Czarnobyl - Czerwony Las
W ostatnich dniach światowe media obiegła wieść o płonącym lesie niedaleko Kijowa. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, w końcu na Ukrainie nawet największy pożar mógłby wydawać się najmniejszym z problemów tego państwa. Mógłby, gdyby nie drobny szczegół – las znajduje się w Strefie Wykluczenia, tuż obok Czarnobyla.
_ Czerwony Las _ w okolicy Czarnobyla to jedno z najbardziej skażonych miejsc na świecie. Wbrew popularnemu mitowi drzewa się tu nie świeciły. Jednak prawdą jest, że na skutek promieniowania przybrały barwę flagi Związku Radzieckiego. Szacuje się, że poziom skażenia był tam 200 razy wyższy niż w Hiroszimie i Nagasaki. Podczas akcji oczyszczania terenów najbliższych elektrowni uschnięte drzewa zostały wycięte w pień i zakopane, a na ich miejscu… wyrósł nowy las, tym razem już w bardziej konwencjonalnych, zielonych kolorach. Niemniej jednak nawet dziś, prawie 30 lat po katastrofie, wskazówka dozymetru skacze gwałtownie, nawet gdy przejeżdżamy w znacznej odległości od pierwszych drzew. Przewodnik opowiada o zwierzętach, które powróciły na te tereny i ponoć mają się świetnie, ale żaden z turystów nie ma ochoty wysiąść z busa, by zweryfikować jego słowa. Urządzenie wskazuje promieniowanie 40 razy wyższe niż w samym Czarnobylu, a
przecież nawet nie zjechaliśmy z drogi.
Spokojnie, ogień tu nie dotrze – według słów ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Arsena Awakowa sytuacja został już opanowana, a żywioł zatrzymał się w odległości 5 kilometrów od miejsca składowania odpadów radioaktywnych, 20 kilometrów od samej elektrowni. Polska Państwowa Agencja Atomistyki zapewnia w oświadczeniu z 29 kwietnia, że pożar lasów wokół elektrowni jądrowej w Czarnobylu nie powoduje zagrożenia radiacyjnego dla Polski i jej mieszkańców. - W ciągu ostatniej doby żadna ze stacji ciągłego monitoringu nie odnotowała podwyższonej mocy dawki promieniowania gamma - poinformowała rzeczniczka prasowa prezesa PAA, Monika Kaczyńska. Trudno jednak przewidzieć skutki, jakie mogłoby mieć objęcie terenów zawierających skażone odpady ogniem.
- W przypadku pożaru radioaktywnego lasu, promieniowanie jest uwalniane do powietrza, a następnie *może być przenoszone przez wiatr *na bardzo duże odległości - mówi Tatiana Verbitskaya, ekspert Narodowego Centrum Ekologicznego Ukrainy. Warto przypomnieć, że ukraińska stolica znajduje się w odległości zaledwie 90 kilometrów od skażonych terenów. W środę 29 kwietnia mieszkańcy północnych dzielnic Kijowa czuli zresztą podobno zapach spalenizny.
Uzasadnione jest podejrzenie, że przyczyną pożaru było celowe podpalenie – powiedział szef ukraińskiego MSW, wywołując lawinę spekulacji, kto i dlaczego chciałby sprowadzać zagrożenie na Białoruś (w której stronę wieje wiatr) i Kijów. Czy to przypadek, że pożar wybuchł w czasie odbywającego się w Kijowie szczytu Ukraina-Unia Europejska, na którym debatowano m.in. o dalszym wsparciu finansowym budowy sarkofagu nad zniszczonym czwartym reaktorem elektrowni? Montaż największej ruchomej konstrukcji stworzonej przez człowieka ma zakończyć się w 2017 roku, ale już dziś robi ona kolosalne wrażenie – podobnie jak koszty jej budowy, znacznie przewyższające możliwości balansującej na krawędzi bankructwa Ukrainy. Dlatego cała Europa wraz z USA solidarnie zrzuca się w imię bezpieczeństwa przyszłych pokoleń – nawet Polska dołożyła 1,5 mln euro do projektu.
Możliwe jest również nieumyślne zaprószenie ognia przez stalkerów, czyli osoby nielegalnie, na własną rękę przedostające się do Strefy Wyklucznia. To dość niebezpieczna i być może dlatego tak atrakcyjna rozrywka wśród miłośników opuszczonych miejsc, dla których wymarłe, dawniej 60-tysięczne miasto *Prypeć *jest prawdziwą mekką. Elektrownia wzięła bowiem swą nazwę od ponad 800-letniego miasta Czarnobyl, ale dla jej pracowników wybudowano zupełnie nowy ośrodek, socjalistyczne „miasto idealne”, dziś będące strasznym świadectwem katastrofy, coraz bardziej znikającym w lesie. Organizowane są tam najzupełniej legalne wycieczki z przewodnikiem, który oprowadza turystów po Zonie. Można również spędzić noc w samym Czarnobylu – wbrew pozorom nie jest to wymarła miejscowość, choć ok. 500 mieszkańców to niewiele w porównaniu do 12,5 tysięcy ludzi, którzy żyli tu przed katastrofą. Są to pracownicy elektrowni, członkowie ekipy budującej nowy sarkofag i strażacy, których praca jest najważniejsza dla bezpieczeństwa
regionu. Są też tzw. „samosielcy”, czyli ludzie, którzy wrócili do swoich domów po awarii.
Pożar, który objął około 400 hektarów Puszczy Czarnobylskiej, nie dotarł w bezpośrednie pobliże elektrowni, napędził jednak strachu Europie dwa dni po 29. rocznicy katastrofy. Choć premier Arsenij Jaceniuk stwierdził, że nie wystąpiły zmiany promieniowania, to wielu zastanawia się, czy jest to prawda. W końcu wiadomo, że radioaktywne elementy zostały rozrzucone na wiele kilometrów dookoła elektrowni, często wrastając w drzewa – ogień mógł spowodować uwolnienie niektórych z nich. Wydaje się, że tym razem niebezpieczeństwo zostało zażegnane, a pożar nie zniechęci setek turystów chętnych do odwiedzenia Prypeci. To rzeczywiście jedno z najbardziej niesamowitych miejsc na świecie i dobrze byłoby, gdyby tamtejsze lasy już nigdy nie zmieniły koloru na czerwony.
Tekst: Jakub Rybicki