Czeskie miasteczko. W poszukiwaniu legendarnego skarbu
Tuż za polską granicą, w Czechach, raptem 3,5 godz. jazdy samochodem z Katowic leży niewielka miejscowość Potštejn, którą postanowiliśmy odwiedzić. Wciąż żywa jest tu legenda o ogromnym bogactwie ukrytym w zamku. Jeden z jego właścicieli postradał zmysły, żeby je odnaleźć.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Miejscowość Potštejn w Czechach jest niewielka, mieszka w niej zaledwie 920 mieszkańców. Ale turystów, mimo jesiennej aury, wciąż sporo. Czyżby przywiodła ich tutaj pokusa znalezienia skarbu? O fortunie ukrytej w twierdzy krążą bowiem legendy.
#
Zresztą co opowieść, to lepsza historia. Jedna z nich dotyczy słynnego rycerza-rozbójnika, który z pewnością nie był przedstawicielem gminu, biedoty czy najniższej warstwy społecznej, tylko… szlachcicem. Co więcej, był to syn założyciela średniowiecznego zamku – Půty z rodu Drslaviców – Mikołaj. Można snuć domysły, co się wydarzyło, że syn możnego pana zszedł na złą drogę i napadał na karawany kupieckie. Co sprawiło, że stał się postrachem okolicy? Chciwość? Uwielbienie przemocy? Brzęk złotych monet? Pisma milczą też na temat, żeby rozdawał łupy i dzielił się z biednymi. Na pewno zatem nie był polskim Janosikiem. I na pewno był w tamtych czasach nietykalny, ponieważ schronienie znalazł w zamku warownym, cieszącym się opinią niezdobytego. Mógł wieść bezpieczne życie pod skrzydłami potężnego ojca. Na pewno też nie był rozrzutny, bo jak inaczej pojawiłaby się legenda o ogromnym skarbie ukrytym w zamku?
Zobacz też: Nie tylko Praga. Pałace nad czeską Loarą
Śląski arystokrata kopie i kopie
Jedno jest pewne. Zamek doprowadził do ruiny poszukiwacz złota, który tak bardzo uwierzył, że Mikołaj ukrył ogromne bogactwo gdzieś w twierdzy, że… wszystko przestało dla niego istnieć, postradał zmysły, całe dnie i noce spędził na kopaniu i plądrowaniu obiektu, że aż uszkodził fundamenty budowli i ta się zawaliła…
Zanim uwierzył, że fortuna jest realna do zdobycia, był twardo stąpającym po ziemi szlachcicem, z żyłką do interesów. Jan Ludvik Harbuval Chamare, bo o nim mowa, to śląski emigrant, który kupił Potštejn z zamkiem i okolicznymi wioskami w 1746 r. za 70 tys. zł polskich. Szybko rozwinął to miejsce, powstała tu tkalnia, produkowano i bielono płótno. Nowy właściciel rozbudował też posiadłości dworskie i zamienił go w pałac. I w ten sposób powstał późnobarokowy, jednopiętrowy obiekt, wokół kwadratowego dziedzińca. Czy hrabia przesadził z inwestycją? Zatrudnił bowiem do przebudowy swej siedziby tyrolskiego architekta Josefa Jägera. Tego nie wiadomo. Ale ponoć i jego syn wpadł w manię poszukiwania złota.
Czy nad tym miasteczkiem wisi jakaś klątwa? Najpierw zdeprawowany łotr spod ciemnej gwiazdy, terroryzujący okolicę, później pan na włościach, który z racjonalnego przedsiębiorcy zamienił się w marzyciela i poświęcił życie dla nierealnego celu, a następnie jego syn, również pogrążający się w odmętach urojenia. A może skarb gdzieś tam jeszcze jest? I upór panów z rodu Chamare wcale nie jest objawem manii?
Pomagamy hrabiance wybrać suknię na bal
Na pewno zamek i pałac skrywają niejedną tajemnicę. Można nawet poczuć ten tajemniczy klimat i wynająć nocleg w zabytkowych wnętrzach (wtedy oprowadzanie po komnatach jest w cenie). I choć cena za 2-osobowy pokój wynosi 365 zł, to trudno znaleźć wolny termin.
A gdy chcemy zwiedzić wnętrza obiektu, czeka na nas interaktywna zabawa, a nie typowe oprowadzanie po muzeum. Na dzień dobry wita nas błazen, a raczej przewodnik w przebraniu, który wciąga nas w historię rodu właścicieli posiadłości. W pałacu trwają przygotowania do balu, ale hrabianka jest bardzo chora, trzeba jej zatem pomóc stanąć na nogi, wybrać suknię, pomóc się ubrać.
Gdy tymczasem hrabia musi znaleźć sposób na zapewnienie jej zjawiskowej kreacji. I opowiada nam o swoim nietypowym sposobie, czyli poszukiwaniu skarbu. Ta interaktywna forma zwiedzania, choć przeznaczona głównie dla dzieci, nawet dorosłych bawi do łez i sprawia, że chcąc czy nie chcąc, stajemy się częścią życia rodu Chamare. Ale, aby nie było nudy, tematy zwiedzania wnętrz zamkowych zmieniają się z roku na rok i zawsze są inne.
Na odwiedzających czeka więcej atrakcji.
– W podziemiach zamku, w sali Bubákov, czyli w sali straszydeł, są duchy. Tylko tajemniczy mnich sobie z nimi radzi. Można tu poznać Mikołaja z Potštejna, osławionego rozbójnika, który grasował na tym terenie. Jego działalność ukrócił dopiero Karol IV, jeszcze wtedy margrabia morawski – Vladimír Hulman, przewodnik po pałacu Potštejn. – Można tu zajrzeć do sali Pohatkow, znanej jako sala bajek, która składa się z czterech pomieszczeń. W każdej z nich pokazywane są różne bajki, a zadaniem dzieci jest odgadywanie, z których kreskówek pochodzą dane sceny.
Złocisty skarb
Oferta przygotowana przez muzealników sprawia, że roześmiani i w świetnych nastrojach opuszczamy pałac. Ale przecież jesteśmy na wyjeździe, więc relaksu nigdy dość, prawda?
Słyszymy, że w Potštejn jest browar rzemieślniczy Clock. Mamy szczęście, bo akurat wita nas właściciel, który częstuje nas różnymi gatunkami złocistego napoju, w tym… bezglutenowym. Młody przedsiębiorca zdradza nam, jakie piwa kochają Czesi i jak narodził się pomysł na własną wytwórnię złocistego napoju.
– Siedzieliśmy w pubie ze znajomymi i nagle, ktoś rzucił, że fajnie byłoby mieć swój browar – śmieje się Jiří Andrš. – Od pomysłu do realizacji upłynęły trzy lata. A nasz Clock ma już cztery. Rocznie produkujemy 400 tys. litrów bursztynowego trunku i 30 różnych gatunków piw, co roku wprowadzamy nowe rodzaje na rynek. A jakie my lubimy browary? Gorzkie – wciąż "z bananem" na twarzy opowiada Andrš.
Siedzimy zatem popijając dobre, ciemne piwko i myślimy, że może to jest ten skarb? I choć może nie wyjedziemy stąd bardziej majętni, to na pewno bogatsi we wrażenia. Tego prawdziwego złota nie udało nam się odnaleźć, ale może wam się poszczęści?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.