pozostawała głucha na prośby oraz wezwania obsługi.
Zgodnie z procedurami obowiązującymi w samolotach, w chwili podejścia do lądowania, szczególnie w jego końcowej fazie, wszyscy powinni siedzieć na swoich miejscach z zapiętymi pasami. Kobieta pozostawała jednak niewzruszona i ostatecznie samolot wylądował z niesubordynowaną podróżniczką zatrzaśniętą w ustępie.
Zobacz też: Wyjrzeli przez okno samolotu. Na pokładzie wybuchła panika
Po przyziemieniu buntowniczką natychmiast zajęły się odpowiednie służby. Ale zanim to się stało, konieczne było usunięcie drzwi. Rzecznik firmy Quantas, komentując wydarzenie, poinformował potem, że podobne zachowania nie są i nie będą tolerowane przez przewoźnika. Nie wiadomo, dlaczego kobieta odmówiła opuszczenia toalety. Nie wiadomo również, czy wniesiono przeciwko niej oskarżenie. Policja wyjaśniła, że ewentualne postawienie jej zarzutów będzie zależało od oceny lekarskiej jej stanu zdrowia.
Gdy samolot zamienił się w wielką toaletę
Jeszcze większe problemy miał po wylądowaniu samolotu pasażer linii Transavia Airlines. Mężczyzna podróżował w ubiegłym roku pomiędzy Dubajem i Amsterdamem. W trakcie podróży zaczęły mu dokuczać trudne do wytrzymania wzdęcia, a on – co tu dużo mówić – uznał, że nie będzie się męczył. Ale jego ulga oznaczała również prawdziwy koszmar dla współpasażerów, którzy zaczęli się czuć tak, jakby lecieli publicznym szaletem, w którym dawno nikt nie sprzątał. Trudno podróżować w takich warunkach. Efekt? Kapitan samolotu podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu maszyny.
Być może obeszłoby się bez tego, gdyby nie coraz bardziej napięta sytuacja na pokładzie samolotu. Część osób głośno bowiem protestowała przeciwko zachowaniu pasażera z problemami gastrycznymi. Mimo prób mediacji ze strony załogi, konfliktu nie udało się załagodzić. Po wylądowaniu do akcji musiała wkroczyć policja.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nieprzyjemny zapach był też przyczyną lądowania samolotu linii British Airways, lecącego z Londynu do Dubaju. Pół godziny od startu, po skorzystaniu z toalety przez jednego z pasażerów, zaczęła stamtąd dochodzić trudna do wytrzymania woń, która w końcu rozeszła się po całej maszynie. Mimo usilnych starań, nie udało się zażegnać kryzysu i konieczny był powrót na ziemię.
Toaletę posprzątano, a pasażerowie, w oczekiwaniu na kolejny lot, zostali zakwaterowani w hotelach. "Decyzja została podjęta w trosce o bezpieczeństwo i komfort pasażerów znajdujących się na pokładzie" - poinformowało British Airways w specjalnym komunikacie, nie ukrywając nawet, że źródłem całego zamieszania były odchody pozostawione przez jednego z podróżnych.
Ale o ile pasażerowie samolotu linii Transavia Airlines czy British Airways mogli mówić o dyskomforcie spowodowanym niedyspozycją współpasażerów, to w przypadku osób podróżujących maszyną American Airlines do Miami w oczy zajrzał prawdziwy strach. Tuż po starcie w powietrzu dało się poczuć zapach spalenizny. Nie jest tajemnicą, że taki swąd w trakcie lotu nie wróży nic dobrego. Decyzja o awaryjnym lądowaniu była natychmiastowa. Już na ziemi okazało się, że nie paliło się nic, co mogło mieć wpływ na bezpieczeństwo lotu. Zapach spalenizny pochodził z piekarnika. Winowajcą okazały się okruchy pieczywa.
Zapach spalenizny pojawił się też na pokładzie innego samolotu, lecącego z Manchesteru na Majorkę. Tu jednak od początku wiadomo było, skąd pochodzi nieprzyjemny aromat. Wszystko zaczęło się od idiotycznego pomysłu jednego z pasażerów, który chciał być zabawny i dla żartu podpalił włosy swojemu koledze. Kapitan samolotu z 212 pasażerami na pokładzie zdecydował się na zawrócenie maszyny, która znajdowała się wtedy nad Francją. 24-latek został aresztowany za sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy.
Wiemy już, że rozmaite toaletowe sytuacje albo dziwne zachowania pasażerów mogą prowadzić do zamieszania na pokładzie, a nawet do przymusowego, wcześniejszego lądowania. Ale za takim chaosem równie dobrze mogą stać też niepozorne... grzyby. Tak właśnie stało się na pokładzie maszyny linii Ryanair. W trakcie lotu z Budapesztu do Dublina jeden z górnych schowków zaczął przeciekać. Jak się później okazało, była to zupa grzybowa wydobywająca się ze słoika. Pech chciał, że mężczyzna, na którego kapała zupa, uczulony był na grzyby. To wywołało u pasażera silną rekcję alergiczną, w tym poważne problemy z oddychaniem. Samolot musiał lądować w Niemczech.
Cuda na wysokościach
O tym, że w samolocie może zdarzyć się naprawdę wszystko, przekonali się też pasażerowie lotu z Ghany do Wielkiej Brytanii. W pewnym momencie jedna z pasażerek zaczęła rodzić. Kobieta została przeniesiona do pierwszej klasy, a pozostali podróżni oraz załoga trzymali za nią kciuki. Wszyscy byli gotowi do przedwczesnego lądowania w każdej chwili, ale kobieta postawiła sobie cel, by wytrzymać do momentu przyziemienia.
Nie udało się jednak. Gdy samolot znajdował się nad Francją, na wysokości 30 tysięcy stóp, na świat przyszła Shona Kirsty Yves (jej inicjały to SKY). Shona ma już 29 lat, a na osiemnaste urodziny dostała od linii British Airways niezwykły prezent. Bilet "tam i z powrotem" do dowolnego miejsca na świecie.
Nie były to jedyne narodziny w powietrzu. Niedawno podobna sytuacja zdarzyła się w trakcie lotu z Ad-Dammam do Koczin. Piloci samolotu linii Jet Airways zdecydowali o lądowaniu w Mumbaju, ale chłopiec urodził się w chmurach. Przedstawiciele przewoźnika zdecydowali się na uhonorowanie małego pasażera możliwością dożywotniego korzystania z bezpłatnych przelotów. To niespotykana hojność, bo w podobnych sytuacjach (tak, narodziny w samolotach nie należą do rzadkości) przewoźnicy wręczają najczęściej upominki lub vouchery na określoną kwotę.
Gdy w samolocie zaczyna się poród albo ktoś zaczyna narzekać na problemy zdrowotne, niemal zawsze można liczyć na załogę. Ale zdarzają się też momenty wyjątkowe, gdy personel pokładowy staje się źródłem wszystkich problemów. A tak stało się w samolocie linii Delta w 2016 r. Pomiędzy pracownicami padło kilka niepotrzebnych słów i nagle spór dwóch stewardess, który w ogóle nie powinien być rozstrzygany wśród pasażerów, przerodził się w regularną bijatykę.
Konflikt eskalował, gdy panie starała się rozdzielić trzecia osoba. Pasażerowie na pewno nie nudzili się, obserwując rozwój wydarzeń. Podobne sytuacje mogą mieć jednak poważny wpływ na bezpieczeństwo lotu. Dlatego kapitan podjął jedyną słuszną w tym momencie decyzję o lądowaniu.
Aktor też człowiek
Książkę można by też napisać o dziwacznych sytuacjach, które mają miejsce w chwili, gdy w samolocie zostaje włączona sygnalizacja "zapiąć pasy". Jakaś dziwna moc musi tkwić w tym komunikacie, bo tuż po zapalaniu tej lampki przed samym startem albo lądowaniem część pasażerów zaczyna czuć dziwny ucisk na pęcherz. Nie ma jednak zmiłuj – wszyscy muszą pozostać na swoich miejscach. Wyjątkiem nie są tutaj nawet znane z mediów osobistości.
Przekonał się o tym boleśnie Gerard Depardieu. Gwiazdor miał właśnie odbyć podróż z Paryża do Dublina, a samolot miał za chwilę wystartować. Właśnie wtedy artysta zwrócił się do członków załogi z prośbą o możliwość skorzystania z toalety. Odpowiedź brzmiała: "nie". Sławny Francuz uznał, że nie jest w stanie czekać ani chwili dłużej. Sięgnął po pustą butelkę i zaczął oddawać mocz do niej. Niestety, trochę uronił na dywan. Załoga zdecydowała, że dywan musi zostać wyczyszczony.
Samolot odleciał do Dublina z dwugodzinnym opóźnieniem, ale już bez celebryty, który został usunięty z pokładu. Depardieu przeprosił za incydent. Ale pasażerowie, którzy byli świadkami zdarzenia, widząc teraz aktora na ekranie, pewnie nie patrzą na niego już w taki sam sposób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl